140. Rozterki

18 2 0
                                    

Tajemnica była jak balon. Puchła wraz z czasem i w końcu musiała pęknąć. Ami wiedziała, że długo nie wytrzyma. Trzymała tajemnicę niczym bombę zegarową i nie nie potrafiła określić, kiedy ona wybuchnie. Kiedy misterny plan uników, kłamstw, wymigiwania się runie. I była z tym sama.

Mogła porozmawiać z Daiyą. W końcu ona wiedziała i milczała, stając się niechcianym wspólnikiem zbrodni. Jednak za każdym razem kiedy miała do niej już podejść, coś ściskało ją w środku i zatrzymywało w miejscu. Wciąż czuła wstyd. Była wściekła na siebie, że stała się taka nieporadna. Miotała się, kręciła wokół prawdy. Zaczęła unikać Usagi, bo nie mogła jej spojrzeć prosto w oczy. Unikała też Seiyi z tych samych powodów. To było proste. Usagi i Seiya byli zajęci mnóstwem spraw i nie mieli czasu zajrzeć do szpitala, w którym Ami prawie już mieszkała, mając też wyrzuty sumienia wobec swoich dzieci, którym nie mogła poświęcić więcej czasu. Unikała w końcu i Daiyę, ale to już było trudniejsze z racji, że pracowały w tym samym budynku. Stała się więc niewidocznym cieniem w szpitalu. Przemykała szybko korytarzami. Badała pacjentów i zaszywała się w swoim gabinecie.

Tajemnica była trucizną. Czuła, jak powoli ją zatruwa. Trawi od środka niczym rak. Nie mogła jeść, śmiać się, skupić na czymkolwiek. Jej myśli wciąż krążyły wokół tego samego tematu. To była prawdziwa obsesja.

Wiedziała, że tak dłużej nie może żyć. Nie będzie w stanie leczyć pacjentów, kiedy nie ma siły nawet podnieść długopisu. Nie mogła już tak funkcjonować. Nie mogła milczeć.

Stanęła pod ścianą. Musiała coś zrobić. I żałowała, że nie ma przy niej Taikiego, kiedy go tak bardzo potrzebowała.

Czuła się w szpitalu jak w klatce. Potrzebowała świeżego powietrza.

Nie odeszła daleko od szpitala, kiedy usłyszała odgłos teleportacji. Z nadzieją spojrzała na gości i z krzykiem radości zaczęła biegnąć, aby w końcu rzucić się w ramiona Maker, która w jej objęciach wróciła do postaci Taikiego.

– Gołąbeczki się stęskniły – zadrwiła Haruka.

– Zazdrosna? – mruknęła Michiru z ironią.

– Chciałabyś...

– W twoich snach na pewno...

– A żebyś wiedziała, jakie te sny są... gorące.

– Użyczę ci kubła lodu.

– A może...

– Michirrrru! – przerwały ich wymianę słów głosy dzieci, co wyłoniło na twarzy dziewczyny wyraz tęsknoty, szczęścia, ale też melancholii i smutku. Już nie zobaczy Mono.

Z kolei Haruka ucieszona nie była, zwłaszcza jak zobaczyła cycastą Live w mocno wyeksponowanym dekoltem.

– Wstydu nie ma – mruknęła cicho. Z miejsca została wyparta, czując się intruzem. Oczywiste. To było oczywiste, że Live stała się bardzo istotną częścią życia Michiru. Była nie tylko nianią. To takie rażące jak słońce. Dzieci traktowały obie jak rodziców. Ta więź przybliżyła do siebie Michiru i Live. Związała je już razem na zawsze. Haruka straciła swoją szansę, zanim tylko spróbowała coś zdziałać. Spóźniła się. Zresztą przecież były zamkniętym rozdziałem. Co sobie Haruka myślała? Że wspólna akcja ratunkowa Felicjany coś zmieni? Że zbuduje między nimi nowy most? Michiru sama nazwała ich relację zgliszczami, ruiną. Teraz postawiła nowy dom... z dziećmi i Live. Haruka była zbędna.

Co ona sobie myślała?

Delikatna kobieca dłoń przebiła się przez ponure myśli Haruki.

– Dziękuję za pomoc – powiedziała ciepło Michiru. Tylko dlaczego serce Haruki oblekło się w lód?

Wirujące serca 回転するハートOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz