Rozdział 49: Strach

16 7 1
                                    

Bałem się. Tak bardzo się bałem. To znów się działo, znów miałem ruję i choć tym razem byłem w domu, w swoim pokoju i swoim łóżku, a nie w lesie z Delilah, ten strach wcale nie chciał odpuścić. 

Nie wiem, dlaczego się bałem. Byłem sam, w dodatku w bezpiecznym, komfortowym miejscu. Rodzice dali mi przestrzeń i nie przychodzili na poddasze. Pozwolili mi zająć się tym samemu, zapewne wiedząc, że jakiekolwiek towarzystwo tylko bardziej by mnie zdenerwowało. Ale mimo wszystko i tak ciągle drżałem i płakałem, nie potrafiąc zasnąć ani na chwilę. To było wycieńczające, zwłaszcza, że przez cały ten czas nie zjadłem kompletnie nic. 

Po prostu... Wszystko przypominało mi o tamtym dniu. O tym, jak poszedłem do lasu i jak dołączyła się do mnie Delilah. Jak prosiłem ją, by przestała, by się odsunęła, ale ona tylko przysuwała się bliżej. Przypominałem sobie, jakie to było uczucie, kiedy mnie dotykała i całowała. I jak okropnie wstyd mi było, kiedy moje ciało reagowało na to wszystko. 

Pamiętałem, jak bezbronny i bezradny wtedy byłem. Całkowicie na łasce czarnowłosej. Słaby. Pamiętałem te wszystkie złe myśli i wyrzuty sumienia, że może jednak tego chciałem, może to moja wina, może to, może tamto... Pamiętałem to wszystko. I co najgorsze, wszystkie te wspomnienia i szepty w mojej głowie były świeże. Zupełnie tak, jakbym przeżywał to wszystko na nowo. Znowu, jeszcze raz. Jakbym mimo tego wszystkiego, co wiem, że mogłem zrobić, by zapobiec tej sytuacji, znów nie mógł zrobić nic. 

Kolejny tydzień spędziłem więc zamknięty w swoim pokoju i opatulony kołdrą i własnymi skrzydłami. Było mi niedobrze, byłem głodny i bolała mnie głowa, ale nie chciałem się ruszać. Nie chciałem, żeby ktokolwiek widział mnie w tym stanie, nawet rodzice. Nie chciałem nikogo. Jednak mimo tego, że po upływie tych siedmiu, okropnie długich i męczących dni, wciąż nie chciałem ruszać się ani o milimetr, musiałem w końcu zejść na dół. Gorsze od mojego psychicznego samopoczucia był tylko głód i pragnienie. Burczenie w brzuchu stawało się coraz głośniejsze z każdą mijającą chwilą, a ja czułem się coraz gorzej. No i... Kiedy moja ruja już się skończyła i jako tako odzyskałem trzeźwość umysłu, dotarło do mnie, że coś może mi się stać, a takie nie jedzenie i nie picie przez tyle czasu na pewno nie jest zdrowe. A ja nie chcę, żeby coś mi się stało. 

Powoli podniosłem się do siadu i opatuliłem skrzydłami, zbierając się w sobie na odwagę, by zejść po schodach i w końcu zobaczyć się z rodzicami. Boże, przecież oni muszą odchodzić od zmysłów. Miałem nie martwić ich bardziej, miałem pokazać im, że dzięki nim czuję się lepiej i powoli zapominam o tym, co się stało dwa miesiące temu, a zamiast tego zamknąłem się w swoim pokoju na cały tydzień, nie dając żadnego znaku życia. 

Czuję się z tym głupio. Moi rodzice naprawdę nie zasłużyli na te wszystkie problemy i zmartwienia, których im przysporzyłem. 

Wstałem więc w końcu i otworzyłem klapę na schody. Odliczyłem w głowie do trzech i postawiłem stopę na pierwszym stopniu. A później zrobiłem kolejny krok i kolejny, i następny, aż w końcu znalazłem się na dole. 

Usłyszałem głosy. Moi rodzice rozmawiali, a myśl, że raczej nie rozmawiali ze sobą, a z osobą trzecią sprawiła, że mój żołądek zacisnął się jeszcze bardziej niż to tej pory, tym razem ze stresu, nie z głodu. Nie chciałem, żeby ktokolwiek widział mnie w tym stanie. Rodzice... Byli moimi rodzicami i widzieli już naprawdę dużo, więc to mogłem jakoś znieść, ale ktokolwiek inny... Może powinienem się wycofać. Wrócić na górę i wyjść za jakiś czas, kiedy ta tajemnicza osoba, z którą być może rozmawiali, sobie pójdzie... 

Moje plany pokrzyżowała jednak mama. Wyszła z jadalni z głową utkwioną w brudnym, pustym talerzu, który niosła do kuchni. Zatrzymała się jednak w progu i powąchała w powietrzu, zaraz potem wbijając wzrok prosto we mnie. Najpierw wyglądała na zaskoczoną, ale na jej twarzy szybko pojawiła się ulga i zmartwienie jednocześnie.

If I Had A FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz