Rozdział 27: Zmiany

15 6 1
                                    

Nie rozumiałem, co tak nagle skłoniło Kaveha do zaproponowania mi wspólnego spaceru po lesie. Myślałem, że się nie lubimy. Że on nie lubi mnie, a ja nie lubię jego, że nie będziemy się do siebie odzywać. Mimo wszystko... Zgodziłem się. Nie jestem zbyt dobry w kłamaniu, a nie wydawało mi się, by to była jakaś zasadzka (jakkolwiek to brzmi), więc nie miałem powodów, by odmawiać. Byłem ciekaw, jak potoczy się nasz spacer i czy uda mi się dowiedzieć, dlaczego chłopak w ogóle postanowił się do mnie odezwać.

Skończyło się tak, że siedzieliśmy w lesie do pory obiadowej. Najpierw próbowaliśmy znaleźć lisy, zobaczyć jak się mają i tym podobne, ale nigdzie ich nie było, więc w końcu poddaliśmy się, wróciliśmy na ścieżkę i szliśmy, szliśmy w głąb lasu. Zaszliśmy o wiele dalej, niż bym to zrobił, gdyby była ze mną Delilah. Rozumiem, że się boi, a to, że nie chce za bardzo oddalać się od wioski nie przeszkadza mi w żaden sposób ani nic, ale i tak miło było od czasu do czasu pójść z kimś dalej.

Przez cały czas rozmawialiśmy. Zaczęło się od robaków. Kaveh ciągle zachwycał się książką, którą Vile dostał od taty jeszcze w tamtym roku, opowiadał mi o każdym rodzaju tych małych stworzeń i szczegółowo opisywał każdy obrazek. Widać lubi robaki... A później nie wytrzymałem i zapytałem, dlaczego poszedł do lasu ze mną, a nie ze starszym chłopakiem. I wtedy zrobiło się jeszcze ciekawiej.

Powiedział, że to dlatego, że Vile ostatnio przestał z nim wychodzić gdziekolwiek. Czy to na wzgórze, czy do lasu. Nie wiadomo nawet, dlaczego czarnowłosy zaczął zachowywać się tak dziwnie, bo Kaveh zarzekał się, że nie zrobił nic, co mogłoby być tego przyczyną. Przypominało mi to sytuację z Delilah i Saleyą – starsza dziewczyna też nagle bez powodu przestała odzywać się do swojej przyjaciółki. I Kaveh, i Delilah, przyszli wtedy do mnie.

Nie miałem z tym problemu, kiedy to czarnowłosa zaczęła spędzać czas tylko ze mną; w końcu się przyjaźniliśmy. Rozumiałem, że czasem chce spędzić czas z kimś takim, jak ona, że Saleya była jej naprawdę bliska, a kiedy tak nagle przestały ze sobą rozmawiać, dziewczyna przyszła do mnie bo nie miała nikogo innego. To było w porządku. Bo Delilah nigdy mnie nie odpychała. Nigdy nie śmiała się z tego, że lubię oglądać chmury. Nigdy nie powiedziała mi, że już nie chce spędzać ze mną czasu, bo chce spędzić go z Saleyą, która „nie za bardzo mnie lubi". A Kaveh? Przecież do tej pory nawet nie rozmawialiśmy! Miał Vile'a i Saleyę, ze mną gadał naprawdę niewiele, a ostatnio w ogóle tego nie robił. On dosłownie powiedział mi, że nie muszę już chodzić do lasu z nim i starszym chłopakiem.

On po prostu przyszedł do mnie, kiedy nie miał już nikogo innego.

Nie podobało mi się to. Nie potrzebował mnie, kiedy było fajnie, ale nagle sobie o mnie przypomniał, kiedy tylko coś się zepsuło? Mi nie przyszło do głowy, żeby do niego pójść, kiedy okazało się, że Delilah poszła na wzgórze z Saleyą!

Ale... Nawet jeśli Kaveh nie zachował się do końca w porządku i wiem, że znowu zostawi mnie, gdy tylko Vile znowu zacznie z nim gadać, to jednak muszę przyznać, że te kilka godzin spędzonych w lesie były całkiem miłe. A na pewno nie były najgorsze.

Po prostu muszę znów złapać z Delilah rytm. Musimy na nowo odnaleźć się w sytuacji, w której czas dziewczyny jest podzielony i na mnie, i na Saleyę. Musimy po prostu wrócić do tego, jak nasza przyjaźń wyglądała wcześniej, zanim dziewczyny się pokłóciły. A w tym czasie... Chyba nic się nie stanie, jeśli będę chodził po lesie z Kavehem. Nie chcę się z nim przyjaźnić. Nie potrzebuję tego, bo mam Sorę, a jego wizyty i listy w pełni mi wystarczą, nawet jeśli nie mieszka w tej samej wiosce, co ja. Ale wciąż od czasu do czasu możemy pójść razem na spacer czy coś.

Chciałem opowiedzieć Sorze o tym wszystkim. Wiedział, że nie rozmawiam z Kavehem na co dzień, więc pewnie zdziwiłby się, gdybym powiedział mu, że teraz w sumie trochę się kolegujemy. Tylko trochę. Ciekawe, co by na to powiedział. I co by powiedział na to, że mama Delilah woli mnie od Saleyi. I na to, że ostatnio chmury przestały przypominać pojedyncze przedmioty lub zwierzęta i jeśli się postaram, mogę zobaczyć w nich całą historyjkę. Chciałem powiedzieć Sorze o tym dzienniku, który czytam, o kurach, które staram się regularnie odwiedzać, żeby później się mnie nie bały i nie uciekały, kiedy przyjdę do nich z brunetem. Chciałem powiedzieć mu o wszystkim! Tego było tak dużo, że jeden list na pewno by nie wystarczył. Dlatego od czasu do czasu po prostu siadałem w swoim pokoju z atramentem i papierem, i pisałem. To nie były listy. Znaczy, były, ale nie zamierzałem ich wysyłać. Po pierwsze dlatego, że było ich naprawdę dużo, a po drugie dlatego, że... Czasami pisałem za dużo i nie chciałbym, żeby Sora wziął mnie za dziwaka, gdyby to przeczytał.

Zaczęło się od tego, że w jednym z „listów", kiedy pisałem o tym, że w lesie obok wioski nie ma żadnego świerku i trochę mi się to nie podoba, przypomniałem sobie kolor oczu Sory. I jakoś tak... Jakoś tak wyszło, że napisałem, że je lubię. A potem napisałem więcej i więcej, i nie pisałem już o samych oczach; mówiłem, jak bardzo lubię jego skrzydła i ogromne, miękkie pióra, jak bardzo podobał mi się tamten dzień, kiedy pierwszy raz naprawdę śmiał się z nami w strumieniu, jak bardzo lubiłem siedzieć z nim do późnego wieczoru i czytać o mieście wilkołaków... Połowa moich listów do Sory jest jednocześnie o Sorze. To zawstydzające. I dziwne. Nikt nigdy nie wzbudził we mnie takich uczuć. I nie słyszałem, żeby ktokolwiek robił coś podobnego. Avel nigdy nie chwaliła mi się, że pisała do Elijaha listy o nim samym, w których potrafiła zapisać całą jedną stronę tym, co w nim lubi i dlaczego. Ona też tak robiła? Chcę wierzyć, że tak, ale Avel nie wygląda na taką osobę...

Przez to wszystko musiałem trzymać te listy gdzieś, gdzie nikt nigdy by ich nie znalazł. Padło na puste pudełko, w których do tej pory trzymałem kilka ładnych kamieni, znalezionych kiedyś w lesie. Trafiły na moją szafkę, a w ich miejsce włożyłem zapisane kartki. Zakopałem pudełko pod łóżkiem, wsunąłem je najgłębiej, jak się da, żeby mama nie miała szans dosięgnąć go przypadkiem miotłą czy coś podobnego. No i nie musiałem się martwić, że Sora je znajdzie podczas jego następnej wizyty. Nawet jeśli spałby na podłodze w moim pokoju, raczej nie zauważyłby małego, ciemnego pudełka daleko, daleko pod łóżkiem...

Wszystko ostatnio tak bardzo się zmieniło. Zaczynając od tego, że chyba naprawdę udało mi się zaprzyjaźnić z Sorą, kończąc na tym, że oprócz zwykłej przyjaźni poczułem do niego coś więcej, o wiele więcej niż kiedykolwiek powinienem poczuć do jakiejkolwiek innej Alfy. Oprócz tego jest jeszcze Delilah, Saleya, Kaveh i Vile... Myślałem, że wszystko, co związane z ostatnią trójką mnie nie dotyczy i nie będę w żaden sposób zamieszany w nic, co dzieje się między nimi. Jak się okazało, byłem w błędzie. Nie tylko przyjaźń Delilah i Saleyi zaczęła się odradzać, ale nagle zacząłem chodzić do lasu z Kavehem, bo Vile go zostawił.

Mam tylko nadzieję, że żadna z tych rzeczy nie będzie mieć jakichś negatywnych skutków. Nie chcę, żeby ktokolwiek dowiedział się o moich uczuciach do Sory albo żeby nasza przyjaźń nagle z jakiegoś powodu się rozpadła. Nie chcę, żeby Delilah całkiem zostawiła mnie dla Saleyi. I nie chcę przypadkiem uznać Kaveha za swojego przyjaciela i znów czuć się źle, kiedy okaże się, że on nie chce się ze mną przyjaźnić i tylko mu się nudziło bez Vile'a.

Zrobiło się dziwnie, ale wciąż jest spokojnie. I chciałbym, żeby to „spokojnie" trwało najdłużej jak się da. 

If I Had A FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz