Rozdział 44

1.8K 90 2
                                    

~ Dylan ~

Nastał piątek i dzisiaj przylatują do nas Ruby i Aiden. Wczoraj wieczorem do Los Angeles przyleciał również Rodrigo. Wieczorem zaplanowaliśmy z Gabby kolację u nas w domu. Chcę żeby się trochę rozluźniła, bo od wczoraj chodzi poddenerwowana. Ja też się kurwa stresuję całą tą sytuacją. Boję się, że coś pójdzie nie tak i je zostawię same. Nie może tak być, ale na wszelki wypadek postanowiłem podjąć pewne kroki, które zabezpieczą je na taką ewentualność.

Umówiłem się na dzisiaj rano z prawnikiem. Chcę spisać testament. Nigdy tego nie robiłem, bo nie czułem potrzeby. W końcu mam dopiero 33 lata. Jednak tym razem musi coś po mnie pozostać, czego mój ojciec nie zdoła podważyć. Znam go i wiem, że kurwa będzie chciał wszystko przejąć jakby coś mi się stało w Vegas. Nie mogę pozwolić żeby Gabby została zmuszona do powrotu, do starego życia.

Szczególnie teraz, gdy znaleźliśmy wczoraj dla niej szkołę i będzie mogła od przyszłego miesiąca zacząć swoje zajęcia na niej. W końcu spełni swoje marzenie o dokończeniu szkoły. Cieszyłem się wczoraj razem z nią, gdy dyrektor szkoły powiedział, że od przyszłego miesiąca zaczynają się zajęcia na nowym semestrze i będzie mogła zacząć naukę.

- Po co się umówiłeś z prawnikiem? W domu byłeś bardzo tajemniczy. - Zapytał się Rodrigo, gdy już siedzieliśmy w moim samochodzie i jechaliśmy do firmy.

- Chcę spisać testament. Nie mogę zostawić Gabby i Lily bez niczego, w razie gdyby coś poszło nie tak.

- Wszystko będzie dobrze stary. Wrócisz do nich cały i zdrowy.

- Nigdy nic nie wiadomo, a jak znam mojego ojca to od razu będzie chciał na wszystkim położyć swoje łapska.

- A ja ci tam jestem po co potrzebny?

- Potrzebuję dwóch osób żeby podpisały go jako świadkowie. Eliza ma do nas dołączyć w firmie.

Jak tylko wspomniałem o mojej siostrze to wyrazie się ożywił. Ech nawet już mi się nie chce na ten temat z nim rozmawiać. Poza tym Eliza swój rozum też ma i nie pozwoli się nikomu skrzywdzić. 

- Nie skrzywdź jej tylko. - Powiedziałem do niego po chwili.

- Kogo? - Zapytał zdziwiony.

- Elizy, jak będzie przez ciebie cierpieć to nie będzie się dla mnie liczyć nawet nasza długoletnia przyjaźń.

- Eliza ma mnie za kobieciarza i najgorszego z najgorszych. Nie jest mną zainteresowana.

Jest idioto... Widziałem, jak za każdym razem patrzy się na niego, gdy myśli, że nikt nie widzi. Ja jednak widzę. Boi się ponownie związku, bo boi się znowu przechodzić przez to samo, co po śmierci swojego długoletniego chłopaka. Cudem się pozbierała po tym. 

- Jest, tylko się boi. Nie zapominaj przez co przeszła.

- Nie ćpam i nie zajmuję się narkotykami. Handluję bronią.

- No to jej to powiedz, a nie mówisz to do mnie. Myślisz, że nie wiem, że ona tobie się też podoba? Rodrigo nie jestem głupi. Może kiedyś nie wiedziałam, co to miłość, ale przy Gabby wszystko się zmieniło. - Zaśmiał się ze mnie. - No i czego się śmiejesz?

- Dylan McGregory w końcu się ustatkował.

- Ustatkuję to się dopiero, jak wrócimy z Vegas.

- Nie mniej dobrze cię widzieć takiego.

Dalszą drogę do firmy pokonaliśmy już w milczeniu. Na miejscu czekała już na nas Eliza. Oczywiście zaczęła dogryzać Rodrigo, ale on dzisiaj też nie został jej dłużny. W myślach modliłem się tylko żeby prawnik przyszedł jak najszybciej i żebym nie musiał dłużej patrzeć się na flirtującą moją siostrę z moim najlepszym przyjacielem. Tak właśnie wygląda ich flirt. Dogryzają sobie nawzajem i myślą, że nikt nie wie, co to jest...

Na zawsze moja Sapphire (American Mafia Story Vol. 2) (18+) ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz