‒ A co dalej? ‒ Aizawa chyba najbardziej był przeciwny szalonemu planu Komisji.
‒ Nie wiemy co się stanie jak już mnie będą mieli ‒ Misaki miała wiele wątpliwości. ‒ Co jeśli od razu mnie zabiją?
‒ Wiesz, że jesteś bezpieczna, póki chcą odzyskać Diamentis, nie skrzywdzą cię.
‒ Nie, nie zabiją mnie, ale jestem pewna, że skrzywdzą ‒ byli w końcu szalonymi potworami.
Sama chciała zaatakować, uderzyć i w końcu wygrać, więc dlaczego teraz jej dłonie drżały, a gardło było niewyobrażalnie suche? Inaczej sobie to wyobrażała, musieli działać razem i pod żadnym pozorem nie pozwolić, aby sekta ją zdobyła. A teraz nagle miała im po prostu pozwolić zabrać się, poddać się i czekać na ratunek?
‒ Plan jest taki, aby wczepić ci nadajnik, będziesz naszym lokalizatorem.
‒ Świetnie, więc jeszcze komisja chce mnie zaczipować.
‒ To jedyne wyjście, nie wiadomo ile jeszcze zajmie nam poszukiwanie sekty. Z tobą możemy zdobyć przewagę.
Ciepła dłoń Aizawy spleciona z jej, trzymała ją jedynie przy zdrowych zmysłach. Miała wrażenie, że za chwilę zwymiotuje albo upadnie. Nie chciała sobie nawet wyobrażać co sekta z nią zrobi, jak już ją dopadnie. Samo odzyskanie Diamentis nie wystarczyło, będą musieli się jeszcze na niej zemścić za zabicie bogini.
‒ I nie ma innego wyjścia? ‒ zapytała łamiącym się głosem. ‒ Pozostaje tylko to?
‒ Na pewno możemy wymyślić coś innego ‒ Aizawa próbował zmienić zdanie Hawksa na temat planu. ‒ To zbyt ryzykowne.
‒ Przepraszam, ale sądzę... Że to najlepsze rozwiązanie i najszybsze. Pozwoli nam praktycznie od razu przejść do ataku ‒ widział, że nie zadowolił ich, liczyli że stanie po ich stronie, ale musiał stać po stronie dobra społeczeństwa. Tak jak zawsze. ‒ Staw się jak najszybciej w biurze Komisji, nie możemy już zwlekać.
‒ Ja... muszę się zastanowić.
Nie miała nad czym, dobrze wiedziała, że nie miała innego wyjścia, ale nie chciał już więcej jej ranić i dołować. Widział, że wystarczająco dużo na dzisiaj usłyszała. Nie chciał też dłużej narażać się Aizawie, bo po jego minie wyczytywał, że jeszcze słowo i będzie musiał się zbierać z ziemi.
‒ Wiesz, że to jedyne rozwiązanie ‒ rzucił wychodząc.
Nie mogło być jedynym. Musiał istnieć inny sposób, inny plan w którym nie była oddzielana od reszty, od Aizawy. Wszystko tylko nie to. Była gotowa walczyć, ale wiedziała że nie poradzi sobie z tym wszystkim sama. Powinni przeprowadzić atak w grupie, aby mieć jak największą przewagę.
Rozsiadła się wygodniej na kanapie i wcisnęła twarz w poduszkę. Chciała krzyczeć, ale nie była w stanie. Komisja dawała jej czas na zastanowienie, ale dobrze wiedziała, że nie miała wyboru. Jako pełnoprawna bohaterka musiała słuchać ich rozkazów, niczym pies.
Nawet jeśli nie zgodzi się na ich plan i będzie się opierać, wydadzą jej polecenie, albo zabiorą jej licencję. Jej wolność wyboru w tym przypadku była tylko ułudą. Musiała zostać przynętą. To było dla nich jedyne wyjście, podjęli już decyzję.
Poczuła jak dłoń Aizawy ląduje na jej nodze. Masował delikatnie jej udo, nic nie mówił, bo co powiedzieć w takiej sytuacji? Wiedział jak sekta ją przerażała, ile bólu i cierpienia przez nich miała w swoim życiu. Chciała z nimi walczyć, a teraz kazano jej się im poddać. Po prostu, bez walki. Miała czekać na ratunek innych, kiedy sama powinna to zakończyć.
Nie była damą w opałach, była bohaterką, która miała chronić innych. Cały czas, jednak wszyscy skakali wokół niej jakby za chwilę miała cała się połamać. Miała dosyć bycia ofiarą, chciała w końcu zostać obrońcą. Symbolem na który wszyscy będą patrzeć z podziwem, a nie politowaniem.
‒ Nie mamy innego wyjścia ‒ podniosła twarz z poduszki ‒ muszę to zrobić.
‒ Nie pozwolę na to.
‒ Przecież wiesz, że nas do tego zmuszą.
‒ Oddam cały świat ‒ ujął jej twarz w dłonie ‒ ale nie ciebie.
‒ Jesteśmy bohaterami, musimy się poświęcić dla innych.
Aizawa zacisnął zęby i odwrócił od niej wzrok. Był wściekły, cały aż się trząsł. Misaki ujęła jego dłoń i delikatnie ucałowała. Obydwoje byli zmuszani przez rząd do poddania się. Ona musiała im ulec i pozwolić sekcie na porwanie, a Aizawa musiał na to patrzeć. Pozwolić, aby odebrali mu ukochaną.
Była to dla nich próba, jako bohaterów, ale jako i kochanków. Aizawa starał się myśleć racjonalnie, o tym co dobre dla świata, ale nie potrafił, bo Misaki była dla niego ważniejsza. Nie liczyło się społeczeństwo czy świat, jeśli straci ją to nic nie będzie miało więcej sensu.
‒ Poradzę sobie ‒ zapewniła ‒ wiesz, że nie tak łatwo mnie zabić.
‒ Nie wiemy co z tobą zrobią.
‒ Nie zabiją i to najważniejsze.
‒ Połamię każdą rękę, która cię tylko skrzywdzi ‒ nachylił się nad nią i pocałował ‒ zapłacą, jeśli z głowy spadnie ci chociaż włos.
Obydwoje wiedzieli, że ją skrzywdzą. Byli nienormalni, nie mogli jej zabić, ale z chęcią przysporzą jej sporo bólu. Byli tego pewni. Nikt tak nie kochał zemsty jak Dabi.
‒ Zadzwonię do Komisji ‒ wspięła się na kolana Aizawy ‒ ale jutro.
‒ Pewnie będą chcieli od razu przystąpić do działania.
‒ Dlatego jutro zadzwonię ‒ oplotła jego szyję ramionami ‒ a dzisiaj chcę już przestać o tym myśleć.
Pocałowała go, wplotła palce w jego włosy i przysunęła się jeszcze bliżej. Chciała na chwilę zapomnieć, oddać się rzeczom mniej ważnym niż ratowanie świata.
‒ Chyba wiem jak ci w tym pomóc ‒ poczuła jak dłonie Aizawy zjechały na jej tyłek.
Ich usta ponownie spotkały się w namiętnym pocałunku, który odsunął od nich wszelkie zmartwienia. Kiedy mieli siebie nawzajem, czuli swój dotyk i ciepły oddech na skórze, nic się nie liczyło. Ta chwila była dla nich i tylko ich.
Aizawa zrzucił Misaki z kolan na kanapę i zawisł nad nią. Jego usta powoli sunęły w dół szyi, zahaczył zębami o delikatną skórę obojczyków. Zaskoczona Misaki westchnęła głośno. Czuła jak robiło jej się coraz bardziej gorąco i marzyła żeby pozbyć się już uciążliwych ubrań.
On miał więcej cierpliwości od niej. Wrócił do jej ust, a jego dłonie wślizgnęły się pod jej bluzkę. Uśmiechnął się słysząc jak reagowała na jego dotyk, jak cała drżała pod nim.
Odsunęli się od siebie, ale tylko na chwilę, zerwali z siebie nawzajem koszulki, stanik Misaki poleciał gdzieś za kanapę. Teraz się tym nie przejmowała, nie myślała o niczym innym niż o ustach Aizawy i jego palcach, które sprawiały, że jej zmysły wariowały.
‒ Aizawa, proszę ‒ była bliska krzyku.
CZYTASZ
Shards of pain
FanfictionCiężko jest odnaleźć swoje miejsce. Chociaż obrałam ścieżkę bohaterki, cały czas trzymają mnie wątpliwości. Czy dobrze zrobiłam, że przyjęłam tę posadę nauczycielki? Nie sądziłam, że mój były nauczyciel i denerwujący ptaszor tak bardzo wpłyną na moj...