Koniec świata

100 11 0
                                    

Dabi opadł na kolana. Zdążył stracić dużo krwi co skutecznie go spowolniło i sprawiło, że Misaki nie musiała się nim martwić jako wrogiem. Jej serce bohaterki jednak nie potrafiło tak po prostu pozwolić mu wykrwawić się na brudnej podłodze.

Chwyciła kawałek materiału pod którym leżały narzędzia chirurgiczne i podarła na mniejsze części. Zaczęła owijać go wokół rany chłopaka, aby chociaż trochę zatamować krwawienie. Dabi tylko się śmiał.

‒ Nawet teraz nie możesz zapomnieć o ratowaniu innych, co?

‒ Zamknij się, bo zmienię zdanie.

‒ Co ci to da? Przecież chciałaś żeby mnie zabili.

Może i chciała, ale to były jej tylko mroczne żądze, które nie powinny wychodzić na światło dzienne. Była bohaterką, ratowała innych i w momencie, kiedy widziała jak się wykrwawiał, nie mogła pozostać bierna. Musiała chociaż spróbować go uratować.

‒ Robisz to dla siebie ‒ jego głos słabł ‒ żeby sumienie bohaterki cię nie gryzło.

‒ Nawet jeśli, co z tego!? ‒ wrzasnęła zaciskając mocniej materiał. ‒ To źle, że próbuję być dobra!?

Jej rozchwianie osłabiło kryształy, które więziły istotę idealną, udało mu się poruszyć. Misaki wypuściła kolejną falę, która go zatrzymała w miejscu. Zaklęła pod nosem, dała uśpić swoją czujność i pozwoliła mu wytrącić się z równowagi. Był takim samym manipulatorem jak Diamentis. Nie liczył się z tym, że właśnie umierał, chciał za wszelką cenę wypełnić plan, uwolnić ich potwora, aby szerzył dalej chaos.

Nie zamierzała mu na to pozwolić. Uratuje go i wpakuje do więzienia w którym zgnije do końca swoich dni, a potwór nie ujrzy nawet światła dziennego. Oby Aizawa i Hawks się pośpieszyli, bo zostawało coraz mniej czasu. Widziała powoli mroczki przed oczami i czuła jak całe ciało mrowiło. Długo się nie utrzyma.

‒ Jesteś naiwna laleczko ‒ Dabi słabo się zaśmiał ‒ twoje dobro cię zgubiło.

Poczuła przeszywający ból. W pełni skupiła się na potworze, nie chciała mu pozwolić na kolejne rozproszenie. Nie chciała żeby jej rozchwianie uwolniło bestię. Uznała, że był zbyt słaby przez utratę krwi na jakikolwiek atak.

A teraz właśnie miała w brzuchu wbity sztylet. Myślała, że go upuścił, nie zauważyła kiedy po niego sięgał. Opadła na zimny beton, a ich krew się złączyła. Biała szata szybko nasiąkła czerwienią.

‒ Jeśli mam umrzeć, to zabieram cię ze sobą.

Misaki zajęczała cicho. Jej kryształy stały się tak kruche, że potwór bez problemu skruszył je na drobny mak. Leżąc na ziemi widziała jak otrzepywał się z błyszczących odłamków i jak do sali wpada Aizawa i Hawks z obstawą, która miała potwora unicestwić. Jak dobrze, zdążyli. Świat miał nadzieję na lepsze jutro. Chociaż on, bo ona... Zamknęła oczy. Tak bardzo bolało ją ciało.

Hawks pierwszy ją zobaczył i dopadł do jej bezwładnego ciała.

‒ Przep... roś ode... mnie ‒ powiedziała cicho ‒ Sho...ute, że dałam... się...

Skrzywiła się, nie mogła dokończyć, każde słowo sprawiało jej tylko więcej bólu.

‒ Nie, nie, nie ‒ do oczu napłynęły mu łzy, to nie mogło się tak skończyć ‒ Aizawa! ‒ zawołał. ‒ Chodź tu i mi pomóż!

Zajęty unieruchomieniem istoty, nie spostrzegł w jakim stanie była Misaki. Znieruchomiał, kiedy zobaczył ją w przesiąkniętych od krwi szatach, bezwładna w ramionach Hawksa, który starał się cokolwiek zrobić, aby ją ocucić i ratować.

Nagle poczuł jakby znów miał siedemnaście lat i patrzył na zawalony budynek pod którym leżało ciało jego przyjaciela. Nagle ogarnęła go niemoc i tylko stał, jakby ktoś go zamroził, chociaż w pomieszczeniu było gorąco od płomieni, które skutecznie niszczyły potwora, który miał jeszcze zbyt słabe ciało.

‒ Ogłuchłeś!? ‒ Hawks był wściekły, teraz powinien być przy niej. ‒ Aizawa!

Nie, słyszał i widział wszystko aż za dobrze. Misaki na chwilę otworzyła oczy, delikatnie je uchyliła, bo nawet to wymagało zbyt dużo wysiłku. Widziała ogromną łapę potwora, który wił się w walce o życie, łapę która zmierzała w stronę głowy Aizawy.

Skupiał się teraz na niej, nie na otoczeniu i nie zauważył zagrożenia. Dlaczego był taki głupi? Zacisnęła zęby, musiał zająć się ich klasą. Musiał dopilnować, aby stali się wspaniałymi bohaterami. Przyłożyła dłoń do ziemi i resztkami sił stworzyła kryształy, które ochroniły go przed uderzeniem. Potwór rozkruszył jej diamenty.

‒ Co ty wyprawiasz?! ‒ Hawks nie wiedział co jej strzeliło do głowy, nie powinna się ruszać. ‒ Błagam, nie ruszaj się, nie pogarszaj swojego stanu.

‒ Kocham go ‒ po jej policzkach spłynęły pojedyncze łzy ‒ on nie... może umrz...eć.

Ostatni raz się uśmiechnęła. Jej kąciki ust delikatnie powędrowały ku górze, kiedy ostatni raz spojrzała na twarz swojego ukochanego. Miała nadzieję, że nie będzie mieć jej za złe, że go nie posłuchała i dała się zabić.

‒ Misaki! ‒ Hawks potrząsnął jej bezwładnym ciałem, kiedy zamknęła oczy. ‒ Misaki Kesshou! Obudź się! ‒ jego łzy łączyły się z jej krwią. ‒ Hej! Przecież obiecałem, że nie dam ci zginąć! Że zawszę cię złapię! Misaki!

Nie odpowiedziała. Jej klatka piersiowa przestała się unosić. Dopiero teraz Aizawa pojawił się obok. Dopiero teraz wziął ją w ramiona, kiedy było już za późno. Patrzył na jej spokojną twarz, wyglądała jakby tylko spała. Delikatnie dotknął jej mokrego policzka.

Hawks cały drżał, nie zdążył. Był zbyt wolny, zbyt słaby, aby ją ochronić. W sali ponownie rozległ się śmiech Dabiego, o wiele słabszy, ale nadal się śmiał. Jakby to wszystko było dla niego tylko grą, pieprzoną zabawą.

‒ Dlaczego!? ‒ jego pięść uderzyła prosto w twarz przestępcy. ‒ Dlaczego ona?! ‒ kolejne uderzenie. ‒ Nie miałeś prawa! ‒ masakrował jego twarz. ‒ Jesteś pieprzonym potworem!

‒ Może ‒ Dabi splunął krwią ‒ ale ty nie jesteś lepszy. No dalej, uderz mnie jeszcze raz ‒ czerpał niesamowicie dużo przyjemności z tego jak go niszczył. Widział jak jego maska bohatera się rozpadała. ‒ Popraw sobie humor zabijając mnie.

‒ Hawks, zostaw go! ‒ głos Aizawy go przywrócił do porządku.

‒ Jak możesz być teraz tak spokojny, kiedy on... ‒ zobaczył zupełnie rozbitego Aizawe.

‒ Pobicie go, nie przywróci nam Misaki.

Hawks chciał krzyczeć, nie, on chciał wrzeszczeć. Z całych sił. Nie był w stanie wydusić słowa, bo wszystko zatrzymywało mu się w gardle, które nagle się ścisnęło. Aizawa wstał z ciałem Misaki w ramionach. Po jego policzkach nie przestawały płynąć łzy. Musiał ją stąd zabrać, może jeszcze nie było za późno. Ktoś musiał ją obejrzeć.

Rozległ się głośny huk. Martwa istota idealna padła na ziemię i wzbiła w powietrze obłoki kurzu. No tak, potwór. Świat właśnie został uratowany, mieli powód do świętowania.

Żaden z nich jednak nie potrafił świętować w momencie, kiedy ICH świat się rozpadał.

Shards of painOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz