135. Utrata zmysłów

18 1 0
                                    

Makoto jęknęła głośno. Tak bardzo mocno tęskniła za Rei. Za jej pyskowaniem, za jej wbijaniem do głowy codziennych tyrad. Makoto naprawdę nie potrafiła pojąć, jak Rei mogła znaleźć czas na inne zajęcia niż segregację dokumentów, które piętrzyły się z każdym dniem coraz wyżej, wyżej i wyżej.

Makoto nie potrafiła się odnaleźć. Czego się nie chwyciła, to inne umykało z jej rąk. Myliła się ciągle przy umawianiu wizyt i wielokrotnie Usagi traciła cierpliwość, kiedy na jedną godzinę przychodziło kilkoro osób. Robiła nie tą kawę co trzeba, zapominała uzupełniać zapasy artykułów biurowych. Kilkukrotnie zepsuła palampota, który wcale nie przypominał ich ziemskich laptopów. W końcu na widok papierzysk miała ochotę usiąść i tylko płakać. Na widok papierzysk miała odruch wymiotny. Jakże melancholijnie i z uwielbieniem wspominała pracę w kuchni, gdzie mogła poruszać się, kroić, mieszać i doprawiać z zamkniętymi oczyma. Była baleriną w swojej kuchni. Tam poruszała się z gracją i wdziękiem, tu jak słoń w składzie porcelany. Była taka niezdarna, że sama traciła do siebie cierpliwość. W kuchni wiedziała, ile pokroić warzyw, mięsa, trzeba doprawić, jak długo gotować. Biuro to nie był jej świat. Nie ogarniała jego obsługi. Zwyczajnie się gubiła w gąszczu tego malutkiego pomieszczenia. Jednak nie chciała zawieźć Usagi, choć z każdym dniem miała wrażenie, że ta jest nią coraz mocniej rozczarowana. A jakby było mało jej problemów, kiedy chciała odnaleźć ważny dokument wśród sterty, ta przewróciła się, ulegając cholernej sile grawitacji i teraz cały pokój był morzem papierzysk.

- Jak ja to teraz uporządkuję – wyjęczała ze zgrozą, będąc o krok od uderzania głową w ścianę, bo akurat w tym momencie musiała nadejść Usagi i jak zwykle w kompromitującej Makoto sytuacji.

- Co tu się dzieje? – syknęła Usagi, piorunując ją spojrzeniem koloru wzburzonego morza. – Miałaś to tylko uporządkować. Czy za wiele wymagam? Rei jakoś nie miała z tym problemu.

- Tak jest... Rozumiem... - mruknęła speszona Makoto drętwymi ustami, czując dziwny chłód, szpileczki lęku. – Przepraszam, po prostu ja...

- Do tej pracy wystarczy tylko umiejętność czytania. Nie uważam ciebie za tępą osobę, więc pozostaje lenistwo. Bierz się wreszcie do roboty! – warknęła Usagi, a w oczach Makoto zebrały się łzy. Jej wargi zadrżały, palce zawinęły w piąstki. Szukała we wzburzonych oczach królowej dawnej Usagi, ale widziała tylko wściekłość i wzgardę.

- Ooo... mały wypadek – skomentował spokojnie Cesarz Mooondo, który przyszedł punktualnie na spotkanie z Usagi. – Witam serdecznie, Królowo.

- Raczej niekompetencja – skomentowała drwiąco Królowa, a Makoto poczuła się taka malutka, że mogłaby się schować w torebce, którą Usagi miała przewieszoną przez ramię. – Dzień dobry, czy podtrzymujesz swoją propozycję? Naprawdę nie chcę ciebie wykorzystywać. Jesteś, Cesarzu, naszym gościem.

- Moja pamięć nie pozwala mi wrócić do starych obowiązków, a wydaje mi się, że jestem osobą, która nie cierpi siedzieć jak bezużyteczny manekin. Chcę być potrzebny i zająć czymś czas i dłonie. Ośmielę się stwierdzić, że mogę pomóc w prawidłowym funkcjonowaniu królewskiej kancelarii. Panienka Makoto będzie mieć wsparcie, a ja nie będę się czuć jak pasożyt.

- Co też wasza cesarska mość mówi...

- Królowo, proszę zwracać się do mnie po imieniu. Jeśli mam czuć się tu mile widzianym, to proszę zrezygnować z oficjalnych tytułów.

- Usagi – powiedziała Królowa, bez wahania wyciągając dłoń.

- Mooondo – mruknął czarująco cesarz.

- Obawiam się, że będziesz mieć tu ciężkie pole bitwy do uprzątnięcia. Makoto zupełnie poległa zadaniu. – Jowisz zagryzła usta, po raz kolejny czując się nie tylko skrytykowana, ale też zignorowana i poniżona.

Wirujące serca 回転するハートOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz