‒ Dziękuję za herbatę ‒ Midoriya przyjął kubek od Misaki. ‒ I za to co pani powiedziała.
‒ Sądzę, że jestem jedyna która jest w stanie pojąć twój strach ‒ usiadła naprzeciw niego przy stole. ‒ Wszyscy dorastali ze swoimi darami, my musieliśmy dorosnąć do nich.
‒ Jeśli mogę spytać ‒ chłopak spojrzał na swoje odbicie w herbacie ‒ jak ktoś przekazał pani dar?
‒ Cóż ‒ odkąd wróciła do U.A. temat Diamentis odżył ‒ nie było to do końca dobrowolnie w sumie to wypadek i jakiś cud ‒ uśmiechnęła się ‒ urodziłam się nieobdarzona, w wieku czternastu lat zostałam zaatakowana przez przestępczynie, ledwo przeżyłam, ona zginęła... Ale po przeszczepie jej organów okazało się, że przejęłam jej dar.
‒ Przeszczep? Lekarz mi mówił, że ważna jest zmiana genetyczna w naszych kościach, dokładnie u stóp ‒ Midoriya wyglądał na porwanego jej historią.
‒ Moje nogi ‒ pamiętała ten czas, kiedy była przykuta do wózka, a potem te długie rehabilitacje ‒ zostały zmiażdżone, moje kości to były drobne odłamki, które starannie na nowo złożono. Po moim wybudzeniu ze śpiączki wydawało się być wszystko w normie ‒ przypomniał jej się pierwszy incydent z darem, o mało nie zabiła swojej klasy ‒ potem odkryłam swój dar, byłam przerażona. Nagle się okazało, że kryształy które o mało mnie nie zabiły, teraz należały do mnie.
Cała jej klasa traktowała ją niczym powietrze, jako jedyna nieobdarzona nie była dla nich ważna. Zawsze pomijana w imprezach pozaszkolnych, kiedy wszyscy się integrowali, ona zamykała się w swoim pokoju i czytała albo oglądała anime. Tamtego dnia, kiedy jeden z jej kolegów z klasy postanowił z niej zażartować i przykleić zeszyt do ławki, po prostu nie wytrzymała. Nadal pamiętała tamtą wściekłość, nigdy im nie wadziła, więc dlaczego postanowili z niej żartować? Nie mieli prawa. Wtedy pojawiły się pierwszy raz, wystrzeliły z jej ręki na pół klasy i cudem nikt nie ucierpiał... Poza nią.
‒ Strach towarzyszył mi całe życie, nadal przy mnie jest ‒ upiła łyk herbaty ‒ w U.A. nauczyłam się nad tym panować, nie raniłam się, nie raniłam innych, dar w końcu stał się mój, ale zawsze ‒ odchyliła się na krześle ‒ przeraża mnie myśl, że mogę nad nim stracić kontrolę i stanę się bezradna jak kiedyś.
‒ Jak panować nad tym strachem? Czasem mam wrażenie, że mnie rozerwie od środka.
‒ Naucz się oczyszczać umysł ‒ wskazała palcem na swoje czoło ‒ i nie pozwalaj, aby lęki do ciebie przemówiły. Wyobraź sobie psa za płotem.
‒ Psa? ‒ spojrzał na nią zmieszany.
‒ Wiem głupio brzmi, ale nauczył mnie tego Aizawa. Twoje lęki to pies za płotem, może jedynie szczekać, ale cię nie ugryzie, chyba że mu na to pozwolisz. To samo z lękami, nie wygrają z tobą, chyba że na to pozwolisz.
‒ Pan Aizawa?! To on panią uczył?
‒ No tak, nie wiecie, byłam jego podopieczną w liceum ‒ przypomniała sobie jak ją przerażał, był największym postrachem w szkole i w sumie nadal był. ‒ Nie cierpiał mnie, pewnie gdyby nie interwencja dyrektora to wyrzuciłby mnie po pierwszych zajęciach.
‒ Tak, to brzmi jak on ‒ uczeń przypomniał sobie swoje pierwsze zajęcia z nim.
‒ Ma specyficzny tok nauczania, ale działa, po wyjściu ze szkoły dar był tylko mój.
‒ Nie chcę być niegrzeczny ‒ Midoriya bawił się swoimi palcami ‒ ale czy ostatnia nieobecność i bandaże... Czy to przez pani dar.
Był bystry i spostrzegawczy, szybko połączył ze sobą fakty. Mogła powiedzieć, że to przez Diamentis, ale czy nie byłaby to wygodna wymówka? Tak, pojawienie się jej na nowo na pewno w jakimś stopniu przyczyniło się do chwilowej utraty kontroli, ale w pełni zawiniła sama Misaki. Pozwoliła, aby strach i lęki przejęły jej umysł. Przez swoje zwątpienie pozwoliła im prowadzić jej ciałem, a to skończyło się katastrofą.
‒ Nie przejmuj się tym ‒ nie odpowiedziała jednoznacznie, nie chciała go okłamywać, ale też nie zamierzała go niepotrzebnie martwić ‒ mam wszystko po kontrolą.
***
Daiki Ito zapisał się na nagłówkach największych gazet po swoim skoku na bank narodowy w którym wymordował ponad dwadzieścia osób i udało mu się zbiec bohaterom, jednak bez pieniędzy. Posługiwał się jakże uroczym przydomkiem Kira i to do niego należała krew spod paznokci ofiary z mieszkania.
Misaki patrzyła na wszystkie materiały, które udało się zdobyć Hawksowi. Typ wydawał się bardzo egocentryczny i lubił być w centrum uwagi, jednak to był jego jedyny występek. Po tym cały świat o nim zapomniał i nie przypominał o sobie.
‒ Więc był jednym z napastników ‒ spojrzała na Hawksa, który wydawał jej się dziwnie niespokojny ‒ dlaczego ofiara wpuściła go do mieszkania? ‒ chwyciła za filiżankę herbaty, którą zaparzył jej Hawks.
‒ Nie wiem, napastników było dwóch, tak wyszło z naszych ustaleń.
‒ Nie wiemy kim był ten drugi?
Bohater przełknął ciężko ślinę, Dabi powstał z grobu, aby zabić Misaki w jej mieszkaniu. Niestety na darmo, bo jej tam nie zastał. Dał jednak jednoznaczny sygnał, że żył, pokazał się mu w końcu sam na oczy.
‒ Drugim napastnikiem był Touya Todoroki.
O mało nie udławiła się herbatą. Nie mógł mówić prawdy, to nie był najlepszy moment na jego głupie żarty. Touya nie żył, zginął podczas walki w wielkiej eksplozji, znaleziono jego szczątki.
‒ Dabi? ‒ zaśmiała się. ‒ Przecież to nie możliwe, on nie żyje.
‒ Też tak myślałem! Sam przecież widziałem jak płomienie pochłaniają jego ciało ‒ Hawks złapał się za głowę. ‒ Ale kiedy kręciłem się po miejscu zbrodni, znalazłem jego kolczyk, ofiara musiała go zerwać podczas szarpaniny.
‒ To nie dostateczny dowód, każdy może nosić kolczyki!
Im bardziej zbliżali się do sekty, tym mroczniejsze sekrety wychodził, jednak to było już za wiele. Jakim cudem Dabi nadal mógł chodzić po ziemi? Hawks po prostu dał porwać się emocją i strachowi, jeden kolczyk nic nie znaczył, było takich milion na świecie.
‒ Widziałem go ‒ spojrzał na nią śmiertelnie poważnie. Wiedziała, że nie kłamał. ‒ Poluje na naszą dwójkę.
‒ Jak to widziałeś!? Kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć!? ‒ Misaki poderwała się z krzesła, czuła jakby traciła grunt pod nogami. ‒ Jesteś pewien, że to on?!
‒ Gdybym nie był pewny, nie mówiłbym ci tego! Widziałem go całego i zdrowego, gapił się na mnie, a potem zniknął w uliczce.
‒ I za nim nie poleciałeś?! Jest w sekcie, to cholerne niebezpieczne!
‒ I właśnie dlatego za nim nie poleciałem ‒ dawno nie czuł tak paraliżującego strachu jak w tamtej minucie. ‒ Już raz mnie pokonał, nie mam szans z jego płomieniami.
Misaki przypomniała sobie jego stan sprzed ponad roku. Wszędzie było głośno o jego osobie, a największym pytaniem było to czy jego skrzydła zdołają odrosnąć. Czy bohater numer dwa wróci do służby czy jednak będzie musiał się wycofać w cień.
Udało mu się wrócić, udawał że nic się nie działo. Swoją postawą pokazywał, że świat żył dalej, że nie mogli pozwolić, aby mroczne wydarzenia przeszłości zniszczyły ich piękne społeczeństwo. Tak naprawdę na jego ciele jak i duszy było pełno blizn, a po zobaczeniu Dabiego tamtej nocy poczuł jak rany otworzyły się na nowo.
Jak mógł chronić ludzi, kiedy bał się o samego siebie?
CZYTASZ
Shards of pain
FanficCiężko jest odnaleźć swoje miejsce. Chociaż obrałam ścieżkę bohaterki, cały czas trzymają mnie wątpliwości. Czy dobrze zrobiłam, że przyjęłam tę posadę nauczycielki? Nie sądziłam, że mój były nauczyciel i denerwujący ptaszor tak bardzo wpłyną na moj...