bohater numer dwa

331 25 3
                                    

 ‒ Przecież ja nic o tym nie wiem! Nie mogę uczyć!

‒ To jest U.A., masz piękny dar, który uczyniłaś naprawdę silnym, sądzę, że nadajesz się jak nikt ‒ dyrektor trwał przy swojej decyzji ‒ jako nasza była podopieczna znasz system tej szkoły. Jesteś idealną kandydatką na to stanowisko.

Nie była co do tego przekonana. Ostatnie tygodnie były dla niej ciężkie, wątpiła w swoją ścieżkę, którą wybrała jako bohaterka, a teraz miała jeszcze zająć się nauczaniem? Co powie uczniom? Że po ponad trzech latach służby nie była w stanie zaistnieć w świecie i nikt nie wiedział o jej istnieniu?

‒ Pomyślę nad tym ‒ musiała się z tym przespać, przemyśleć wszystkie za i przeciw.

‒ Liczę, że podejmiesz właściwą decyzję.

‒ Dziękuję za herbatę ‒ odstawiła na biurko pustą filiżankę ‒ była pyszna.

‒ Misaki ‒ dyrektor ją zaczepił jeszcze jak złapała za klamkę ‒ w U.A. nie tylko nasi uczniowie mają szansę na rozwój. Pamiętaj.

Wyszła z jego gabinetu. Głośno westchnęła, poszło lepiej niż sądziła, ale jego propozycja... Nie widziała siebie jako nauczycielki. Podjęcie tej pracy nie oznaczało porzucenie ścieżki bohaterstwa, przecież wielu czynnych bohaterów uczy i ratuje ludzi. Nie wiedziała co zrobić.

Pomasowała swoje udo, musiała jak najszybciej oddać do wymiany kostium, ten zapasowy miał niewygodne rękawy i wolała jak najmniej w nim pracować.

‒ Dlaczego się włóczysz w czasie lekcji? ‒ poczuła nagłe skrępowanie, materiałowy szal wziął się znikąd i całą ją oplótł ‒ i dlaczego prawie widzę twój tyłek?

Aizawa nie zmienił się ani trochę, z tymi swoimi zmęczonymi oczami i rozczochranymi, czarnymi włosami bardziej przypominał przestępcę niż nauczyciela. Jedyne co to blizn mu przybyło... Pamiątki po tamtych wydarzeniach.

‒ Dzień dobry, Aizawa ‒ czuła jak przez jego zimne spojrzenie nogi się pod nią ugięły, był przerażający. ‒ Miło cię widzieć.

‒ O ty jesteś... Misaki Kesshou, co tu robisz? ‒ oswobodził ją ze swojego szala. ‒ I dlaczego prawie widzę twój tyłek? ‒ powtórzył pytanie.

‒ Dyrektor mnie zaprosił na herbatę ‒ starała się zakryć chociaż trochę rękoma wielką dziurę w kostiumie ‒ a po drodze miałam małą szamotaninę z przestępcami.

‒ Czyli w końcu miałaś swój debiut? ‒ nie brzmiał na przekonanego.

‒ Nie ‒ odpowiedziała skulona, miała pracować w szkole w której uczył i on? ‒ Niestety, jeszcze nie.

‒ Nic się nie zmieniłaś ‒ odwrócił się od niej ‒ twoi rówieśnicy robią już niezłą karierę.

Zdawała sobie z tego świetnie sprawę. Widziała na co dzień masę chociażby najmniejszych wzmianek o większości ludzi z jej dawnej klasy, którzy postanowili pójść ścieżką bohatera. Eggshel czy full diesel nawet zaczęli wielką karierę za granicą kraju, a ona nadal nie mogła zaistnieć w swoim mieście.

Spojrzenie swojemu, byłemu wychowawcy w twarz bez żadnego sukcesu było dla niej naprawdę bolesne. Zwłaszcza, że dla Aizawy zawsze była jak zbędny balast i zdawała sobie świetnie sprawę, że zostawił ją w szkole tylko ze względu na specjalne polecenie dyrektora. Gdyby nie to, wyleciałaby po pierwszym dniu.

Praca tutaj przyniosłaby jej tylko wiele bólu i rozdrapanie starych ran, które ledwo zdążyły się zagoić.

***

Po tak ciężkim dniu, jedyne na co miała ochotę Misaki to kieliszek wina w swoim własnym zaciszu. Bez zmartwień, bez szumu, tylko ona, świeczka zapachowa i wino.

Z mokrą głową i wygodnych dresach, odpaliła lawendową świeczkę. Zostało teraz tylko wino, które chłodziło się w lodówce. Wyszperała korkociąg i wbiła go w korek. Jaka była jej frustracja, kiedy nie mogła go wyciągnąć.

Ciągnęła z całej siły, ale korek ani nie drgnął. Powinna kupić coś porządniejszego niż korkociąg z przeceny. Odstawiła butelkę na blat i kręciła się w kółko. Co jakiś czas łapała i szarpała się z korkociągiem, ale bez porządnego skutku. Powinna była kupić wino ze zwykłą zakrętką.

Rozległ się dzwonek do drzwi, spojrzała na zegarek przy piekarniku, kogo niosło po dwudziestej? Nie miała ochoty na żadne odwiedziny handlowców, którzy robili się coraz nachalniejsi.

Otworzyła drzwi, ale nie czekał na nią handlowiec w źle skrojonej marynarce z teczką taniego sprzętu na sprzedaż. Stał tam Hawks, z tym swoim uśmiechem przez którego większość populacji ze strony żeńskiej piszczała.

W zwykłych ciuchach wyglądał inaczej, tak nienaturalnie. Zresztą dla niej zawsze będzie dziwnie wyglądać, w końcu nigdy nie widziała go w tych stronach, więc mogła go oglądać tylko w telewizji.

‒ Znalazłem cię.

– Hawks... co ty tu... robisz? ‒ dzisiejszy dzień bardziej jej nie mógł zaskoczyć.

‒ Nie zdążyłem ci podziękować za dzisiaj ‒ mężczyzna zgiął się w pół ‒ nie byłem wystarczająco szybki żeby pomóc, za co przepraszam.

‒ Nie musisz się kłaniać! ‒ spanikowała, jeszcze ktoś z sąsiadów zauważy, nie chciała skandalu z bohaterem numer dwa ‒ proszę przestań! To po prostu moja praca.

‒ Ale ukradłem ci debiut, prawda?

Dzisiaj już naprawdę nie chciała o tym mówić, nie było to ważne, nie musiała nikomu się tłumaczyć.

‒ Będą inne okazje, to ja powinnam ci podziękować, bo mnie uratowałeś. Gdyby nie ty... nie byłoby co po mnie zbierać ‒ uczucie spadania było jednym z gorszych jakie doświadczyła i nie chciała tego powtarzać. ‒ Ale, jak mnie znalazłeś?

‒ Bohater numer dwa, musisz widzieć i słyszeć więcej, udało mi się znaleźć agencje w której pracujesz i dali mi twój adres.

Więc bohater numer dwa, Hawks za którym wzdychała praktycznie każda dziewczyna z jej agencji, pojawił się w jej miejscu pracy i poprosił o jej adres? Skandal sam wybuchł, jutro jak tylko przestąpi próg agencji zostanie zjedzona. Nie zostaną po niej nawet kości.

‒ Tam też mi powiedzieli o twoich debiutach... a raczej pechu do nich ‒ uważnie dobierał słowa ‒ na przeprosiny przyniosłem to ‒ podał jej siatkę z której wydobywały się piękne zapachy. ‒ Nie wiem co lubisz, więc zaryzykowałem z kurczakiem.

Źle, o niebo lepsze dla niej były krewetki, ale nie zamierzała narzekać. Jej aktualnym posiłkiem miała być zupka z proszku, kurczak, który tak ładnie pachniał był o wiele lepszą opcją.

‒ Naprawdę nie musiałeś! ‒ nie wiedziała co powiedzieć. ‒ Mogę cię o coś jeszcze poprosić?

‒ Niestety, ale nie mogę towa...

Nim dokończył, zniknęła za drzwiami z jedzeniem, aby za chwilę się pojawił z butelką wina i wbitą w nią korkociąg.

‒ Trochę się z tym męczę ‒ podała mu butelkę ‒ powinnam kupić lepszy korkociąg ‒ szybko się wytłumaczyła żeby nie pomyślał, że to jej brak siły.

Bohaterowi numer dwa wino też stawiało opór, ale w końcu zostało otwarte. Misaki odebrała od niego butelkę.

‒ Dziękuje, uratowałeś mnie już dwa razy.

‒ Takie zadanie bohaterów ‒ puścił do niej oko ‒ miłego wieczoru, Crystal!

Odszedł machając jej na pożegnanie. Jak tylko zniknął za zakrętem, zatrzasnęła drzwi. Co to właśnie było!? Dlaczego przylazł do niej do mieszkania z jedzeniem, aż tak zrobiło mu się jej szkoda, że przyszedł przepraszać!? Nie potrzebowała jego łaski, świetnie sobie radziła.

Spojrzała na wino, ale chociaż się na coś przydał. Jej wieczór został uratowany i do tego urozmaicony dobrym jedzeniem. Usiadła na kanapę i wsadziła pierwszy kawałek kurczaka w cieście do ust. Był przepyszny.

Rozsiadła się wygodniej. Jutro w pracy czekało ją piekło.

Shards of painOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz