100. Zaskoczenie dziewczyn

22 2 0
                                    

Taaaak, to już 100 rozdział! Naprawdę nie spodziewałam, że tyle ich będzie, a to jeszcze nie koniec! Od dawna wieściłam, że już zbliżam się do końca, ale póki co jednak jego nie widać. Opowiadanie a przede wszystkim wątki się rozwijają, rozbudowują i samą mnie zaskakują. Nie wiem, dokąd one zaprowadzą ale na pewno do Happy end.

Sailooorka


Najpierw był bunt... Wściekłość... Nienawiść... Strach... Potem było rozgoryczenie, użalanie się nad sobą... Potem z kolei była złość na samą siebie, pretensje... W końcu nastąpiło pogodzenie z sytuacją, w końcu co mogła więcej zrobić? Więcej krzyczeć, więcej uderzać w drzwi, próbować bezskutecznie rozbić okna? Zagłodzić się? Kiedy zaczęła jeść, zrozumiała, że pogodziła się ze swoim uwięzieniem. Ściany przestały na nią klaustrofobicznie nacierać, baldachim jej nie dusił, tylko czule otulał do snu, nieznany ptak budził ją trelem, a ona pierwszy raz od bardzo dawna lekko się uśmiechnęła.

Jednak akceptacja wcale nie poprawiła jej sytuacji, kiedy po niej nastąpiły kolejno apatia, znużenie, znudzenie. Tęskniła za ludzką obecnością, za rozmową. Tęskniła nawet za Diamondem, ale ten pojawiał się sporadycznie.

Każdy dzień nie różnił się od poprzedniego. Złota klatka była tylko złotą klatką i nie mogła zastąpić jej drugiego człowieka.

Godzinami patrzyła przez okno, jakby wzrokiem mogła pobudzić posągi do życia. Wprawić ich krew w ruch, aby żyłami przebiły się przez tą szarość. Aby ich języki przełamały kamienistą suchość w ustach i przemówiły. Chciała przestać być widmem. Zacząć coś czuć. Coś więcej poza pustką.

Sama nie widziała, czego szuka na tej martwej planecie. Odkąd tu była, nie czuła promieni słonecznych, nie widziała chmur, poruszających się pod wpływem wiatru gałęzi drzew, nie widziała kolorów. Ta planeta przestała oddychać. Jej płuca również skamieniały. Nie było dla niej nadziei tak jak dla Chibiusy. Nikt jej nie odnajdzie. Zaczęła wątpić, czy w ogóle ktokolwiek jej szukał.

Nie nadejdzie cud. Nic się nie zmieni. Nie odnajdzie powrotnej drogi do domu. Musi po prostu trwać, wegetować. Oddychać.

Tylko że tego dnia ta szarość była nieco inna, a może Chibiusa mogła doliczyć do listy jeszcze halucynacje.

A jednak nie. Pośród całej tej szarości pojawił się kwiat z pięknymi neonowo różowymi płatkami i żółtymi pręcikami. Coś na kształt lotosu.

-A więc na tej planecie może wydarzyć się cud, może jest i dla mnie nadzieja, może i dla mnie zaświeci światełko w ciemności – szepnęła tkliwie.

- Nadzieja to broń naiwnych – odezwał się Diamond za jej plecami.

- Jednak tu oznacza powracające życie – odparła Chibiusa z cichym westchnieniem. – To znak, że chciwość Selenów nie wygrała z życiem, że śmierć nie jest ostatnią bramą istnienia, że zawsze można się odrodzić i naprawić swoje błędy. To dla mnie wiara, że w końcu się uwolnię z tego więzienia. Wrócę do domu, a ty zgnijesz w swoim szaleństwie.

Diamond zachichotał cicho.

- Naczytałaś się zbyt wiele romansów, które ogłupiają dziewczęce serca. Czynią z łotrów bohaterów, dają serca złoczyńcom, którzy zamiast nich mają kamień. W twych romansach ja miałbym duszę – wymruczał ostatnie zdanie do jej ucha. Chibiusa drgnęła i wycofała się z jego ramion.

Diamond miał rację, a ona przez chwilę się zapomniała. A przecież Diamond był wilkiem w owczej skórze. W chwili samotności tęskniła za nim, zapomniała, że ma ukryte kły, aby rozerwać jej gardło, kiedy najmniej będzie go podejrzewała o cokolwiek. Nie może zapomnieć... Nie ważne jak bardzo będzie się czuła samotna... Jak bardzo będzie czuć pustkę... Nie może zapomnieć, że Diamond ją porwał... Nie może zapomnieć i ulec jego sugestiom. Bo jeśli tak się stanie, powrót do domu stanie się niemożliwy.

Wirujące serca 回転するハートOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz