Rozdział 16: Pomoc

26 7 1
                                    

Korzystając z tego, że Zirev nie mógł dziś do nas przyjść z przyczyn prywatnych, zabrałem Sorę do antykwariatu. Mage był zdziwiony naszą wizytą, ale chyba się ucieszył. Pomógł nam wybrać kilka książek, których potrzebowaliśmy i nawet pozwolił mi je wziąć na jakiś czas, pod warunkiem, że nie będę trzymał ich długo i oddam je w dobrym stanie. Obiecałem, że nie będzie żałował tej decyzji i książki wrócą do niego bez ani jednego zagiętego rogu.

Sora ciągle pytał, po co nam te wszystkie książki (wzięliśmy trzy, bo nie wiedziałem, która będzie najlepsza), a ja unikałem jednoznacznej odpowiedzi najlepiej, jak umiałem. To miała być niespodzianka. Pewnie myśli, że wzięliśmy te książki dla mnie, bo to w końcu ja będę uczyć się latać. Chcę zobaczyć jego minę, kiedy okaże się, że on też będzie mógł do nas dołączyć i obaj będziemy się uczyć pod opieką Zireva. Doskonale widziałem, że chłopakowi nie bardzo podobały się moje niejasne odpowiedzi, przez co czułem się trochę źle, ale przecież to dla jego dobra. Jeśli powiem mu wszystko teraz, nie ucieszy się tak bardzo, kiedy tata będzie tłumaczył nam każde pojedyncze zdanie z książki. Tata lubi tłumaczyć różne rzeczy nawet bardziej i dosadniej, niż jest to potrzebne.

Jednak póki co, rodziców nie było w domu. Mama poszła do pani Elleny na herbatę. Nawet jeśli kobieta czuła się już dobrze i nie potrzebowała pomocy praktycznie w ogóle, mama ciągle często ją odwiedzała. Za każdym razem, kiedy pytałem dlaczego to robi, odpowiadała, że ich więź i przyjaźń stały się jeszcze silniejsze, ale wiedziałem, że to nie do końca prawda. Może i polubiły się bardziej, i chciały spędzać ze sobą więcej czasu, zwłaszcza teraz, kiedy obie czuły się dobrze i miały siły na plotki, ale coś mi mówiło, że mama ciągle się martwi. Stan pani Elleny był naprawdę poważny i wszyscy się o nią martwiliśmy, ale teraz było już dobrze. Nawet bardzo dobrze. Ale mama zawsze panikowała i martwiła się bardziej, niż było to potrzebne.

A tata pomagał innym Alfom w... Nie wiem czym. Wyszedł rano, jeszcze zanim się obudziłem. Mama jakoś dziwnie wytłumaczyła mi, co robił, więc prawie nic nie zrozumiałem. Miał wrócić na obiad. To była jedyna jasna informacja, która do mnie dotarła.

- Chcesz pić? Albo jeść? - zapytałem, odkładając dwie książki na stół i przechodząc do kuchni. Sora zaraz do mnie dołączył.

- Mogę szklankę wody?

Pokiwałem głową, wyciągając z szafki dwie szklanki. Najpierw nalałem wody Sorze, a później sobie. Napiliśmy się i wróciliśmy do jadalni, siadając przy stole naprzeciwko siebie.

- Więc. - sięgnąłem po pierwszą książkę, oglądając jej okładkę z ozdobnym napisem SKRZYDŁA, a pod nim już mniejszymi i prostszymi literami „budowa, funkcje, leczenie". - Będziemy się uczyć. - oznajmiłem w końcu, patrząc z uśmiechem na mojego towarzysza.

Mina Sory była bezcenna.

- Uczyć? - zapytał po chwili ciszy, podczas której zdążyłem pomyśleć, że może to nie był tak dobry pomysł, jak mi się na początku wydawało.

- Uczyć. - pokiwałem głową. - Przeczytamy te książki, wieczorem tata wytłumaczy nam wszystko jeszcze raz, a jutro będziesz mógł dołączyć do nas na lekcjach. Nie tylko patrzeć. - wytłumaczyłem. Nie wyglądało na to, żeby to jakkolwiek ułatwiło chłopakowi zrozumienie całej sytuacji.

Przez kolejną chwilę obaj milczeliśmy. Czekałem, aż Sora coś powie, ale on ciągle tylko patrzył to na mnie, to na książki przed nami. Poruszyłem nerwowo skrzydłami. Może to faktycznie nie był dobry pomysł. Może Sora nie chce do nas dołączać? Powiedział, że chce popatrzeć. Może naprawdę tego chce i wcale nie chodzi o to, że czegoś nie wie albo boi się Zireva, może po prostu nie chce się uczyć? Nie powinienem naciskać i decydować za niego. Ja po prostu... Chciałbym uczyć się z nim, bo razem raźniej, ale jeśli on tego nie chce, nie będę go zmuszać. Nie chcę, żeby zaczął myśleć o mnie źle i żeby chciał wrócić do domu, bo przestanie mnie lubić.

Chłopak poprawił się na krześle, również poruszając skrzydłami.

- Chyba wygodniej będzie czytać, jeśli będziemy siedzieć obok siebie. - rzucił cicho.

Zerwałem się z krzesła, zaraz tego żałując. Sora wzdrygnął się i skulił, posyłając mi nieufne spojrzenie, a ja od razu przypomniałem sobie, że nie lubi gwałtownych ruchów. Ale co mogłem poradzić? Ucieszyłem się. Chciał czytać, więc może chciał się też nauczyć chociaż części tego, co mieliśmy przerabiać z Zirevem. Tym razem więc powoli i ostrożnie obszedłem stół i usiadłem obok niego, niepewnie przysuwając się bliżej. Odetchnąłem w duchu z ulgą, kiedy się rozluźnił.

Otworzyłem książkę o skrzydłach na pierwszej stronie. Zaczęliśmy czytać.

***

Rzuciłem Vile'owi wkurzone spojrzenie, na które odpowiedział tylko zwycięskim uśmiechem. Za każdym razem, kiedy Zirev zadawał nam jakieś pytanie, on był pierwszy do odpowiedzi. Popisywał się, to oczywiste. A to działało mi na nerwy jak nic innego. My się tu próbujemy uczyć! Nie potrzebujemy jego występów do szczęścia!

Zirev ogłosił koniec nauk, co ani trochę mnie nie ucieszyło. Każdego dnia wieczorem, razem z Sorą czytaliśmy książki od Mage'a, uczyliśmy się, ciągle chodziliśmy do mojego taty po więcej odpowiedzi i wyjaśnień. Obaj próbowaliśmy zrozumieć to wszystko najlepiej, jak tylko się dało, ale Vile wszystko niszczył. Wymądrzał się, bo sam był już po szkoleniu i wiedział więcej. To przecież bez sensu! Nie wiem, komu tak bardzo chciał zaimponować, ale gdybym był na miejscu tej osoby, nie byłbym ani trochę zachwycony. Nic dziwnego, że wie więcej od nas, skoro przerabiał to rok temu.

Czarnowłosy i jego przyjaciele od razu poszli w swoją stronę. Bardzo dobrze. Miałem ich dość. Oprócz tego, że Vile w ogóle nie pozwalał nam odpowiedzieć na jakiekolwiek pytania samodzielnie, to jeszcze Saleya i Kaveh ciągle rozmawiali, co też przeszkadzało. Dobrze, że sobie poszli.

- Cieszę, się, Sora, że jednak postanowiłeś wziąć czynny udział w zajęciach. - powiedział Zirev, posyłając brunetowi sympatyczny uśmiech. Chłopak pokiwał głową, spuszczając wzrok na trawę. - Gdybyś potrzebował pomocy, możesz śmiało do mnie przyjść. Słyszałem, że zostajesz u Kaito do końca lata, tak? - kolejna niema zgoda. - Więc masz jeszcze dużo czasu, żeby wszystkiego nauczyć się we własnym tempie.

Tym razem Sora w ogóle nie odpowiedział. Omega uśmiechnął się do mnie i Delilah, a potem pożegnał się z nami i wstał, odchodząc w stronę schodów. Kiedy zniknął mi z pola widzenia, odwróciłem się w stronę przyjaciela. Wydawał się... Zakłopotany? Może trochę zawstydzony? Tylko czym? Przecież Zirev jest naszym mentorem. I jest miły. Dlaczego więc Sora reaguje na niego tak dziwnie?

Spojrzałem na Delilah z nadzieją, że ona też to zauważyła i może kiedyś będziemy mogli o tym porozmawiać, kiedy zostaniemy sami, ale ona nie wydawała się przejęta dziwnym zachowaniem Sory. Przechyliła pytająco głowę. Poruszyłem lekko skrzydłami, przenosząc wzrok z powrotem na Sorę. Dziwne. Tym razem znów wydawał się rozluźniony. A przynajmniej bardziej neutralny niż wtedy, gdy Zirev był z nami.

- Oglądamy chmury? - zaproponowała nagle czarnowłosa.

Nie widziałem powodu, by jej odmawiać. Sora od razu położył się na plecach, a my do niego dołączyliśmy. Dziś niebo było nieco mniej pochmurne niż wczoraj, ale wciąż znalazło się kilka obłoków, które przykuły naszą uwagę. Chociaż tym razem nie mogłem skupić się na chmurach. Moje myśli wciąż uciekały w stronę leżącego obok mnie bruneta, a ja nic nie mogłem z tym zrobić.

If I Had A FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz