72. Powitanie na Kinmoku

27 4 1
                                    

Im bliżej byli Kinmoku, tym mocniej Usagi odczuwała strach. Nie wiedziała, co tam zastanie, jak ją przyjmą. Miała tylko nadzieję, że zdążą. Niezależnie czy nie zostanie zamknięta w lochach, musiała ostrzec mieszkańców Kinmoku. Nie mogła pozwolić, aby planeta Pachnąca Oliwkami, będąca miejscem urodzenia Seiyi, została zniszczona, a winą za to obarczono niewinnych Ziemian.

Nie potrafiła zrozumieć, jak Kakyuu mogła zamachnąć się na istnienie planety, która podobno była dla niej tak ważna, która przez tyle lat była jej domem. Usagi miała wrażenie, że Kakyuu zwyczajnie pogubiła się w tej całej swojej nienawiści. Zamotała się tak mocno, że już chyba nie wiedziała, kogo tak naprawdę nienawidzi i zaczęła atakować samą siebie, chce zniszczyć coś, co do tej pory było dla niej świętością.

Zanim wyruszyli w podróż, Radża wyjawił jej prawdziwą tożsamość Seiyi, a ona płakała kiedy usłyszała, że został porwany z rąk matki jako dwuletnie dziecko, a potem porzucony w dziczy, aby tam umarł z głodu albo został rozszarpany przez dzikie zwierzęta. Płakała kiedy usłyszała, jak Kakyuu otruła jego rodziców, a teraz przeżywała całą jej perfidię, kiedy Kakyuu wepchnęła go do Czarnej Dziury, aby zachować władzę.

Usagi tego nie rozumiała. Sama dzierżyła przez długi okres czasu w swoich dłoniach władzę, miała wpływ na życie wielu ludzi, często musiała podejmować trudne decyzje, ale potrafiła z niej zrezygnować. Ona nie była jej życiem, więc potrafiła od niej odejść.

Tymczasem zarówno Endymion jak i Kakyuu byli zbyt słabi, zbyt podatni na wpływ władzy, urodzili się już skażeni tą słabością. Władza zawsze miała działanie uzależniające. A przecież władcy powinni żyć dla swoich poddanych, być ich stopą i dłonią, być ich pomocą, wsparciem, być przy tych którzy urodzili się nieporadni. Jednak uzależniające działanie miało to do siebie, że w pewnym momencie ludzie rządzili dla samego panowania a nie dla ludzi, którym mieli służyć.

Teraz Kakyuu zamachnęła się na planetę, która ją odrzuciła, uznając prawowitego władcę. Usagi nigdy nie słyszała o jakiejkolwiek planecie, która miałaby swoją świadomość. I dlatego też się jej obawiała. To nie tylko mieszkańcy mogli ich nie przyjąć dobrze, również planeta mogła uznać ich za intruzów.

Także Healer i Maker podróżowały z sercem na wierzchu. Nie wiedziały, czy mocniej czuły lęk czy radość. I one nie wiedziały, jak zostaną przyjęte. Tak dawno nie były w swoim domu. Zapewne nikt ich już nie pamiętał, zostały wytarte z ludzkich umysłów i serc. Zostały pozbawione swoich praw, stały się banitkami, bezdomnymi we Wszechświecie, wybrały Seiyę, a nie Kinmoku.

Tak naprawdę od tysiąca lat się dusiły, od tysiąca lat nie były pełnią siebie a jedynie swoim cieniem. A to dlatego że ich płuca pragnęły powietrza Kinmoku, które zawsze pachniało oliwkami nawet w porze zimowej, kiedy drzewka spały. Ich stopy tęskniły za czerwoną trawą pieszczącą ich skórę. Ich dłonie musiały poczuć chropowatą powierzchnię drzew, a wzrok ujrzeć zachód dwóch słońc. Ziemia była tylko tymczasowym domem, a Kinmoku łonem matki, która podarowała i utrzymywała ich życie. Bez jej matczynych ramion nie mogły być w pełni sobą, być w pełni szczęśliwe. Serenity swego czasu dała im obywatelstwo, otworzyła okowy Ziemi i Pałacu na ich obecność, ale ich serca zostały na Kinmoku.

Teraz miały wreszcie poczuć znajomy zapach, poczuć znajomą powierzchnię ziemi, ale nie była to wizyta towarzyska. Mogli nie zostać przyjęci jako przyjaciele. W końcu nieśli ze sobą groźbę destrukcji. Mieli przybyć z Ziemi, ich agresora. Tak, to było bardzo trudne.

Kiedy wreszcie ich tęsknota została spełniona, a ich nozdrza wypełniły oliwki, łzy same zaczęły spływać strumieniami, wzruszenie prawie ich rozsadzało. To był ich dom, ich utracony raj, arkadia, za którą wzdychają poeci.

Wirujące serca 回転するハートOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz