Rozdział 8: Urodziny

41 10 3
                                    

Mama Delilah naprawdę ciężko zniosła poród – była osłabiona i bardzo opadła z sił, a nadchodząca zima wcale nie była jej na rękę. Właściwie to myślę, że gdyby nie zima, czułaby się lepiej, bo byłoby cieplej, a niektóre zioła lepiej działałyby, gdyby były świeże, a nie ususzone. Teraz niewiele roślin jeszcze rosło, a jeśli już, to nie były tak okazałe jak na wiosnę czy lato.

Mama codziennie chodziła do pani Elleny. Pomagała jej i Delilah zająć się domem i małym Dahlim. Chłopiec urodził się zdrowy, ale cóż, wciąż był noworodkiem i potrzebował dużo uwagi. Więcej, niż jego mama była w stanie mu dać. Chociaż dzięki pomocy mojej mamy i mamy Saleyi, pani Ellena mogła skupić się na nim i na swojej córce. Chociaż Delilah często bywała u nas. Dalej nie pogodziła się z Saleyą, a nie zawsze mogła zostać w domu. Więc przychodziła do nas.

Starałem się jakoś odwrócić jej uwagę od mamy i poprawić jej humor – chodziliśmy na wzgórze lub spacerowaliśmy wokół wioski, a kiedy akurat nie mieliśmy ochoty wychodzić na zewnątrz, siedzieliśmy u mnie w pokoju i graliśmy w karty lub planszówki. Czasem dawałem jej wygrać (nie za często, żeby się nie zorientowała, bo wtedy byłoby jej jeszcze bardziej przykro, a tego nie chciałem), rysowaliśmy, za czym akurat nie przepadałem, bo moje rysunki zawsze były brzydkie, ale Delilah sprawiało to radość, więc zaciskałem zęby i dawałem radę jakoś to wytrzymać. A kiedy było bardzo źle i czarnowłosa nie miała ochoty na nic poza siedzeniem na łóżku, robiłem jej herbatę. Chwilę to zajęło, ale w końcu nauczyłem się dobierać idealne proporcje miodu i cytryny, tak, jak zawsze robiła to Delilah.

Robiłem to, co poleciła mi mama. Razem z tatą przeprowadzili ze mną poważną rozmowę dzień po narodzinach Dahlia. Mówili, że teraz przez jakiś czas musimy pomagać mamie Delilah, samej dziewczynie i jej młodszemu bratu, a ja, z racji tego, że jestem już dużym i odpowiedzialnym chłopcem, miałem zająć się przyjaciółką. Naprawdę starałem się robić wszystko, żeby poprawić jej samopoczucie. I chyba mi się udawało, bo Delilah zawsze była spokojniejsza, kiedy od nas wychodziła, niż gdy przychodziła. Więc chyba wizyty u nas i moje towarzystwo naprawdę działało na nią dobrze.

Ta sprawa zajęła całe moje myśli. Ciągle zastanawiałem się, w jaki jeszcze sposób mogę pomóc, próbowałem wymyślić nowe, interesujące zabawy dla Delilah (no bo ile można grać w te same gry), a kiedy nie myślałem o niej, martwiłem się o jej mamę. Pani Ellena może i nie była zbyt rozmowna i właściwie to niewiele czasu ze sobą spędzaliśmy, ale jest mamą mojej najlepszej przyjaciółki. Jest miłą kobietą. I ładnie pachnie, latem i słońcem... W każdym razie, naprawdę miałem nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Że niedługo wyzdrowieje i będę mógł ją odwiedzić. Ją i Dahlia. Delilah nie mogła przestać o nim mówić – był taki uroczy i kochany, i pewnie był Alfą, bo bardzo urósł w zaledwie miesiąc, a tylko młode Alfy tak szybko rosną.

Wiedziałem, że to wszystko trochę namieszało i wybiło nas wszystkich z rytmu spokojnej codzienności... Ale sam byłem zdziwiony, kiedy okazało się, że przez to zapomniałem o własnych urodzinach.

Obudziłem się przygotowany na to, że w domu będę tylko ja i tata, a mama już poszła do pani Elleny. W ostatnim czasie prawie codziennie tak wyglądały nasze poranki. Dlatego kiedy zszedłem na dół i zobaczyłem mamę spokojnie popijającą herbatę, trochę się zdziwiłem. Tata uznał to za przezabawne, że zapomniałem o własnych urodzinach i od rana zdążył wspomnieć o tym już pięć razy. Uspokoił się dopiero jak mama zwróciła mu uwagę, żeby się ze mnie nie śmiał, bo będzie mi przykro. Wiedziałem, że tata tylko żartuje, ale i tak powtarzanie tego samego pięć razy nie było wybitnie zabawne... Ale nigdy mu tego nie powiem. Nie chcę zranić jego uczuć.

Mama zrobiła kakaowe ciasto. Jakiś czas temu, kiedy do naszej wioski przyszli handlarze z innej wioski, tacie udało się kupić kakao i tak leżało w szafce na czarną godzinę... Kakao jest pyszne. Ale trochę bałem się, że mama mi nie pozwoli, kiedy zapytam, czy mogę trochę. Albo będzie zła, kiedy wezmę bez pytania. Czasem sugerowałem jej, że mogłaby dosypać kakao do jakiegoś ciasta albo ciasteczek... Ale nigdy tego nie robiła. Dobrze, że tym razem nawet nie musiałem jej prosić o zrobienie ciasta z kakao... Nawet o tym nie pomyślałem, szczerze mówiąc.

If I Had A FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz