Kula zatrzymała się w kryształowej ścianie, którą Misaki utworzyła w ostatnim momencie pomiędzy nią, a kultystą. Nawet gdyby nie jej szybka reakcja, pocisk nie dosięgnąłby jej, a Aizawę, który rzucił się w jej stronę i osłonił własnym ciałem.
‒ Jak uroczo ‒ Dabi klasnął w dłonie ‒ prawdziwa, bohaterska postawa!
‒ Nic ci nie jest? ‒ widziała w oczach Aizawy troskę.
Nie potrafiła wydusić słowa, osłonił ją. Swoim, własnym ciałem, był gotów dla niej zginąć. Teraz martwił się o nią, nie myślał o tym, że gdyby nie jej kryształy to już wykrwawiałby się na brudnej podłodze.
W pomieszczeniu panował chaos, inni bohaterowie unieszkodliwili kultystę, Dabi jednak im się wymknął. Nagle zniknął. Wszyscy otoczyli Misaki. Zdążyła zapomnieć o swojej postrzelonej nodze. Posłusznie dała im się opatrzyć.
‒ Mamy Crystal ‒ Hawks zaraportował do słuchawki ‒ czy ktoś znalazł istotę?
‒ Jest tutaj - powiedziała - kawałek dalej, wielkie bydle, które trzeba jak najszybciej zniszczyć - zacisnęła zęby, kiedy opatrunek dotknął jej rany - jeszcze nie jest gotowy, mamy szansę.
‒ Musimy cię wyprowadzić ‒ Hawks pomógł jej ustać.
‒ Nie! ‒ odrzuciła jego pomoc ‒ chcę walczyć!
‒ Ledwo stoisz!
‒ Przeze mnie to wszystko ‒ pokryła swoją nogę kryształami ‒ nie zamierzam kulić ogona.
Miała dosyć ciągłej ucieczki i poddawaniu się woli innych. Była gotowa do pieprzonej wojny z sektą, która zniszczyła jej życie. Teraz miała szansę się zemścić za to wszystko co ją spotkało z ich ręki. Zwłaszcza na Dabim, chciała zobaczyć jak gnił za kratkami.
Kryształy zabezpieczały jej ranę i zniwelowały ból przy chodzeniu. Jej osłabienie było czymś na co nie miała zbytniego wpływu, ale adrenalina napływająca do ciała dodawała jej poczucia niezwyciężonej. Nie chciała teraz się wycofywać, nie było tu miejsca na strach. Mogli mówić co chcieli, to była głównie jej walka.
Podzielili się na mniejszą grupę, Misaki zaprowadziła Hawksa i Aizawę do istoty idealnej, której bronili dwaj kultyści. Walczyli zaciekle, jednak przewaga liczebna i większe doświadczenie, przechyliło szalę zwycięstwa na stronę bohaterów.
Stanęli nad potworem, który miał zostać lepszą wersją dawnych Nomu. Potężne ciało, z dodatkową parą rąk i ogonem pokrytym kolcami, został stworzony tylko po to, aby siać chaos i zniszczenie. Był w pełni sztywny, a jego klatka piersiowa się nie unosiła, jeszcze nie nadszedł jego czas. Czekał aż sekta go obudzi, aż zostanie powołany do swojego zadania, którym było zniszczenie społeczeństwa.
‒ Musimy go zniszczyć, zanim będzie za późno.
‒ Najpierw powinniśmy go od tego wszystko odłączyć, nie mogą mieć do niego dostępu.
‒ Nie możemy go od razu spalić? ‒ zaproponowała Misaki.
‒ Spłoniecie jedynie wy ‒ między nimi, a potworem pojawiła się ściana z niebieskich płomieni ‒ i całe to cholerne społeczeństwo.
Dabi pojawił się tak nagle jak wcześniej nagle zniknął. Nie pozwolił im podejść bliżej, Misaki widziała jak wciskał jakiś przycisk przy maszynie. Próbował go obudzić, skoro nie przywróci Diamentis to chociaż istota zacznie kroczyć po tym świecie.
Stanął nad potworem, trzymając w dłoni rytualny sztylet. Misaki widziała jak przykładał ostrze do swojej ręki. Dobiegła do niego, czuła jak płomienie oplatają jej ciało i zostawiają po sobie piekące ślady. Nie miał Diamentis, która powinna teraz być na jego miejscu, ale był gotowy na poświęcenie. Wszystko, aby jego plan się spełnił, aby zniszczyć to zepsute społeczeństwo, które uznało dary za coś co do nich należy. Nie mieli prawa do tej kontroli, to dary rządziły światem, a nie ludzie.
Dabi pewnym ruchem przeciągnął ostrzem od nadgarstka do samego zgięcia ramienia. Krew pojawiła się od razu i zaczęła skapywać do wielkiej paszczy istoty idealnej. Maszyny zaczęły wydawać z siebie różne odgłosy, pikanie i piszczenie było nieznośne.
Misaki dopadła do Dabiego i odciągnęła go od potwora. Zdążył stracić tyle krwi, że nie walczył, nie opierał się, po prostu stał i patrzył jak twór sekty otworzył oczy. Już za późno, obudził się. Teraz czekało ich zniszczenie, spóźnili się.
Misaki patrzyła z przerażeniem na przestępcę, który pomimo swojego opłakanego stanu, śmiał się. Jego przeszywający rechot roznosił się po całej sali i sprawiał, że wszyscy dostawali gęsiej skórki. Misaki, Aizawa i Hawks nie potrafili się śmiać. Patrzyli jak potwór się budził, jak jego wielkie cielsko powoli się podnosiło.
Musieli coś zrobić, powstrzymać to monstrum.
‒ Idź ‒ Dabi zabujał się na nogach ‒ idź i poprowadź moich ludzi! Zniszcz to społeczeństwo! ‒ krzyknął do potwora. ‒ Pokaż im potęgę! Prawdziwą moc!
‒ Aizawa, możesz go wyłączyć!? ‒ Hawks usunął się przed łapą istoty.
‒ Jest jak z Nomu, moje wymazanie się na nic się tu zda.
‒ Nie może stąd wyjść! ‒ Misaki wypuściła falę kryształów, które porosły wielkie cielsko potwora i zatrzymały go w miejscu. ‒ Lećcie po kogoś, kto da radę to zniszczyć! Ja go zatrzymam.
W tym momencie nawet nie próbowali jej powstrzymywać. Nie zamierzali się sprzeczać czy to dobry pomysł, bo na ten moment nikt lepszego nie miał. Popędzili przez korytarz na zewnątrz, gdzie też toczyła się dalej walka. Kultyści nie odpuszczali i walczyli tak długo jak potrafili.
Aizawa się rozejrzał w poszukiwaniu swoich uczniów. Todoroki i Bakugo idealnie nadawali się do tego zadania ze względu na ich niszczycielskie dary. Hawks rozglądał się za Endevadorem, który był w pełni pochłonięty walką ze sporą grupą przeciwników.
Nie było łatwo do nich dotrzeć, bo zaraz jak tylko wyszli, dopadła do nich grupa. Ataki mieli nieprzemyślane, lecieli na łeb na szyję, ale zabierali im cenny czas. Jako mięso armatnie sprawdzali się świetnie, opóźniali ich, a to mogło zaważyć na powodzeniu ich misji.
‒ Todoroki! Bakugo! ‒ Aizawa dopadł do swoich uczniów, którzy powalili kolejnych przeciwników. ‒ Potrzebuje was na dole, Dabi przebudził istotę, ale nie jest w pełni gotowa, jeszcze mamy szansę ją zniszczyć.
‒ Edeavour! ‒ Hawks przyszpilił kultystę, który próbował od tyłu dźgnąć bohatera numer jeden. ‒ Dabi obudził potwora, musimy go spalić nim w pełni się rozbudzi! Crystal trzyma go w piwnicy, ale jest słaba, jej kryształy mogą puścić w każdej chwili.
Cała piątka przedarła się z powrotem do piwnicy, chociaż próbowano ich zatrzymać. Aizawa się nie oszczędzał, czuł jak oczy coraz mocniej go piekły, ale nie zatrzymał się ani na sekundę. Napędzany adrenaliną, zupełnie zapomniał o bólu i ograniczeniach.
Hawks też nie zważał na swoje obrażenia, wcześniejsze płomienie Dabiego zdążyły trochę go osmolić, a przez szybkie i nieprzemyślane działanie, kilka razy oberwał od wroga. Teraz jednak tym się nie przejmował, pędził ile sił do piwnicy.
Obydwoje tak naprawdę nie biegli, aby powstrzymać potwora. Biegli do Misaki.
CZYTASZ
Shards of pain
FanfictionCiężko jest odnaleźć swoje miejsce. Chociaż obrałam ścieżkę bohaterki, cały czas trzymają mnie wątpliwości. Czy dobrze zrobiłam, że przyjęłam tę posadę nauczycielki? Nie sądziłam, że mój były nauczyciel i denerwujący ptaszor tak bardzo wpłyną na moj...