13. Granica

57 5 0
                                    

Granica tego, co możliwe, jest w Twojej głowie. Mogą Cię zatrzymać tylko te ściany, które stawiasz sam. – Autor nieznany

Przeszłość

Szklany pojemnik wypełniony tabletkami nasennymi zachęcająco połyskiwał pod wpływem promieni słonecznych. Nie potrafiła oderwać oczu od pokusy, która mogła raz na zawsze połączyć ją z ukochanym. Szklana fiolka wabiła ją swoim blaskiem, natychmiastowym uwolnieniem od tego, kim była. Mogła połknąć wszystkie pastylki i wreszcie zapomnieć o codziennej tęsknocie. To mogło być jej wybawieniem. Wysypała nęcącą zawartość fiolki na dłoń i zapatrzyła się na ich błękitną barwę. Jeszcze się wahała, czując, że zbliżyła się do granicy, po której przekroczeniu nie będzie mogła się cofnąć, do granicy, po której nic już nie będzie takie samo. Przybliżyła garść tabletek do ust i już miała je połknąć, kiedy poczuła, że w ostatniej chwili ktoś odepchnął jej dłoń. Zdumiona spojrzała na męża, który purpurowy na twarzy mierzył ją surowym wzrokiem. Była tak skupiona, że nie usłyszała otwieranych drzwi. Teraz spoglądała na Endymiona z oczami pełnymi rezygnacji. Miała swój moment, kiedy mogła uciec, ale teraz wiedziała, że po wygłoszeniu tysiąca morałów, postawi przy niej kogoś na straży. Jej jedyna szansa przepadła, dlatego czuła rezygnację i smutek.

- Dlaczego? – spytał cicho. W tym momencie ponownie otworzyły się drzwi. Roześmiana Minako na czele dziewczyn zatrzymała się zdziwiona.

- Precz! Wyjdźcie stąd natychmiast! – wybuchł Endymion, wprost wypychając je na zewnątrz.

Serenity nie zareagowała. Była zajęta patrzeniem na rozsypane po całym pokoju tabletki, które teraz stały się symbolem jej życia. Jej również było rozbite na tysiące kawałków.

- Dlaczego? – powtórzył pytanie, kiedy zostali sami. Roztrzęsiony przeczesał dłońmi włosy. Usiadł na skraju łóżka i spojrzał na swoje złączone dłonie. – Dlaczego to robisz? Wiem, że odbiegam daleko od twojego ideału, ale dlaczego chcesz zabić coś tak bezcennego jak własne życie?

Odpowiedziało mu jej wymowne milczenie. Od bardzo dawna nie rozmawiali ze sobą. Owszem wymieniali informacje, ale nie była to rozmowa w pełnym swoim znaczeniu. Od bardo dawna omijali się, bo każde bało się konfrontacji ze swoimi obawami. Teraz jednak nadszedł ten moment, kiedy dłużej nie mogli unikać siebie wzajemnie. Nadszedł czas konfrontacji.

- Dlaczego ja ci nie wystarczę? – spytał, nawet nie wiedząc, że przed laty podobne pytanie zadał Usagi Seiya. Wtedy bała się odpowiedzieć, bo musiała by zagłębić się w swoje prawdziwe uczucia. Teraz bała się zranić Endymiona szczerością. – Wciąż go kochasz. Myślałem, że przez te lata znów mnie pokochasz. Że dasz nam szansę.

- Przepraszam... - wyszeptała, skrywając twarz w dłoniach. Jej ciałem wstrząsnął szloch. – Ja już nie daję rady... Pozwól mi się z nim spotkać. Pozwól...

- Mam pozwolić ci popełnić samobójstwo? – spytał zszokowany. Endymion nie był złym człowiekiem. Przed laty zaoferował jej jedyne wyjście z trudnej sytuacji, a ona się zgodziła. Nie myślał wtedy o konsekwencjach, o długich wieczorach samotności obok siebie, nie myślał, ile będzie go to kosztować. Teraz znał cenę. Pierwszą była rezygnacja z marzeń. Jako Mamoru Chiba chciał zostać lekarzem, ale to przepadło w momencie, kiedy wstąpił z Usagi na tron. Rządy uniemożliwiały mu połączenie tych dwóch światów. Drugą ceną była rezygnacja z Mamoru Chiby. Został Endymionem. Czasem czuł, że to tylko maska, a pod nią jest prawdziwa twarz poczciwego ale marnego człowieka, a innym razem szukał jej w sobie, bojąc się, że Endymion zagarnął całą jego osobowość. Ta ciągła walka z dwoma osobowościami go wykańczała. Jednak wiedział, że wybierając Kryształowe Tokio musiał przyjąć nie tylko przywileje, ale zobowiązania. Oboje mieli swoje powinności wobec ludu. Jak nikt rozumiał, że jako władcy Sebrnego Millenium powinni być dla poddanych nieskalani, tak idealni że na ich wizerunku nie mogło być nawet małej ryski, ale od długiego czasu cały ten ciężar obarczał tylko jego barki, bo Serenity odpływała w swój świat, bo kochała tamtą podróbkę, która szybko znikła z jej życia. Tak jakby kochała iluzję, ducha, jakby kochała fatamorganę. To on Endymion był prawdziwym żywym człowiekiem, z krwi i kości, a nie obrazem w głowie. A jednak od samego początku był przegranym z mitem Seiyi Kou.

Wirujące serca 回転するハートOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz