Niesprawny umysł

97 14 2
                                    

Dzień był ponury. Jakby pogoda rozumiała humory Aizawy i Misaki i się z nimi utożsamiała. Na szarym niebie zawisły, ciemne chmury z których od rana lał deszcz i nie zanosiło się na to, aby miało przestać padać chociaż na sekundę.

Po telefonie do Komisji, już następnego dnia zaczęło działania. Nie marnowali ani sekundy. Aizawa pomógł Misaki wyjść z auta i stanęli przed wielkim budynkiem szpitala. Trzymała się kurczowo jego ramienia, jakby za chwilę mieli ją od niego zabrać.

Rejestratorka pokierowała ich do ordynatora, który pił kawę w swoim gabinecie wraz z szefem Komisji. Hawks stał oparty o ścianę. Wszyscy spojrzeli na nich jak tylko otworzyli drzwi.

‒ Cieszymy się, że tak szybko podjęłaś decyzję, Crystal ‒ szef Komisji uścisnął jej dłoń.

‒ To mój obowiązek ‒ spojrzała na Hawksa ‒ jedyne, słuszne rozwiązanie.

Odwrócił od niej wzrok. Czuł się winny, jakby ją do tego przymusił. Tak, był za tym planem, bo nie widział innego rozwiązania, ale teraz... Widząc ją tak przygaszoną, nie był w stanie myśleć o dobru świata. Chciał ją stąd zabrać, żeby nie musiała się temu poddawać.

‒ Operacja będzie szybka i bezbolesna ‒ ordynator zapewnił ‒ nadajnik umieścimy ci o tutaj ‒ podszedł do niej i narysował palcem kółko za uchem. ‒ Będziemy znali twoją pozycję i szybko odnajdziemy, więc kult nie zdąży zrobić ci krzywdy.

Kłamał, wiedziała o tym. Nawet jeśli zostanie już porwana, to czy od razu rzucą się do pościgu? Pewnie poczekają dzień, może dwa, aby dać tym czubom swobodę, aby pomyśleli że wygrali. Uśpienie ich czujności to jeden z kroków planu, a jak inaczej to zrobić jak nie podejmować żadnych działań.

‒ Zaczynajmy już ‒ mruknęła.

‒ Zaprowadzę cię do sali ‒ lekarz poszedł przodem ‒ Eraserhead, możesz tutaj zaczekać.

‒ Idę z nią ‒ nie odstąpił jej na krok.

‒ To nie najlepszy...

‒ Macie ją wrzucić do gniazda potwora ‒ Hawks się odezwał ‒ dziwicie się, że chce mieć pewność, że wszystko się uda? Dajcie mu a nią iść.

‒ No dobrze, tylko proszę nie przeszkadzać.

Sala operacyjna czekała z wielkim fotelem na środku. Misaki z walącym sercem i spoconymi dłońmi usiadła. Nie puściła dłoni Aizawy nawet na sekundę. Za chwilę miała zostać zaczipowana niczym zwierze, aby właściciel zawsze wiedział gdzie była.

‒ Poczujesz nieprzyjemny ból ‒ lekarz przygotował strzykawkę ze znieczuleniem ‒ za dziesięć minut nie będziesz już czuć niczego przez następne, kilka godzin.

‒ Miejmy to z głowy.

Wzięła głęboki wdech i mocno zacisnęła zęby, kiedy igła wbiła się w jej kark. Rozdzierający i punktowy ból wycisnął jej pojedyncze łzy, które zebrały jej się w oczach. Zamrugała kilka razy, aby odgonić drażniące łzy.

‒ Możesz być trochę ogłupiała po znieczuleniu, to normalna reakcja ‒ wytłumaczył lekarz ‒ jakbyś za dużo wypiła, ale nie ma czym się martwić, jak mówiłem, to tylko na kilka godzin.

Czuła jak jej głowa robiła się coraz cięższa i traciła panowanie nad własną szyją i ramionami. Jakby stały się obcą częścią ciała nad którą nie miała zupełnie kontroli.

‒ Dobrze, czy czujesz to? ‒ lekarz nacisnął na jej policzek.

Misaki coś zamamrotała, nawet język miała ciężki. Zdawało jej się, że złożyła poprawną odpowiedź, ale tak naprawdę z jej ust wydobył się tylko niezrozumiały bełkot.

Doktor unieruchomił jej głowę i sięgnął po skalpel, wykonał pierwsze nacięcie, nawet nie drgnęła, w ogóle niczego nie poczuła. Patrzyła tylko z maślanymi oczami na Aizawę, który nadal trzymał jej dłoń.

Nadajnik został umieszczony w Misaki, lekarz przejechał palcem po otwartej ranie, która w kilka sekund się zabliźniła i pozostała po niej jedynie jasna szrama, ledwo widoczna.

‒ To wszystko, widzę, że mamy już sygnał ‒ ordynator spojrzał na urządzenie odbierające. ‒ Najlepiej jakby się położyła.

Misaki uwiesiła się na Aizawie, nogi miała sprawne, ale nie mogła tego powiedzieć o swojej głowie. Czuła jakby była zupełnie inną osobą, jakby jej góra nie należała do niej.

‒ Powoli ‒ Aizawa przytrzymał ją żeby nie poleciała na ziemię ‒ kompletnie odleciałaś, co?

‒ Ja nie latam, głupi ‒ uderzyła palcem w jego nos ‒ Hawks ma skrzydła!

Przewrócił oczami, więc tak będzie do końca dnia? Zamiast klasy, będzie niańczyć ją. Dosłownie, bo chociaż nogi miała sprawne, ledwo nimi przebierała. Przerzucił jej ramię przez swoją szyję i mocniej objął, prowadził ją przez korytarz, słuchając jej niesamowitych historii o chmurach.

‒ Jak operacja? ‒ Hawks wyszedł im na spotkanie. ‒ Widzę, że Misaki jest cała.

‒ Hawks! ‒ Misaki wyrwała się i rzuciła się na chłopaka. ‒ Polatajmy, Aizawa mi mówił, że odleciałam.

‒ Dostała sporo znieczulenia ‒ Aizawa wytłumaczył jej zachowanie. ‒ Wracajmy do mieszkania.

‒ Powiadomcie mnie jak będzie już wszystko w normie, trzeba będzie przejść do następnego kroku.

‒ Chcę latać! ‒ przywarła mocniej do Hawksa. ‒ Powiedz mu.

‒ Musisz iść, ptaszyno ‒ oderwał ją od siebie ‒ polatamy jak wydobrzejesz.

Pozwoliła zaprowadzić się im do samochodu, cały czas mamrotając o tym jaką miała ochotę na gofry z dużą ilością bitej śmietany i wiórkami kokosowymi. Chociaż ledwo mogła poruszać ustami, buzia jej się nie zamykała i cały czas znajdowała nowy temat, aby tylko paplać.

Aizawa miał wrażenie, że głowa mu wybuchnie, a jeszcze jak na złość utknęli w korku. Miał ochotę dziewczynę zakneblować swoimi szarfami.

‒ Dlaczego Hawks z nami nie pojechał?

‒ Nie mieszka z nami, więc po co?

‒ Obiecał, że polatamy.

‒ Jak wydobrzejesz, na razie ledwo siedzisz.

‒ Wcale nie ‒ oburzyła się ‒ nic mi nie jest!

‒ Tobie nigdy, nic nie jest ‒ oparł ją o swoje ramię widząc jak jej głowa leciała na szybę. ‒ Odpocznij, nie myśl o nim.

‒ Mogę myśleć tylko o tobie ‒ uśmiechnęła się zalotnie ‒ lubię o tobie myśleć ‒ jej dłoń powędrowała na jego krocze.

‒ Misaki ‒ złapał za jej nadgarstek, widział jak kierowca na nich zerkał ‒ uspokój się.

‒ Nie lubisz mnie ‒ w jej oczach pojawiły się łzy ‒ nie podobam ci się.

‒ Co? ‒ była kompletnie rozchwiana i bliska płaczu. ‒ Oczywiście, że mi się podobasz! ‒ zapewnił.

‒ Nie kochasz mnie!

Po jej policzkach popłynęły rzeki łez. Aizawa zupełnie zesztywniał nie wiedząc co już z nią zrobić i jak przegadać do jej znieczulonego mózgu, który nie przyjmował żadnych informacji i bodźców.

Jej słowa jednak w jakiś sposób go poruszyły, sprawiły, że serce na sekundę mu się zatrzymało. Była dla niego ważna, jeśli nie najważniejsza i odkąd ich związek w końcu przestał być jedną, wielką niewiadomą, starał się to podkreślać. Pokazywać, że nie chciał jej stracić.

Nigdy jednak nie powiedział, że ją kochał. Ona też jakoś nie kwapiła się na wyznania prosto z serca. Teraz... Kiedy zarzuciła mu, że jej nie kochał, poczuł dziwne ukłucie w sercu. A to dlatego, że wiedział, że to nie prawda. Był tego pewny.

Kochał ją. Całym sercem.

Shards of painOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz