Misaki przyszykowana na dzisiejsze spotkanie z bohaterem numer dwa, stała przed bramą i na niego czekała. Jak zwykle nie mogła usiedzieć i przyszła szybciej ponad dziesięć minut. Kręciła się w miejscu, co chwilę coś klikała na telefonie, ale czas nieubłaganie się ciągnął, a Hawksa nigdzie nie było widać.
‒ Wybierasz się gdzieś?
Misaki cała podskoczyła, Aizawa powinien się nauczyć, że nie wolno się tak podkradać do ludzi. A jakby miała słabe serce i właśnie zeszłaby na zawał? Jego kroki były bezszelestne, poruszał się niczym duch.
‒ Mamy piątek, nie muszę siedzieć w szkole.
‒ Tak, ale po ostatnim...
‒ Wolne dobrze mi zrobi ‒ ucięła kolejny temat o jej ataku ‒ oderwę się od stresu, zapomnę o tym i będzie mi lepiej.
‒ Nie przemęczaj się ‒ położył dłoń na jej ramieniu, była taka ciepła ‒ Recovery kazała ci się oszczędzać.
‒ Aizawa, nie traktuj mnie jak dziecka ‒ dobrze o tym wszystkim wiedziała ‒ wiem, że muszę uważać. Nie zrobię niczego głupiego.
‒ Będzie bezpieczna, dopilnuje tego.
Hawks pojawił się w możliwie najlepszym i najgorszym momencie. Aizawa widząc bohatera numer dwa, skrzywił się. Był zawodowcem, nie mógł tego zaprzeczyć, ale to jak działał w mediach... Byli z dwóch różnych światów. Chłopak był zbyt optymistyczny, zwłaszcza po tym co się wydarzyło. Jego blizna na połowę twarzy powinna mu o tym przypominać, ale zdaje się jej w ogóle nie zauważał.
‒ Mogę ją porwać? ‒ nonszalancko stanął z ramionami skrzyżowanymi na piersi. ‒ Zadbam o nią odpowiednio.
‒ Jest dorosła ‒ Aizawa wymownie na nią spojrzał ‒ baw się dobrze.
Odwrócił się na pięcie i wrócił na teren szkoły. Misaki czuła jak powoli ścisk w żołądku odpuszczał. Chociaż miała wrażenie, że z Aizawą jej stosunki się nieco ociepliły to nadal ją przerażał. Walczyła z tym, starała samej sobie udowodnić, że byli sobie równi, jednak nie miała wpływu na swoje mięknące kolana przy nim.
‒ Wszystko dobrze? ‒ Hawks widział, że coś było nie tak. ‒ Nie chciałem, ale trochę słyszałem. Jesteś chora?
‒ To nic ‒ machnęła ręką ‒ męczyła mnie gorączka, ale już nic mi nie jest. Aizawa powinien przestać mnie traktować jak ucznia.
‒ Brzmiał na naprawdę zmartwionego.
Tak, był zmartwiony, bo doszło do ataku zaraz pod jego nosem. Nie zdołał niczego zrobić, a do tego atak pojawił się zaraz po ich burzliwej wymianie zdań. Wszystko wskazywało na to, że widział swoje przyczynienie do całej sytuacji, a potem dwa dni spędziła z gorączką w łóżku i ledwo kontaktowała ze światem. Do tego jej ręka nadal się nie zagoiła w pełni.
‒ Gotowa trochę pobujać w obłokach? ‒ wyciągnął do niej rękę.
Podała mu swoją dłoń, którą mocno chwycił. Przyciągnął ją do siebie i dobrze złapał, aby czasem mu się nie wyślizgnęła i nie zaczęła spadać. Jeśli ją upuści, na pewno mu nie uwierzy, że to był przypadek. Zresztą, nie powinno wyjść do takiego wypadku, obiecał, że zawsze będzie ją trzymać i nie ma czego się bać. Hawks zamierzał dotrzymać tej obietnicy.
Misaki najpierw poczuła jak jej żołądek podszedł do gardła, serce zabiło szybciej, ale po chwili już było lepiej. W powietrzu nagle jakby wszystko zniknęło. Znów była tylko ona i Hawks, a świat pod nimi był malutki i nieważny. Wzmocniła swój uścisk na jego szyi i delikatnie się odchyliła, głowa jej swobodnie wisiała, a ona napawała się pięknem nieba.
CZYTASZ
Shards of pain
FanfictionCiężko jest odnaleźć swoje miejsce. Chociaż obrałam ścieżkę bohaterki, cały czas trzymają mnie wątpliwości. Czy dobrze zrobiłam, że przyjęłam tę posadę nauczycielki? Nie sądziłam, że mój były nauczyciel i denerwujący ptaszor tak bardzo wpłyną na moj...