Rozdział 32: Tajemnica

17 4 1
                                    

Dahli urodził się równo rok temu. Z tej okazji pani Ellena zaprosiła moich rodziców i mnie na skromne przyjęcie. Nie spodziewałem się tylko, że będzie tutaj też Saleya i jej mama. Chociaż jakby się nad tym zastanowić, nie powinienem być zdziwiony; kobiety są chyba przyjaciółkami, no i ich córki też całkiem nieźle się dogadują. Nie narzekałbym, gdyby dziewczyna postanowiła spędzić ten czas inaczej i nie przyszła tutaj ze swoją mamą... Ale przecież decyzja nie należała do mnie, a nie chciałem w jakiś sposób zepsuć tego wydarzenia, więc starałem się ignorować blondynkę tak, jak ona ignorowała mnie.

Na początku wychodziło mi to wyśmienicie, bo uwaga wszystkich skupiona była na Dahlim. Chłopiec rósł jak na drożdżach. To chyba dlatego, że był Alfą. My ogólnie szybciej rośniemy, no i jesteśmy więksi, ale z jakiegoś powodu nasze mamy ciągle wtrącały, że mimo szybkiego wzrostu, rozwój intelektualny zajmuje nam więcej czasu niż Omegom. Nie wiem, co miały przez to na myśli i nie zamierzałem się nad tym zastanawiać. W każdym razie, na małych skrzydełkach chłopca, do tej pory pokrytych dziecięcym, szarym puchem, zaczęły pojawiać się pióra. Były jeszcze małe i głównie szare, ale już teraz widziałem brązowe prześwity. Zazdrościłem mu. Będzie miał czarno-brązowe skrzydła, kolorowe, nie tak nudne i zwykłe jak moje. Wszyscy mają fajniejsze skrzydła ode mnie!

Kobiety nie mogły przestać zachwycać się Dahlim. A jemu chyba to nie przeszkadzało; za każdym razem, kiedy jedna z nich coś do niego mówiła lub zaczepiała go w inny sposób albo pokazywała mu zabawki, które już widział, ale o których zdążył zapomnieć w ciągu kilku minut, śmiał się i machał skrzydłami w geście radości. Był uroczy, tak, ale szczerze mówiąc, nie za bardzo rozumiałem, jak można zachwycać się tym aż tak długo. Bo kiedy mi, Delilah i Saleyi zaczęło się już nudzić i nie wiedzieliśmy za bardzo, co ze sobą zrobić, mama Delilah wysłała nas do pokoju czarnowłosej, żebyśmy zajęli się sobą.

Wtedy już nie potrafiłem udawać, że Saleyi wcale z nami nie ma. Siedzieliśmy na miękkim dywanie w pokoju czarnowłosej i gapiliśmy się na siebie. Było tak okropnie niezręcznie, że co chwila nachodziły mnie myśli, żeby pójść na dół do dorosłych, bo to jest o wiele lepsze niż ta okropna cisza i drętwa atmosfera, ale mimo wszystko zostałem. Głupio byłoby sobie pójść, a poza tym, nasze mamy chyba by mnie zabiły swoimi pytaniami, dlaczego nie chcę siedzieć z dziewczynami i to takie urocze, że jestem przy nich nieśmiały. Nie jestem nieśmiały! Wszystko byłoby dobrze, gdyby Saleya nie patrzyła na mnie tak, jakbym coś jej zrobił, bo nic jej nie zrobiłem!

- Więc... - zaczęła w pewnym momencie blondynka, poruszając gwałtownie skrzydłami. - Gadałam niedawno z Kavehem. Opowiadał mi o tej książce, którą czytałeś, kiedy byliście u Mage'a.

Z początku nie rozumiałem, o co jej chodzi. Byliśmy z Kavehem u Mage'a... I co? Czytaliśmy o robakach i gadaliśmy o biedronkach, a potem...

A potem znalazłem zbiór wierszy o miłości dwóch męskich Alf.

W jednej chwili moje dłonie oblały się potem, a ja sam nie potrafiłem ukryć, że słowa Saleyi mnie przeraziły. Mogłem przysiąc, że w oczach dziewczyny błysnęła satysfakcja, kiedy zobaczyła, jak moja twarz zbladła ze strachu. Przełknąłem nerwowo ślinę.

Skąd Kaveh wiedział, że czytałem to, co czytałem? Przecież zdążyłem odłożyć książkę na półkę, zanim zobaczył, co takiego czytam. A potem, mimo tego że chciał ją wziąć, ostatecznie odpuścił i poszliśmy na wzgórze. Zapamiętałby tytuł? Albo to, gdzie ją wsadziłem? Ale po co? Naprawdę interesowała go ta książka, czy po prostu potrzebował znaleźć coś, co mogłoby spodobać się Vile'owi i Saleyi i przy okazji zaszkodziłoby mi w taki czy inny sposób?

Nie musiałem wcale się z nim przyjaźnić, żeby nasza relacja zakończyła się źle.

- Nie rób takiej miny, Kaito. - wywróciła oczami. - Nie ma się czego wstydzić. Ja też lubię Alfy. I Delilah też. Rozumiemy cię.

- Nie lubię Alf. - rzuciłem, czując wzbierającą frustrację. Zerknąłem desperacko na Delilah, która przez cały czas siedziała ze spuszczoną głową i dłubała w tym głupim, zielonym dywanie. Dlaczego nic nie mówiła? Może gdyby się odezwała, Saleya by odpuściła. Czarnowłosej prędzej posłucha niż mnie. W końcu, Saleya mnie nie znosi. Dlaczego miałaby zmarnować taką okazję i odmówić sobie dokuczania mi?

Ale Delilah nic nie mówiła. Tylko słuchała. Miałem ochotę prosić ją, żeby coś powiedziała, żeby zrobiła cokolwiek, co powstrzymałoby drugą dziewczynę przed drążeniem tematu, ale ona nie wyglądała, jakby planowała jakkolwiek reagować. Przygryzłem od środka policzek, przenosząc wzrok z powrotem na twarz blondynki. Uśmiechnęła się zwycięsko, widząc, że ma nade mną znaczną przewagę.

- Nie lubię Alf. - powtórzyłem, starając się brzmieć spokojnie i opanowanie. - Tamte wiersze po prostu mi się spodobały. Były takie głębokie. To, że były o dwóch Alfach nie miało żadnego znaczenia.

Saleya uniosła jedną brew.

- Delilah mówiła, że nie lubisz jej, bo lubisz Sorę.

- Miałaś nikomu nie mówić!

Mina czarnowłosej jasno zdradzała jej przerażenie i wstyd. Potrzebowałem chwili, żeby upewnić się, że dobrze zrozumiałem. Delilah... Powiedziała Saleyi, która nie znosi mnie od zawsze i na zawsze, że lubię Alfy. Że zakochałem się w Sorze. Powiedziała jej mimo tego, że obiecała nikomu nie mówić. I ze wszystkich osób wybrała akurat ją.

Zamrugałem szybko, próbując powstrzymać się przed płaczem. Jeszcze tego brakowało; żebym rozpłakał się jak dziecko, co dodałoby Saleyi więcej powodów do dokuczania mi.

Myślałem, że Delilah nikomu nie powie. Obiecała przecież, że to będzie nasza tajemnica, że tylko ona o tym wie, że nikt inny nie zauważył i nie mam czym się martwić... Jak mogła powiedzieć Saleyi? Jak mogła powiedzieć komukolwiek, skoro obiecała!

- No co? - blondynka poruszyła ze znudzeniem skrzydłami. - Przecież nie kłamię. Sama powiedziałaś, że wam nie wyjdzie, bo Kaito woli Sorę.

Z jednej strony czułem ulgę, że nie musiałem już odpierać ataków dziewczyny ani uważać na każde swoje słowo w obawie, że cokolwiek nie powiem, zostanie to wykorzystane przeciwko mnie, ale z drugiej, świadomość, że Delilah zawiodła moje zaufanie była jeszcze gorsza. Naprawdę myślałem, że moja tajemnica jest u niej bezpieczna. Że mimo tego, że nie odwzajemniam jej uczuć, dalej możemy się przyjaźnić i to szczerze, bez plotkowania i obgadywania za plecami. Okej, przyznaję, sam nie raz pisałem o niej w niby-listach do Sory, ale nigdy nie było to nic złego, a poza tym, ja nawet nie planowałem ich wysyłać! Dlaczego więc powiedziała Saleyi o tym, o czym miała nikomu nie mówić?

To nie ma już znaczenia. Saleya wie. Kaveh też. Niedługo dowie się też Vile i starszy brat Saleyi, Elijah, a on od razu powie Avel, Avel powie cioci, a ciocia moim rodzicom. No i, przy okazji dowiedzą się też inni, ale oni mnie nie obchodzą. Obchodzi mnie tylko to, że moi rodzice się dowiedzą. Będą się mnie wstydzić. Przestaną mnie kochać. Zakażą mi widywać się z Sorą, a kiedy tylko skończę osiemnaście lat, zmuszą do znalezienia partnerki na resztę życia i założenia rodziny.

Wszystko dlatego, że Delilah powiedziała Saleyi.

Wszystko dlatego, że Kaveh widział, co czytałem.

Wszystko dlatego, że zakochałem się w Alfie.

Wszystko dlatego, że zakochałem się w Sorze. 

If I Had A FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz