Nad przepaścią

283 19 3
                                    

Dla Misaki zapowiadała się kolejna nieprzespana noc. Łóżko znów było niczym kamień i godziło ją w każdy mięsień, niezależnie od pozycji jaką przybrała. W końcu się poddała, z cichym westchnięciem wstała.

Czy naprawdę chodziło o niewygodny materac czy może o te buzujące emocje w niej? Położyła dłoń na swojej klatce piersiowej, w miejscu serca, które waliło jak oszalałe. Była bardzo niespokojna i nie wiedziała dlaczego. Czuła się jakby stała nad przepaścią.

Czy to przez kłótnie z Aizawą i jej wybuch? A może to sprawa Hawksa nadal nie mogła wyjść jej z głowy? Nieważne co to było, męczyło ją na tyle, że nie mogła spać.

Naciągnęła na tyłek spodnie i złapała za bluzę. Po cichu wymknęła ze swojego mieszkania i opuściła teren szkoły. Całe miasto spało, a ona nie mogła. Wsadziła ręce do kieszeni bluzy, czy popełniła błąd wracając do liceum? Zaczynała naprawdę w to wierzyć, już pierwszy dzień był dla niej porażką, a to wszystko przez jedną osobę.

Postawiła sobie cel, chciała naprawdę wesprzeć tych niesamowitych, młodych ludzi... Ale sama czuła się coraz bardziej wdeptywana w ziemię przez Aizawę. Na początku naprawdę myślała, że jego podejście się zmieniło, dostrzegł w niej w końcu kogoś wartościowego. Wystarczyło jednak żeby zostali sami ze sobą, aby pokazał swoje prawdziwe oblicze. Nie liczył się z jej siłą, nie wierzył w nią.

Usiadła na ławce i wgapiła się w nocne niebo. Świat po katastrofie dał sobie radę, a ona nie potrafi poradzić sobie z jednym facetem? To tylko bardziej ją dobijało. Coraz mniej wierzyła, że sobie poradzi, mogła zostać na tych głupich studiach i zapomnieć o karierze bohaterki, teraz miałaby wygodną posadę w HR, a nie zastanawiała się nad swoją egzystencją.

Tak, po ukończeniu U.A. była jedną z pierwszych w rankingu, jednak przez nacisk Aizawy, w pełni zrezygnowała z posady bohatera i nawet nie starała się szukać dla siebie miejsca. Zamiast tego rozpoczęła od razu studia i nawet je skończyła, ale kiedy przyszło do znalezienia sobie pracy... Marzenia wygrały nad zdrowym rozsądkiem i zdobyła licencję.

No i tak sobie utknęła, jako nikomu nieznana bohaterka, która zaczęła karierę nauczycielki w prestiżowym liceum bohaterów.

Nad jej głową zamajaczył cień, spojrzała w górę, jednak nie zobaczyła niczego innego jak gwiazdy i cienki księżyc w kształcie rogalika.

‒ Cześć ‒ wylądował zaraz przed nią ‒ znów się spotykamy!

‒ Hawks? ‒ oświetlała go słabo pobliska latarnia uliczna, ale nawet w tak słabym świetle mogła dostrzec jego łobuzerski uśmiech.

‒ Nie możesz spać? ‒ nonszalancko skrzyżował ręce na piersi. ‒ Ciężko się pracuje będąc niewyspanym.

Taki mądry ją pouczał, a sam się włóczył po nocy.

‒ Nie potrzebuje kazań ‒ dzisiaj każdy testował jej cierpliwość. ‒ Dobrze wiem co robię.

‒ Wow ‒ chłopak uniósł ręce ‒ wpadłem nie w porę?

Nikt go tutaj nie zapraszał, więc czy jakakolwiek pora była dobra? Spokojniejsza byłaby jakby w ogóle nie było go w tym mieście... Ale wtedy już dawno wąchałaby kwiatki od spodu.

‒ A ty co? W sowę się bawisz?

Słysząc jej suchy żart o ptakach nawet parsknął śmiechem. No tak, skrzydlaty bohater, chociaż społeczeństwo porównuje go do jastrzębia czy sokoła, ona się pokusiła o sowę. Tego jeszcze nie słyszał, ale obrót swojej głowy wokół osi ciała na pewno byłby ciekawy.

‒ Co tu robisz? ‒ zapytała.

‒ Patroluje okolicę, kto wie...

‒ Nie! Co robisz w Musutafu? ‒ podniosła się z ławki. ‒ Po co latasz po tym mieście?

Shards of painOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz