142. Rozczarowanie

11 2 0
                                    

Daiya już wystarczająco długo żyła w zawieszeniu. Wystarczająco długo, czuła się winna za nie własne winy. Wystarczająco długo czekała. Milczała, chcąc dać czas Ami. Chciała dać jej możliwość samej powiedzenia prawdy, ale przez to czuła się współwinną zbrodni. I nie wyglądało na to, aby ta zamierzała cokolwiek powiedzieć.

Owszem Daiya zauważyła, że Ami wyjawiła prawdę przyjaciołom, ale najbardziej zainteresowani wciąż tkwili w niewiedzy.

Mooono miał rację. Daiya nie mogła zdradzić swoich przyjaciół, za jakich uważała Usagi i Seiyę. Milcząc, była współwinna. Już chyba tylko czekała na cud, ale ten nie nadchodził. Obserwowała po cichu Chibiusę i choć pozornie nie było widać choroby, to jednak częste utraty świadomości, opadanie z sił potwierdzały diagnozę. Lekarstwa nie było ani cudu w najbliższym czasie, a każda sekunda okradała Usagi i Seiyę z życia ich córki.

– Będziesz w stanie patrzeć im w oczy, kiedy pozostanie im tylko wybranie trumny dla córki? – dźwięczały w jej uszach wciąż słowa męża i dlatego zwieńczona tą wewnętrzną huśtawką, już nie mogła milczeć.

– Daiya! – wykrzyknęła radośnie Usagi na jej widok. Zupełnie nieświadoma szykowała się do kolejnej wyprawy na Tomashi No Mado.

Powiedzenie jej o chorobie córki było jak kopanie szczeniaka. Patrzyła na nią tym bezbronnym oceanem zaufania, udająca radość, choć było widać że to tylko fasada, maska skrywająca zmęczenie, frustrację i desperację. Wszyscy wiedzieli, że kończył im się czas.

– Królowo... Usagi... nie wiem, jak to powiedzieć...

Usagi zmarszczyła brwi, spoglądając na Daiyę, która wyglądała na mocno zmartwioną.

– Stało się coś? – spytała zaniepokojona. Jej radość w oczach przygasła momentalnie.

– Twoja córka... Chibiusa...

– Jest ranna?! – wykrzyknęła Usagi, wyrywając się od razu do biegu, gotowa gnać do niej nawet na koniec świata. Momentalnie zbladła i lekko się zachwiała, a cios miał nadejść silniejszy.

Daiya zatrzymała ją w miejscu, oplatając ramionami jej drżące ciało.

– Chibiusa jest poważnie chora. Ami nie potrafi znaleźć lekarstwa. Zauważyłaś jej omdlenia...

– To było ze stresu i też dlatego że się kłóciliśmy ja i Seiya... Właściwie to moja wina. Ostatnio nie jestem sobą – powiedziała cicho Usagi, wytrzeszczając ze strachu oczy. Daiya nie znała nikogo poza Usagi, w którego oczach można było wszystko wyczytać. Szczerość w spojrzeniu Usagi była powalająca.

– Nawet nie próbuj siebie obwiniać! Choroba nie wybiera, to nie jest kara. Czy Chibiusa była złą córką, zrobiła komuś krzywdę?

– Nie... Może czasem była kapryśna, ale żeby... Nie! To kara dla mnie!

– Choroba przychodzi bez zaproszenia. Gdyby była karą, to wszystkie łotry świata byliby już martwi, a więzienia puste.

– Muszę do niej iść! – wykrzyknęła Usagi, chcąc znów biegnąć, ale Daiya ją powstrzymała. Usagi nie rozumiała, dlaczego wcześniej sama nic nie zauważyła. Była tak mocno skupiona na wykonywaniu obowiązków Królowej i misji ratowania Wszechświata, że zawiodła... Zawiodła jako matka. I tego nie potrafiła sobie wybaczyć.

– Zanim wpadniesz jak burza do sali córki, pomyśl, jak ona zareaguje. Musisz się opanować. Nie pomożesz, ulegając histerii.

– To Chibiusa jest w szpitalu?! Właściwie to Ami wysłała ciebie, abyś mnie powiadomiła, tak? – spytała Usagi, zaczynając do siebie dopuszczać inne myśli, niż tylko lawinę strachu.

Wirujące serca 回転するハートOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz