130. Jinyo

10 1 0
                                    

Minako delikatnie ułożyła dłonie na klawiszach fortepianu i wprawiła je w ruch. Momentalnie aulę wypełniły tęskne dźwięki znanej tylko jej melodii. Tak przynajmniej myślała. Zdziwiła się więc, kiedy do jej dłoni dołączyły męskie. Wydały się jej znajome. Były delikatne ale też pełne siły zwieńczone długimi, pełnymi klasy palcami, które umiejętnie wpasowały się w jej melodię.

Wspólnie wybijali więc nuty, które trafiały wprost do serc swoim przekazem. Ich dłonie przeplatały się i współgrały ze sobą we wspólnej grze. Na chwilę się oddalali, aby znów złączyć we wspólnym rytmie.

Ich dłonie po prostu poruszały się w tańcu nut. Splecione w melodii tak, że nie było wiadomo gdzie kończyły się jej, a zaczynały jego.

W końcu ostatni dźwięk pofrunął wokół auli i zamilkł. Cisza uderzyła ich całą swoją zaborczością.

– Kiedy byłam jeszcze nastolatką, chciałam stać się sławna. Ćwiczyłam długo swój głos, wyciągając z gardła każdą nutę. Ćwiczyłam niezależnie od nauki, bycia wojowniczką. Miałam swój cel. Zostać największą gwiazdą muzyki pop. Teraz te marzenia czasem wydają się takie śmieszne, nierealne, żałosne. W końcu musiałam wybierać. To mi chciał swego czasu uzmysłowić Yaten. Tamten moment nie był właściwy na myślenie o karierze. Tak się złożyło, że potem ciągle nie było odpowiedniego czasu. Teraz wiem, że się myliłam. Zupełnie się myliłam. Chciałam zostać piosenkarką ze złych pobudek, dlatego tak łatwo przyszło mi z tego zrezygnować. Nie powinnam śpiewać dla sławy, tylko dla wyrażenia siebie. Zrozumiałam to dzięki graniu na fortepianie. Dzięki temu nie muszę nawet mówić, ponieważ moimi słowami stała się melodia. Teraz rozumiem, ale to dzięki...

– Byłem idiotą – odezwał się przy jej uchu znajomy głos. Minako z wrażenia zachwiała się i wymachując rękoma niczym wiosłami spadła z ławki prosto na plecy.

– Yaten?! – wrzasnęła piskliwie. – Co ty tutaj robisz?!

– Ech... no tak – mruknął zawiedziony Yaten. Mógł się domyślić, że Minako mówiła do narzeczonego. Zmieszany podrapał się po głowie. – To ja byłem idiotą, który chciał ściągnąć muzę z piedestału. Już wtedy lśniłaś, a ja byłem po prostu gnojkiem przepełnionym obsesją. Nie chciałem dostrzec, ile mogłaś zaoferować światu swoim talentem. Sam wykorzystywałem głos, aby odnaleźć Kakyuu, a odmówiłem tego tobie. Myślałem głupio, że jeżeli ja musiałem zrezygnować z marzeń, to inni też tak powinni. Tak się zaangażowałem w misję, że do dziś zapomniałem o swoich marzeniach. Już nawet nie potrafię ich tu przytoczyć. To smutne. Dlatego nie możesz z nich zrezygnować dla nikogo.

– Yaten? – spytała ponownie, nie wierząc własnym oczom. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek go zobaczy tu na Soluzjonie. Być może to absurdalne jednak Soluzjon wydawał się jej miejscem wolnym od widoku Yatena. Tu mogła być spokojna, odnaleźć siebie. Tu wydawało się jej i teraz kiedy jednak zrozumiała, że nawet tu nie mogła się od niego odseparować, poczuła lęk. Poczuła znajomy ból, który myślała, że zdążył się już zasklepić. Teraz jednak uderzył w nią całą swoją siłą, omal nie powalając na kolana.

– Mina... Strasznie ciebie przepraszam – powiedział Yaten zachrypniętym głosem. W jego oczach czaiła się desperacja. – Ze szczerego serca przepraszam ciebie za to, że cię skrzywdziłem, za to że byłem takim idiotą, który podcinał ci skrzydła. Wybacz, że nie doceniłem ciebie, twojego talentu.

– Ja ci już przecież wybaczyłam – odparła z naciskiem.

– Tylko nie zapomniałaś. Widzę cierpienie w twoich oczach. To jest jak wyrzut.

– Potrzebuję jeszcze trochę czasu – zapewniła go dziewczyna. – Właściwie jesteś tu, bo coś się wydarzyło na Kinmoku? Coś z Usagi? Z Chibiusą? Seiyą? Z...

Wirujące serca 回転するハートOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz