74. Kraina niebieskich kwiatów

39 5 8
                                    

Ciemność. Wszędzie panowała czarna, mazista, nieprzenikniona ciemność, która oblepiała Seiyę ze wszystkich stron. Nie było od niej ratunku, ona od dawna w nim tkwiła. Od dawna nie miał w sobie nadziei, tylko nienawiść.

Teraz dopiero dostrzegał, ile było w nim mroku. To było beznadziejne. Sailor Fighter błagała, aby walczył, ale on nie miał po co. Nie widział sensu w swoim istnieniu bez światłości. Istnieć i być ślepym.

Dawny Seiya nie poddałby się ze względu na Usagi, ale ten Seiya wiedział, że lepiej jej będzie z Sailor Fighter. To nie było użalanie się, tylko ciężkie, twarde fakty. On wrócił do życia i tylko ją nienawidził, dążył za wszelką cenę, aby zapłaciła za jego cierpienie. Nie potrafił jej wybaczyć, dlaczego ona by miała więc obdarzyć go takim darem? Jak mogłaby mu teraz zaufać, kiedy on sam sobie nie wierzył?

On był chory. Nie urodził się z tym defektem, to Death Phantoma go zaraził. Zbudował w nim raka, który przez lata w nim tkwił, by w końcu zacząć się rozrastać, robić przeżuty. Nie pomogłoby wycięcie go, ponieważ okazał się on bardzo złośliwy i toksyczny. Był częścią składową chaosu, jedną z jego toksycznych odnóg.

Seiya zniszczył Usagi życie. Sprawił, że z jej oczu polały się łzy, choć już wystarczająco ich wypłakała. Nie potrafił inaczej.

Nie potrafił też pozwolić jej odejść. Chciał trzymać ją w garści. Był zaborczy, nieufny i zaślepiony nienawiścią.

Dlaczego? Dlaczego jej nie puścił? Kiedy sam nie mógł być po prostu szczęśliwy, nie chciał aby i ona była. On cierpiał, więc i ona musiała.

Dlaczego miałaby mu to wybaczyć? Zapomnieć mu każdą krzywdę?

Tęskniła, rozpaczała, wznosiła modły, aby Seiya wrócił. Tylko że wrócił potwór. Frenkenstein, pusta skorupa, bo dawno temu przestał być człowiekiem. Był swoim cieniem, kukłą, która mogła się poruszać, przemieszczać, nawet zabierać głos, ale nie potrafił zrozumieć innego uczucia poza nienawiścią.

Nie potrafił zrozumieć. Mógł sobie wyrwać wszystkie włosy z głowy, ale nie potrafił odpowiedzieć... Dlaczego ją nienawidził, ale topniał w jej ramionach? Nienawidził ją, a wystarczyło jedno spojrzenie w jej oczy i tonął w ich głębinach? Dlaczego trząsł się zimnem nienawiści, a jeden jej dotyk palił jego wnętrzności? Dlaczego chciał zapomnieć, a umysł wciąż go do niej prowadził? Dlaczego kiedy Endymion odebrał jej moc i uwięził, on pobiegł jej na ratunek wbrew planom? Dlaczego nie potrafił łatwo złożyć Srebrne Millenium na tacy dla Kakyuu? Dlaczego robił wszystko, aby to utrudnić wbrew swoim słowom i myślom?

Dlaczego teraz tęsknił za jej ciepłem, zapachem i jej swoistym blaskiem? Nawet teraz zobaczył jej błękitne spojrzenie, które zaczęło emanować światłem, pokonując ciemność centymetr po centymetrze?

Nie był godzien jej miłości. Straciła tysiąc lat na łzy, a on ją zdeptał niczym robaka. Nawet teraz kiedy nie było dla niego nadziei, jej blask sięgnął aż tutaj i pozwolił Sailor Fighter i ciotce wyciągnąć go za dłonie z tej czarnej mazi, która utwardziła się kiedy tylko postawił z powrotem obie stopy na płaskiej powierzchni. Blask Usagi Tsukino wciąż w nim tkwił i emanował. Dziwił się, że Fighter i ciotka tego nie dostrzegły.

Przed nimi za to zamajaczyła kolejna brama. Nie różniła się niczym od poprzedniej. Seiya zastanawiał się, co ich czeka za jej progiem, jakie kolejne niebezpieczeństwo na ich czyha. Tak naprawdę to był ledwie początek, a on był już zmęczony. Miniona walka z własnym żalem po prostu go wykończyła. Gdyby nie blask Usagi, utknął by tam na zawsze. I nie potrafił zapomnieć, że Sailor Fighter i ciotka nie puściły jego dłoni do końca. Nie wiedział, czy on zdobyłby się na ten sam gest.

Wirujące serca 回転するハートOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz