Rozdział 18: Strumień

21 6 1
                                    

Lato zaczęło się już całkiem. Było gorąco, właściwie to było nieznośnie upalnie, wszyscy nosili krótki rękaw, nie było dnia, kiedy nie słyszałbym nikogo narzekającego na wysokie temperatury. Zima przyszła nagle i była dość mroźna, nic więc dziwnego, że lato było takie słoneczne i gorące... Choć na dłuższą metę nie było to wcale takie przyjemne. Wychodzenie na zewnątrz było nieznośne, kiedy już po pięciu minutach przebywania na słońcu przesiąkałem potem, a patrzenie w chmury stało się niemożliwe, bo słońce paliło w oczy. Jedynym rozsądnym sposobem na spędzenie czasu były spacery po lesie, gdzie korony drzew dawały schronienie przed promieniami słońca, a powietrze wydawało się być bardziej rześkie.

Tego dnia nie mieliśmy lekcji. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy Zirev zdążył nauczyć nas praktycznie wszystkiego, jednak wciąż zostało nam kilka lekcji, które powinniśmy z nim odbyć. Mężczyzna uwielbiał uczyć młodzież i ciągle powtarzał, że z nami pracuje mu się najlepiej. Jestem pewien, że mówi to każdej grupie, ale i tak miło było to usłyszeć... Zwłaszcza, że wcale nie wyglądał, jakby kłamał. Faktycznie cieszył się na nasze lekcje tak samo bardzo jak my. Ale mimo tego, chyba i tak nie zamierzał przeciągać naszych nauk bardziej, niż było to potrzebne. Musimy tylko doszlifować swoje umiejętności, nic poza tym. Z moich obliczeń wynika, że gdyby nic nam nie przeszkodziło, skończylibyśmy nauki jeszcze w tym tygodniu.

Dziś rano jednak moi rodzice oznajmili mi i Sorze, że Zirev przechodzi ruję i przez kilka dni lekcji nie będzie. Wydawali się mówić o jego cyklu bardzo niechętnie... Nie rozumiem tylko dlaczego. Bo chodziło o ruję? Przecież ruja nie jest niczym nadzwyczajnym. Raz na jakiś czas czujesz się gorzej i potrzebujesz odpoczynku, nic wielkiego. Nie wiem, dlaczego moi rodzice nie mogli powiedzieć tego w normalny sposób, tylko musieli co chwila zerkać na siebie tak niepewnie i jąkać się co drugie słowo...

W każdym razie, ruja Zireva dała nam kilka dni odpoczynku. Właściwie nie zamierzałem na to narzekać – kiedy Sora powiedział mi, że nie chce (albo chce, ale nie może) latać, czułem się niezręcznie zabierając go na nauki. Nie chciałem, żeby był zazdrosny. Nie chciałem, żeby się nudził albo męczył. Ale on mówił, że to w porządku i dalej możemy chodzić tam razem, jeśli nie mam nic przeciwko. Te kilka dni możemy w całości poświęcić na co tylko chcemy (oprócz leżenia na wzgórzu i oglądania chmur niestety), na coś, co będzie zadowalało nas obu, nie tylko jednego z nas.

Dlatego poszliśmy z Delilah do lasu. Tam było chłodniej, a poza tym, mogliśmy spędzić czas w ciszy i spokoju, z dala od wioski pełnej nieszczęśliwych z powodu upałów skrzydlatych. No i, mogliśmy poszukać lisów. Albo usiąść gdzieś i poczekać, aż to one znajdą nas. To też by było fajne, prawda? Kamień i Piękna mogli wyjść na polowanie lub długi, długi spacer. I żadne z nas nie narzekałoby, gdyby dwa lisy przypadkiem natknęły się na nas.

Delilah nie chciała oddalać się od wioski za bardzo. Może wciąż nie czuła się zbyt pewnie w lesie, bo nie miała jeszcze trzynastu lat i teoretycznie nie powinna opuszczać wioski bez opieki dorosłego (ta zasada jednak ciągle jest naciągana i zmieniana tak, by dorosłym było wygodnie – na przykład, jesteś grzeczny? Możesz iść z kolegami do lasu, jeśli przynajmniej jeden z nich ma trzynaście lat. Zrobiłeś coś złego? Najlepszą karą będzie zatrzymanie cię w wiosce, bo przecież nie jesteś wystarczająco duży, a twoi przyjaciele nie są dorosłymi i nie mogą brać za ciebie odpowiedzialności), a może po prostu się bała. Kiedyś też bałem się chodzić do lasu, bo był taki ogromny i straszny, a poza tym pełno było w nim zwierząt (Avel i Elijah swego czasu lubili opowiadać mi straszne historie o niedźwiedziach pożerających dzieci), ale potem mi przeszło. Teren obok wioski jest regularnie sprawdzany i oznaczany zapachami przez Alfy z wioski. Zwierzęta wiedzą, że mają nie przekraczać tej granicy. Ale rozumiałem, że dziewczyna może bać się wchodzić w las głębiej.

Dlatego po dwudziestu minutach spaceru, postanowiliśmy zatrzymać się przy przewróconym, starym drzewie koło strumienia. Westchnąłem głośno i już miałem siadać na pniu, kiedy nagle Delilah zaproponowała:

- Idziemy do wody?

Spojrzałem na nią, na Sorę, a potem na strumień. Przez chwilę staliśmy w ciszy, zapewne zastanawiając się nad pomysłem czarnowłosej, ale ostatecznie wszyscy jednocześnie zdjęliśmy buty i rzuciliśmy się w stronę potoku. Woda była okropnie zimna i wstrząsnął mną nieprzyjemny dreszcz, kiedy tak nagle zaatakowała moje nogi, ale już po chwili ogarnęła mnie ulga i zwyczajna przyjemność. W taki upał każdy sposób na ochłodę był dobry.

- Delilah, ten pomysł był najlepszy na świecie. - powiedziałem szczerze. Dziewczyna uśmiechnęła się i odwróciła wzrok, zakładając kosmyk włosów za ucho. Niewiele myśląc, ochlapałem ją.

Nie byłem przygotowany na to, że odda mi z podwójną siłą.

To dało początek naszej małej walce; chlapaliśmy się i uciekaliśmy przed wodą, całkowicie zapominając o otaczającym nas świecie. Sora też do nas dołączył, kiedy przez przypadek ochlapałem go, próbując dopaść Delilah. Nie trzeba było długo czekać, zanim nasze ubrania całkowicie przemokły. Rodzice raczej nie będą z tego powodu szczęśliwi, ale nie zamierzałem się tym przejmować. Nie teraz, kiedy nasza trójka ewidentnie bawiła się najlepiej na świecie. Nawet kiedy poślizgnąłem się na śliskim kamieniu i upadłem, zdzierając przy tym kolano, wolałem śmiać się niż przejmować bólem. Zwłaszcza, że Delilah też niedługo później upadła. Jej fioletowa sukienka nie była już lekka i przewiewna, była całkowicie przemoczona i ciężka, ale nie wyglądało na to, by dziewczynie to przeszkadzało. Zwłaszcza, że później udało nam się przewrócić też Sorę.

Nie mam pojęcia dlaczego, ale moje serce zabiło szybciej, kiedy zorientowałem się, że brunet naprawdę się śmieje. Do tej pory tylko się uśmiechał, a jeśli już się śmiał, to krótko i cicho. Tym razem jednak nie powstrzymywał się wcale. Żadne z nas się nie powstrzymywało, a ja nie mogłem oderwać wzroku od jego roześmianej twarzy, od dowodu na to, że poczuł się przy nas naprawdę komfortowo.

Nie chciałem, żeby ta chwila kiedykolwiek się skończyła.

If I Had A FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz