Rozdział 19: Dziwnie

20 6 1
                                    

Czułem się dziwnie. Nieco mnie to martwiło, bo nie rozumiałem dlaczego czuję się dziwnie i czy to moje dziwne samopoczucie coś oznacza. Nigdy wcześniej się tak nie czułem, nie wiedziałem, czy ktokolwiek inny kiedykolwiek czuł się podobnie... To była dziwna sytuacja.

Sora był... Był moim przyjacielem. To normalne, że chciałem wiedzieć o nim tak dużo, jak to tylko możliwe. I to, że cieszyłem się, że poczuł się przy mnie i przy mojej przyjaciółce dobrze, też nie jest niczym niezwykłym. Ale... Wydaje mi się, że nie powinienem tyle o nim myśleć. Bo myślałem o nim praktycznie bez przerwy, co pewnie nie byłoby dziwne, bo w końcu dużo czasu spędzaliśmy razem, a raczej myśli się o osobach, z którymi spędza się czas... Ale ja myślałem o nim przed snem. I w nocy, kiedy się budziłem i nie mogłem zasnąć, też myślałem o nim.

To... Chyba nie były złe myśli. Zazwyczaj po prostu przypominałem sobie to, co robiliśmy w dzień, na przykład jak spacerowaliśmy po lesie z Delilah albo jak siedzieliśmy u Mage'a w antykwariacie. Często też zastanawiałem się, co ciekawego moglibyśmy porobić następnego dnia. Zrealizowaliśmy już kilka moich pomysłów - poszliśmy do koni z tatą Delilah i samą czarnowłosą, udało nam się poleżeć na wzgórzu w chłodniejszy dzień, dwa razy całą trójką wróciliśmy nad strumień, żeby znów pobawić się w wodzie. Dlatego nie wiem, czy powinienem w ogóle przejmować się tym, że myślę o Sorze praktycznie bez przerwy. Chcę, żeby czas spędzony w naszej wiosce był dla niego przyjemny i żeby wspominał go jako coś miłego. Chcę po prostu zadbać o to, żeby dobrze się bawił, zwłaszcza, że do końca lata zostały tylko trzy miesiące, które znając życie, miną w mgnieniu oka.

Nie wiem. Może po prostu panikuję? Nigdy wcześniej nie myślałem o nikim tak dużo, ale jakby się nad tym zastanowić, nigdy też nie byłem w podobnej sytuacji. W końcu, Sora jest pierwszym chłopakiem spoza wioski, z którym próbowałem się zaprzyjaźnić. Chciałem wypaść przed nim dobrze i mam nadzieję, że do tej pory naprawdę mi się to udawało. Chciałem nawiązać z nim jakąś więź, bo w przeciwieństwie do Delilah, Kaveha czy Vile'a (Saleya nawet w dzieciństwie nie chciała się ze mną bawić), nasi rodzice nie odwiedzali siebie nawzajem, kiedy byliśmy niemowlakami i nie mieliśmy okazji spędzić ze sobą tych kilku godzin w tygodniu na wspólnej zabawie, co mimo wszystko nieco nas do siebie zbliżyło, nawet jeśli byliśmy tylko małymi dziećmi. Ich znam od pieluchy i czuję się przy nich trochę inaczej niż przy Sorze, którego pierwszy raz zobaczyłem dopiero kilka miesięcy temu.

Westchnąłem cicho i podkręciłem lekko głową. Nie powinienem o tym myśleć. Nie tak dużo i na pewno nie teraz, kiedy powinienem skupić się na tym, co mówi Zirev. To nasza ostatnia lekcja latania. Ostatni czas, by doszlifować swoje umiejętności, zadać nurtujące pytania lub zwyczajnie wyciągnąć jeszcze więcej z jego nauk. Powinienem uważać na niej, a tym bardziej nie przegapić momentu, w którym mężczyzna pochwali nas i oficjalnie ogłosi, że możemy latać. To wielka chwila. Nie chcę spędzić jej na zamartwianiu się moimi uczuciami względem Sory.

Zirev klasnął w dłonie i spojrzał po nas z uśmiechem, poruszając przy tym lekko skrzydłami. Wyglądał na... Dumnego. I zadowolonego. Nie z tego, że nasze nauki dobiegły końca i już nie będzie musiał się z nami użerać (a przynajmniej mam taką nadzieję), ale z tego, że wziął pod swoje skrzydła troje dzieci chcących nauczyć się latać, a teraz patrzy na trójkę trochę starszych dzieci, które bez problemu mogą wzbić się w powietrze właśnie dzięki niemu.

- Tak dobrze mi się z wami pracowało... - westchnął nagle, szybko ścierając z policzka pojedynczą łzę wzruszenia. - Byliście dobrymi uczniami. I cieszę się, że wyciągnęliście z moich nauk wszystko, czego potrzebowaliście.

- A my cieszymy się, że nas uczyłeś. - powiedziała Delilah.

- Byłeś najlepszym nauczycielem na świecie. - dodałem. To tylko bardziej wzruszyło Zireva. Jego zapach stał się nieco cięższy, jednocześnie jednak pozostając słodkim i przyjemnym dla nosa, co świadczyło o pozytywnych emocjach, jakie odczuwał.

- Niech no was uściskam. - rzucił, rozkładając ramiona.

Uścisk Zireva był ciepły i miły. Przez chwilę po prostu staliśmy w ten sposób, tuląc się do siebie. Nie chciałem się odsuwać. To pierwszy raz, kiedy nas przytula. Zazwyczaj ograniczał się do klepania nas po ramionach lub obejmowania nas skrzydłami, ale do tej pory ani razu nie przytulił nas tak naprawdę. Nie miał ku temu powodów. Teraz jednak to było nasze pożegnanie. Nie tak całkiem, wciąż będziemy mijać się w wiosce, ale na pewno nie będziemy spędzać ze sobą tak dużo czasu, jak w ciągu kilku ostatnich tygodni.

Poczułem, jak Delilah powoli się cofa i sam się odsunąłem. Kaveh tulił się do Zireva jeszcze przez chwilę, jednak w końcu i on zrobił krok w tył, uwalniając mężczyznę. Ten spojrzał na nas ostatni raz posyłając nam dumny uśmiech, po czym poklepał mnie po ramieniu. Stałem najbliżej.

- No dobrze, słoneczka. Więc... To koniec tej lekcji. Koniec naszych nauk. Obiecajcie mi, że będziecie na siebie uważać. - poprosił. Od razu chórem odpowiedzieliśmy głośne "obiecujemy", co wyraźnie go zadowoliło. - Mam nadzieję. - mruknął. - Do widzenia.

Patrzyliśmy, jak Omega odchodzi. Powoli skierował się w stronę schodów prowadzących w dół wzgórza, po chwili znikając nam z zasięgu wzroku. Wypuściłem głośno powietrze. To... To już koniec. Tak oficjalnie. Właśnie weszliśmy w nowy etap życia, zbliżyliśmy się do dorosłości, możemy latać, już nie jesteśmy małymi dziećmi potrzebującymi ciągłej opieki. Możemy latać.

Spojrzałem z podekscytowaniem na Delilah, zaraz odwracając się również do Sory.

Wyglądał neutralnie. Zazwyczaj niewiele można wyczytać z jego twarzy, jeśli akurat nie czuje nic silniejszego, tak jak na przykład wtedy w strumieniu. Ale co tu się dziwić, nie uczestniczył w lekcjach z Zirevem tak, jak my. Wciąż tu ze mną przychodził (pytałem, czy to w porządku, skoro sam nie mógł się uczyć, bo naprawdę nie chciałem, żeby czuł się w jakikolwiek sposób źle, ale zapewniał mnie, że wszystko jest okej i nie ma nic przeciwko patrzeniu na nasze nauki z boku. Poza tym, nie było wiele innych rzeczy, które mógłby robić w tym czasie, no i ja też nie chciałem za bardzo rezygnować z nauk po to, by spędzić ten czas z nim. Zrobiłbym to, ale nie było takiej potrzeby, a uczenie się później niż wszyscy nie było moim marzeniem), ale chyba nie miało to dla niego większego znaczenia. Zgaduję, że dla nikogo na jego miejscu nic by nie znaczyło.

Dopiero teraz zauważyłem, że jego oczy są zielone. Do tej pory widziałem tylko, że są ciemne, więc z góry założyłem, że muszą być brązowe. Ale ten odcień zieleni... Był bardzo intrygujący. Przypominał las. Świerkowy las. Uwielbiam świerk, to moje ulubione drzewo.

Chłopak spojrzał na mnie i posłał mi lekki uśmiech. Odwróciłem się gwałtownie, czując dziwny ścisk w żołądku. Może nie powinienem tak mu się przyglądać? Może patrzyłem się za długo albo, albo...

Wlepiłem wzrok w Delilah. Musiałem spojrzeć gdzieś indziej niż Sora, a nie chciałem gapić się pusto w trawę lub w niebo, lub w schody prowadzące do centrum wioski. Dziewczyna, kiedy tylko nasze spojrzenia się skrzyżowały, odwróciła wzrok w drugą stronę. Zrobiła dokładnie to samo, co zrobiłem ja.

Ciekawe, czy też poczuła to dziwne coś w brzuchu. Ciekawe, czy patrzyła na mnie tak samo, jak ja patrzyłem na Sorę. Czy myślała to samo, co ja.

I, jeśli tak, dlaczego czuję do Sory to, co ona chyba czuje do mnie.

If I Had A FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz