Najbardziej lubię leżeć na trawie i patrzeć na niebo. Na chmury. Jeśli uda mi się wymknąć z domu w nocy, czasem też mam to szczęście i mogę oglądać gwiazdy. W ciszy i spokoju, z dala od centrum wioski, gdzie zawsze coś się dzieje. Czasem ten hałas jest męczący. Tutaj mogę odpocząć i spędzić trochę czasu samemu. Lubię spędzać czas z innymi, na przykład z mamą albo z przyjaciółmi, ale nie wiem, tutaj, kiedy jestem sam, też jest fajnie. I nikt nie śmieje się ze mnie, kiedy powiem, że ta chmura przypomina mi konia. Moi przyjaciele tego nie rozumieją.
Usłyszałem szelest trawy i kroki. Zamknąłem oczy. Chciałem być sam i do tej pory świetnie mi to wychodziło, ale jak zwykle ktoś musiał mi przeszkodzić. Cóż, powinienem być do tego przyzwyczajony, bo zdarza mi się to dość często: zazwyczaj przychodzą tu moi przyjaciele, którzy chyba zupełnie inaczej rozumieją wyrażenie "odpoczynek", bo zamiast patrzeć na chmury, biegają i krzyczą, wymachując patykami. Ale czasami przychodzą tu też dorośli. Na przykład moja kuzynka przychodzi tutaj ze swoim chłopakiem, na tym wzgórzu znajdowało się też kilka domów... W każdym razie, i tak wkurza mnie, kiedy ktoś zakłóca mój odpoczynek.
Niechętnie podniosłem głowę, żeby zobaczyć, kto przyszedł tym razem. Delilah była moją przyjaciółką, nasze mamy wręcz uwielbiały chodzić do siebie na herbatki i inne takie. Delilah była fajna i miała w pokoju taki wielki, zielony, puchaty dywan. Lubiłem ją odwiedzać, bo kiedy kładliśmy się na dywanie, to było podobne uczucie do tego, kiedy leżeliśmy na trawie tutaj, na wzgórzu. Delilah chyba jako jedyna nigdy mi nie przeszkadzała. Czasem przychodziła, tak, ale nie była głośna. Patrzyliśmy razem na chmury i praktycznie zawsze zgadzaliśmy się co do kształtów, jakie przypominają. To było fajne.
Dziewczyna usiadła obok mnie i spojrzała w niebo. Ja również się podniosłem. Jej czarne włosy opadały na jej równie ciemne skrzydła, jej pióra były jaśniejsze przy końcówkach. Czasem jej tego zazdrościłem; moje skrzydła były zwyczajnie brązowe. Gładkie. Jednokolorowe, w jednym, tym samym odcieniu brązu. To nudne.
- Tamta chmura wygląda jak liść. - oznajmiła, wskazując palcem biały obłok. Spojrzałem w górę i pokiwałem głową.
- A tamta wygląda jak całe drzewo. - odpowiedziałem.
Oglądaliśmy chmury jeszcze przez chwilę. Oprócz liścia i drzewa widzieliśmy też ptaka, wiewiórkę i krzesło, choć Delilah uważa, że był to lis. Nie wiem, w jaki sposób mogła pomylić te dwie rzeczy, ale nie zamierzałem się o to kłócić.
- Twoja mama kazała mi cię zawołać. - powiedziała nagle. Zmarszczyłem brwi, przechylając głowę na bok. Dlaczego mówi mi o tym dopiero teraz?
Zerwaliśmy się na równe nogi i pobiegliśmy w dół zbocza. Mój dom znajdował się na polanie pod górą, zresztą tak jak większość innych domów i gospodarstw. Ale dom Kaveha, mojego przyjaciela, znajduje się już nieco wyżej. Zawsze mu tego zazdrościłem.
Kiedy dobiegliśmy do mojego domu i wpadliśmy do środka zdyszani, mama już czekała przy drzwiach. Podziękowała Delilah i pozwoliła jej iść do siebie, ale dziewczyna przed wyjściem powiedziała mi, że możemy później wrócić na wzgórze i dalej oglądać chmury. Oczywiście się zgodziłem. Mógłbym robić to cały czas.
Kiedy już zostaliśmy z mamą sami, pogłaskała mnie po głowie, jak to robiła zawsze przed moim wyjściem i po moim powrocie, i zaprowadziła mnie do stołu. Zjadłem obiad przed wyjściem, a że nie chciałem wtedy deseru (bo za bardzo się najadłem i nie wcisnąłbym w siebie już ani okruszka), to dostałem kawałek ciasta teraz. Zacząłem jeść.
- Smakuje ci? - zapytała mama. Pokiwałem szybko głową, wpychając do ust kolejny kęs przysmaku. - Cieszę się, synku. Chciałam ci o czymś powiedzieć.
Spojrzałem na nią, jak siadała przy stole naprzeciwko mnie i poprawiła włosy. Kolor jej włosów przypominał kasztany. Były brązowe, ale ładnie mieniły się w słońcu. Jak lisia sierść, tylko że ich sierść jest jaśniejsza. W każdym razie uważam, że włosy mojej mamy są ładne. I miękkie.
- O czym? - zapytałem, kiedy przez dłuższą chwilę nic nie mówiła.
- Będziemy mieli gości. - odpowiedziała, ścierając z mojego policzka okruchy. - Spoza wioski. Moi przyjaciele mają syna w twoim wieku i chciałabym, żebyś spędził z nim trochę czasu, kiedy tutaj będą. Hm? Co ty na to?
Prawie zerwałem się z krzesła, ale pamiętałem, że mama nie lubi, kiedy tak gwałtownie wstaję, zwłaszcza podczas jedzenia, więc zostałem w pozycji siedzącej. Ale jestem pewien, że mama doskonale wiedziała, jak bardzo ucieszyły mnie jej słowa. Uwielbiam poznawać nowe osoby, zwłaszcza spoza wioski. To zawsze coś ekscytującego, nowego, nieznanego, takiego ciekawego. Ciekawe jaki będzie. Ciekawe, czy on będzie wiedział, jak działa oglądanie chmur. Może zostaniemy przyjaciółmi i, i...
Mama zaśmiała się i pogłaskała mnie po włosach. Kiedy skończyłem jeść, wstałem (powoli) i podszedłem do niej, rzucając jej się na szyję. Znów się zaśmiała.
- Oh, Kaito, Kaito... - westchnęła, obejmując mnie mocno. - Tylko pamiętaj, że nie wolno wam wychodzić poza teren wioski. - upomniała mnie, odpychając mnie delikatnie i rzucając mi poważne spojrzenie.
Pokiwałem głową. Nie jestem przecież głupi. Zresztą, po co miałbym zabierać go poza wioskę? Wystarczy, że zrozumie, jak fajne jest oglądanie chmur i wymyślanie, co przypominają ich kształty. Wtedy nie będziemy potrzebować niczego oprócz wzgórza i nieba.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzień dobry.
Mamy to, dziubaski.
Przypominam, że rozdziały będą publikowane w każdy wtorek i sobotę, a za chwilę na profilu pojawi się też pierwszy rozdział tej książki.
A tak przy okazji, jak Wam minął pierwszy dzień szkoły? Było bardzo tragicznie czy tylko trochę?
Pozdrawiam ❤️🍎🍎
CZYTASZ
If I Had A Friend
FantasyKaito uwielbia oglądać chmury i poznawać nowe osoby. Jedną z nich jest Sora - syn przyjaciół jego rodziców, który jako jeden z niewielu widzi w białych obłokach konkretne kształty. Między chłopcami od razu powstaje więź, a ich relacja staje się cora...