21. Bezsensowna śmierć

42 6 0
                                    

Nie ma słów, które mogą pocieszyć po bezsensownej śmierci

Sailooorka

Teraźniejszość

Niebieskowłosa gnała przed siebie, jakby gonił ją wiatr. Jednak nie on był powodem jej biegu, a prawda przed którą uciekała. Chciała zapomnieć, że właśnie jej życie się rozpadło, jej małżeństwo okazało kłamstwem. Wszystko co budowała przez te lata, pielęgnowała, dbała, było gównianą iluzją. Co noc zaglądała w oczy mordercy. Była ślepa, naiwna, taka żałosna. Ta prawda ją zabijała, obdzierała ze złudzeń i ściągała łuski z oczu. Ta prawda ją deptała, niszczyła na własne życzenie, bo ona powinna coś wcześniej zauważyć, dostrzec nutę fałszywości w jego idealnym obrazie, który był właśnie zbyt perfekcyjny, aby móc uznać go za prawdziwy. A jednak dała się mu oszukać, uwieść pajęczynie utkanej z tysiąca bajeczek.

Subayai był zawsze takim dobrym człowiekiem. Takim kochającym, pełnym empatii. Objeżdżał kraj, aby pomagać ludziom, a tymczasem był mordercą polującym na swoje ofiary. Okazał się drapieżcą, ubranym w anielskie skrzydła. Nie mogła uwierzyć, że żyła pod jednym dachem, spała w tym samym łożu z mordercą.

Jak on mógł zabić w ten sposób ich miłość? Jak mógł zabić ich małżeństwo? Jak mógł w ten sposób ją ugodzić? Był bronią, która mordowała wszystkich po kolei. Był koniem trojańskim, który miał rozerwać ich królestwo od środka. Nie potrafiła zrozumieć, jak on mógł im obojgu to zrobić? Jak mógł okryć ich taką hańbą?

Poczuła nagły wstręt, obrzydzenie do niego, ale też i do siebie. Poczucie winy wypełniło jej płuca. To ona sprowadziła mordercę pod dach Pałacu. To ona pozwoliła, aby zajął tak ważne miejsce w Królestwie. To ona wprowadziła do Kryształowego Tokio mordercę. Sprawiła, że wszyscy mu zaufali. Gdyby nie ona, ci wszyscy ludzie by żyli. Żony nie potraciłyby mężów, matki synów, dzieci ojców. Mężowie nie potraciliby ukochanych, matki córki, dzieci matki. Sprowadziła na tych biednych ludzi nieszczęście, sprowadziła paskudną śmierć w boleściach. Jakie to wszystko było trudne. Jak bardzo zagmatwane. A wszystkiemu ona była winna.

Szloch wyrwał jej się z piersi. Nie ustał nawet wtedy, kiedy wpadła w miękkie ramiona osłupiałego Taikiego, który nie spodziewał się tak słodkiego ataku na jego osobę, że ledwo co utrzymał się w pionie. Odruchowo objął zapłakaną niebieskowłosą, mrucząc słowa pocieszenia, które jednak nie mogły otulić spokojem jej roztarganych emocji. W końcu na jej oczach umierało jej małżeństwo.

- Co się stało? – spytał cicho, kiedy jej płacz nieco stonował, choć jej ramiona wciąż podrygiwały z rozpaczy. Jej stan znokautował Taikiego. Nie potrafił patrzeć spokojnie na tą rozdzierającą serce kupkę rozpaczy. Tak mocno kochał Ami. Jednak ona stała się dla niego zamkniętą fortecą. Pewnie płakała z powodu ich pocałunku. – Jestem idiotą. Nie powinienem cię całować, wiedząc, że wpędzi to cię w spiralę wyrzutów sumienia. Jednak to ja jestem zakochanym głupcem, który przed laty poświęcił własne uczucie dla przyjaciela. Ja sam wepchnąłem cię w ramiona twojego męża, a teraz postąpiłem niegodziwie, odbierając mu ten pocałunek.

- To nie tak... - wyszlochała w jego ramiona, czując jak jej nozdrza wypełniają się jego cudownym zapachem, który zawsze wnosił ukojenie na jej skołatane serce. Nie chciała, aby Taiki czuł się winny, kiedy jej małżeństwo było nieważne, skoro Subayai w ten sposób się jemu sprzeniewierzył. Ona wychodziła za innego człowieka, nie za oszusta, nie za mordercę. To nie tej kanalii przysięgała wieczną miłość, wierność i uczciwość. Myślała, że zna Subayaia mocniej niż siebie, a tymczasem on był zupełnie obcą osobą. Miała wrażenie, że posiadał on kilka twarzy, a pytanie ile ich tak naprawdę znała? – Nie czyń sobie żadnych wyrzutów... On... na nie... nie zasługuje... O matko, jakie to trudne...

Wirujące serca 回転するハートOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz