106. Bez powrotu

22 2 0
                                    

Akihito nie wiedział, co powinien czuć, myśleć, czego się teraz spodziewać. Wylądował na nieznanej mu planecie. Tak uciekał przed okrutnymi słowami Radży, przed prawdą, przed własną zbrodnią, że zupełnie stracił rozeznanie, w którym kierunku podążył.

Radża był dla niego jak ojciec, a Akihito zawsze szukał u niego akceptacji, wsparcia, choć czasem się go bał, czuł wobec niego respekt. To był brat jego mamy, ktoś kto ją znał, z nią dorastał, ktoś komu może ona się zwierzała, komu ufała. Radża był dla niego wzorem i Akihito naprawdę chciał być taki jak on, ale zawsze ciągnęło go do nieodpowiedzialnych wyczynów. Radża często go krytykował, pouczał, a Akihito pomimo zapewnień wracał do swoich wybryków, ale naprawdę nie chciał nikogo skrzywdzić. Radża słusznie go przepędził, to była nikła kara.

Tylko że teraz czuł się tak ze sobą źle. Czuł wstyd. A to było przeciwieństwem dumy. Gdyby mógł cofnąć czas, gdyby mógł coś zmienić, naprawić swój obraz w oczach Radży. Wynagrodzić Lucy krzywdę.... Tylko że to było niemożliwe. Jak miał wzbudzić dumę w Radży, jak miał oczyścić ich nazwisko, jak miał wynagrodzić to Lucy, kiedy był... gwałcicielem. To słowo ledwo co przeszło mu przez myśl, ale unikanie nazwania spraw, nie umniejszyłoby wagi tego czynu, tego kim był.

Dlaczego to było to takie trudne? Dlaczego tak potoczyło się jego życie?

A do tego ten głos, który szeptał jego imię, ciągnął go w głąb planety, aż przed sobą zobaczył olbrzymi czarny zamek.

To było dziwne. Planeta wyglądała na opustoszałą. Nie słyszał odgłosów zwierząt, mimo że wszędzie rozpościerała się puszcza. Drzewa były zaś własną karykaturą. Nie istniało w nich życie, tylko jakby coś złego. Jakby istniały po to, aby swoimi szponami ranić obcych. I w tej pustce stał duży zamek.

Z trwogą przekroczył jego most zwodzony, ale kiedy znalazł się na dziedzińcu usłyszał huk, jakby most podniósł się, kiedy tylko on zszedł z jego powierzchni.

Dziedziniec był zaś prawdziwym koszmarem. Wszędzie walały się kości zwierząt. Nigdzie nie widział zaś żywego człowieka.

Niespodzianka czekała na niego dopiero w środku. Tu na tronie siedział Diamond.

- Ty... ty mnie wzywałeś?! – krzyknął Akihito, a jego głos odbił się echem od ścian. Sala była ogromna, ozdobiona zbrojami i wypchanymi zwierzętami. Akihito poczuł mdłości i obrzydzenie. Nienawidził ludzi, którzy polowali na zwierzęta dla rozrywki i po to, aby później zwłoki powiesić na ścianie niczym trofeum i to jeszcze nad stołem w jadalni.Jak mogli spożywać posiłki, mając trupy nad sobą? To było dla niego niepojęte. – Co ode mnie chcesz?

- Zadajesz złe pytania. Prawidłowe brzmią "Co mogę ci zaoferować?" - odparł Diamond wyniosłym tonem głosu.

- Ty? Prześladowca Usagi i porywacz jej córki? Co możesz mi zaoferować?! Idę stąd. Nie chcę słuchać tych głupot.

Momentalnie Diamond znalazł się tuż przy Akihito, szepcząc mu do ucha:

- Mógłbym ci dać wszystko, co tylko chcesz... a przede wszystkim szacunek Radży. Pomyśl, jak mocno on teraz się wstydzi, jak bardzo żałuje, że nie zdusił ciebie w łonie matki... Zgwałciłeś niewinną dziewczynę tak samo, jak uczynił to twój ojciec. Niedaleko pada jabłko od jabłoni...

- Skąd ty to wiesz?! – wrzasnął spanikowany Akihito, cofając się bezwiednie w tył, aż poczuł za plecami ścianę.

- Dzięki mnie... możesz się wszystko odmienić... Radża będzie taki dumny z ciebie.

- Czego chcesz? – spytał z wyraźną paniką.

- Przyłącz się do mnie.

- Nigdy! – krzyknął oburzony Akihito.

Wirujące serca 回転するハートOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz