Rozdział 18

2K 113 3
                                    

~ Gabriela ~

Dzisiaj jest dzień, kiedy niestety wyjeżdżamy z Paryża. Wiem, że jeszcze na tydzień mamy tutaj wrócić, ale i tak trochę szkoda mi stąd wyjeżdżać. Chciałabym zostać tutaj już na zawsze. Ten tydzień był uroczy. Dylan zabrał nas w tyle ciekawych miejsc. Szkoda, że nigdy same nie będziemy miały możliwości przylecieć tutaj.

- Słonko o czym tak intensywnie myślisz?

- O niczym szczególnym. - Uśmiechnęłam się do niego. - Szkoda, że już wyjeżdżamy z Paryża. Bardzo mi się tutaj podobało.

Podeszłam do niego i usiadłam na jego kolanach. Objęłam go dłońmi za szyję i pocałowałam w usta.

- Wrócimy tutaj za dwa tygodnie. Potrzebuję dogadać ostatnie sprawy z Pierrem. Do tego jest bal charytatywny, na który dostałem zaproszenie i będę musiał się pojawić. - Przytulił mnie mocniej do siebie. - Pójdziemy na niego i trochę się rozerwiemy. Wprawdzie to nie dyskoteka, ale też nie musi być nudno. - Zaśmiał się.

- Jak pójdziemy?

- Normalnie Słońce, będziesz moją osobą towarzyszącą. Przecież nie pójdę tam sam, bo z miejsca mnie obsiądą harpie.

- Ale ja nie byłam nigdy na balu. Nawet nie mam się w co ubrać.

Kupiłam kilka eleganckich sukienek, ale są one bardziej nadające się na kolację niż na bal.

- Tym sobie nie zaprzątaj swojej pięknej główki. Jak przylecimy tu z powrotem to pojedziemy na zakupy i nie chcę słyszeć żadnego "ale" Gabby.

- Nie stać mnie na suknię balową.

- Mnie za to tak. Proszę cię nie mów tylko, że znowu traktuję cię jak bym był twoim sponsorem. Chcę ci dać prezent kochanie, a nie cię kupić.

Wiem, że zmienił swój stosunek do mnie przez ten tydzień. Wiedzę to na każdym kroku. Sama łapię się na tym, że zapominam o tym co tak naprawdę nas ze sobą łączy. Tak samo z Lily. Ona go kocha, a ja w głębi duszy modlę się o to żeby on również ją pokochał. Przez ten tydzień było tak jakbyśmy byli prawdziwą rodziną.

- Nie powiem, obiecuję.

Jego dłonie zaczęły błądzić po moich udach. Niestety nie było mu dane zbyt daleko się posunąć, ponieważ ktoś zapukał do naszego pokoju.

- Echh przysięgam, że zabije jeżeli ktoś nam przeszkadza z jakąś pierdołą.

- Może to Lily. Miała ubrać się i przyjść tutaj.

Wstałam z kolan Dylana i podeszłam do drzwi. Otworzyłam i tak jak przypuszczałam na zewnątrz stała Lily. Całe szczęście, że zaczęła pukać, a nie wchodzić jak do siebie. Dwa dni temu prawie nas przyłapała w łazience. Na szczęście Dylan nie zdążył jeszcze do końca ściągnąć ze mnie szlafroku, a i ja trzymałam wprawdzie dłoń w jego bokserkach, ale zasłaniał mnie tak, że Lily tego nie widziała.

- Co jest żabko?

- Dmitrij powiedział, że przysłali już jedzenie.

- I przysłał ciebie żebyś nam o tym powiedziała? - Dylan podszedł w międzyczasie do nas. Oczywiście położył dłoń na moich plecach. - Sam nie umiał tu trafić?

- Powiedział, że mi nic nie zrobicie jak wam przeszkodzę, a jemu już tak.

Myślałam, że się przekręcę ze śmiechu. Dorosły facet wysłał dziewczynkę, bo sam się bał przyjść przerwać nam wspólną chwilę.

- Co za tchórz.

- Ale musisz przyznać, że sporo racji ma. - W dalszym ciągu się śmiałam.

- No ma. Chodźmy więc na to śniadanie, bo za niedługo musimy jechać na lotnisko.

Na zawsze moja Sapphire (American Mafia Story Vol. 2) (18+) ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz