Rozdział 21: Wilkołaki

19 7 1
                                    

- Tamta chmura wygląda jak wodospad.

- Powiedziałabym raczej, że to przewrócone krzesło.

- Nie, to wodospad.

- Krzesło. Nie przekonasz mnie.

Jęknąłem głośno, łapiąc się za głowę. Oglądanie chmur z Delilah jest super, ale dziewczyna nigdy nie ustępuje, kiedy sprzeczamy się co do kształtu jakiejś chmury. Nigdy nie mam z nią szans! To frustrujące, kiedy tak upiera się, że ten wodospad to jakieś tam krzesło.

Postanowiłem zwrócić się o pomoc do Sory. Leżeliśmy na wzgórzu we trójkę, ale tylko ja i czarnowłosa patrzyliśmy w niebo. Chłopak wolał czytać książkę od Mage'a. Nie przeszkadzało mi to. Ważne, że był obok. A poza tym, i tak na razie nie działo się w niej nic ciekawego. Umówiliśmy się, że powie mi, kiedy autor dziennika dotrze do tego miasta, o którym tyle pisał, a dopóki to się nie stanie, brunet mógł czytać sam. To był dobry układ dla nas obu.

Nie chciałem odrywać go od lektury, ale musiałem udowodnić Delilah, że się myli. Poklepałem więc Sorę po plecach, a kiedy odwrócił się do mnie z pytającym pomrukiem, wskazałem palcem chmurę.

- Zobacz. Wygląda jak wodospad, prawda? I wcale nie przypomina krzesła. - powiedziałem.

Sora przez chwilę przypatrywał się obłokowi, co było niesamowicie okropne, bo nie mogłem czekać na jego odpowiedź ani chwili dłużej. Wbiłem w niego wyczekujący wzrok, na co poruszył skrzydłami i wzruszył ramionami.

- Czy ja wiem? Mi przypomina węża. - rzucił, na co jęknąłem jeszcze głośniej niż poprzednio. Delilah zaśmiała się zwycięsko, a Sora wrócił do czytania. - Jest w mieście.

Od razu przekręciłem się na brzuch, zaglądając brunetowi przez ramię i wczytując się w tekst. Poczułem, że Delilah też próbuje dopatrzeć, co takiego czytamy. Przesunąłem książkę bardziej na środek, tak, żebyśmy wszyscy mogli widzieć literki.

Teraz naprawdę zrobiło się ciekawie. Mężczyzna opisujący te wydarzenia dotarł do miasta wilkołaków. Nie wiem o nich zbyt wiele, bo żaden dorosły nie chciał mi o nich mówić, a to, co usłyszałem od taty nie było niczym wielkim. Kiedyś w tajemnicy przed mamą powiedział mi, że skrzydlaci bardzo nie lubią się z wilkołakami i nasze rasy ciągle ze sobą walczą. Nie powiedział o co chodzi, kiedy pytałem o powód tego konfliktu. Najwyraźniej on sam nie wie, jak to się wszystko zaczęło, więc nie było sensu pytać go o więcej. Wiedziałem tylko tyle, ile musiałem: wilkołaki zamieszkiwały raczej południowe tereny lasu, bardziej płaskie i z gęstszymi drzewami, oprócz tego potrafiły zamieniać się w wilki, no i nigdy, pod żadnym pozorem miałem z żadnym nie rozmawiać, gdybym jakimś cudem jednego spotkał, co oczywiście muszę od razu zgłosić Alfom z wioski. Ale wątpię, żebym kiedykolwiek spotkał jakiegoś wilkołaka – z tego, co mówił tata, nasza wioska znajduje się naprawdę daleko od granicy z tą rasą, więc raczej nie muszę się niczym martwić. Nie dotarłyby tak daleko bez interwencji skrzydlatych.

Nie mogę powiedzieć, że bałem się wilkołaków. Nikt nie straszył mnie nimi w dzieciństwie, nie uważałem ich za rodzaj jakichś potworów, które zjedzą mnie, kiedy będę niegrzeczny (chociaż to pewnie dlatego, że jestem już za stary, żeby wierzyć w takie rzeczy). Ale... Raczej nie wybrałbym się całkiem samemu do ich miasta. Nawet, jeśli byłbym już dorosły.

Jednak mężczyzna z dziennika nie widział w tym nic złego. Co prawda co chwila wspominał coś o tym, że ma nadzieję, że nie rzucą mu się do gardła i powstrzymają przed tym również normalne wilki, które mieszkały w mieście razem z nimi, ale chyba nie bał się jakoś bardzo. A może się bał, ale o tym nie wspominał? No tak, po co miałby pisać o tym, że jest przerażony, skoro pisał ten dziennik, żeby zostać zapamiętanym w dobry sposób?

If I Had A FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz