Rozdział 35: Tata

16 8 1
                                    

Nawet jeśli Avel mówiła, że mieszkańcy naszej wioski przyjęli wiadomość o „moich gustach" bez większego przejęcia, wciąż trochę bałem się chodzić na wzgórze. Cóż, teraz mogłem liczyć jedynie na swoje towarzystwo. Nie chciałem, żeby Avel musiała mnie niańczyć i zaniedbywać własnych przyjaciół specjalnie dla mnie. A rodzice mieli przecież swoje zajęcia. Siedzieli ze mną całą zimę i choć wiem, jak to brzmi, to jednak powinni mieć szansę trochę ode mnie odpocząć.

Zaczęła się wiosna. Mróz ustąpił, śnieg zniknął, a dni robiły się coraz dłuższe. Przełamałem się i znów zacząłem chodzić na wzgórze, i to tam spędzać cały wolny czas. Nie ukrywam, oglądanie chmur było zabawniejsze, kiedy robiło się to z kimś, ale samemu mogłem przynajmniej zebrać myśli, uspokoić się i nie denerwować, kiedy druga osoba wmawiałaby mi, że ten konkretny obłok przypomina jej zupełnie inny kształt niż mnie.

Leżenie na trawie było dość przyjemne, zwłaszcza, kiedy na wzgórzu byłem tylko ja, co niestety ostatnim czasem zdarzało się coraz rzadziej. Robiło się w końcu coraz cieplej, reszta młodzieży z wioski też chciała spędzić czas na zielonej przestrzeni pełnej... No, kwiatów tu nie było. Ale Kaveh i Vile uwielbiali tu biegać, a z tego co zdążyłem zauważyć, Delilah i Saleya bardzo polubiły siedzenie pod drzewem i skubanie trawy.

Na początku, kiedy tylko wchodziłem na wzgórze, gdy pozostali już tam byli, robiło się cicho, a kiedy kładłem się na trawie i podziwiałem chmury, mogłem dosłyszeć ich konspiracyjne szepty. Ale w ciągu ostatniego miesiąca chyba wszyscy zdążyli przyzwyczaić się do obecności tych drugich i nikogo nie ruszała już obecność osób trzecich. Bardzo dobrze. Uważam, że ich obgadywanie mnie było bardzo niedojrzałe.

I to wcale nie tak, że czasem ich podsłuchiwałem, a potem opisywałem wszystko w listach do Sory. Wcale. Zresztą, to się nie liczy, bo ja nawet nie zamierzałem ich wysłać.

Nie wiem, napisałem, zatrzymując się trochę za długo przy kropce nad i, przez co zrobił się tam mały kleks. Równie dobrze mógłbym powiedzieć, że po prostu przelewam swoje myśli na papier. A od kiedy myślenie jest od razu „obgadywaniem kogoś"?

Ciekawe, czy w tym roku Sora też przyjdzie do nas na wiosnę i lato. Rodzice jeszcze nie mówili nic na ten temat, a ja sam nie jestem pewien, czy powinienem go zaczynać. Bo szczerze mówiąc... Tym razem wizyta bruneta wiązałaby się nie tylko z radością, niecierpliwością i chęcią ponownego zobaczenia przyjaciela; teraz do tego wszystkiego doszedłby jeszcze strach, że dowie się o tym, co stało się w zimie, niepewność, czy przypadkiem nie uwierzy w te głupie (ale prawdziwe) plotki o tym, że niby się w nim zakochałem, no i możliwość, że przestanie mnie lubić, gdy tylko dotrze do niego ta iście szokująca wiadomość. W końcu, obaj jesteśmy Alfami, a ja lubię go tak, jak Alfy powinny lubić Omegi. I choć moi rodzice, ciocia i kuzynka nie mają z tym większego problemu, to on może nie czuć się przy mnie tak komfortowo, jak wcześniej, może żałować, że nie zauważył żadnego znaku, że zaprzyjaźnił się z takim dziwadłem, że...

Pokręciłem głową, starając się wyrzucić z niej nieprzyjemne myśli. Nie. Przecież... Sora taki nie jest. Przyjaźnimy się. Nie wierzę, że zostawiłby mnie przez coś takiego. Może na początku byłoby mu trochę ciężko to wszystko zrozumieć, może potrzebowałby trochę czasu, ale na pewno nie odwróciłby się ode mnie tak, jak zrobiła to Delilah, o której też myślałem, że mnie nie zostawi...

To nie brzmi dobrze.

Podskoczyłem w miejscu, kiedy klapa na schody nagle otworzyła się gwałtownie, a do mojego pokoju zajrzał tata.

- Mogę? - zapytał i nie czekając na odpowiedź, wszedł na górę. Zostawił klapę otwartą, co chyba mi nie przeszkadzało. Zwinąłem niby-list do Sory w rulon i pokiwałem zapraszająco głową.

Tata usiadł obok mnie na podłodze, opierając się plecami o moje łóżko. Westchnął cicho, przeczesał dłonią włosy i przez chwilę patrzył przed siebie. Zmarszczyłem brwi. Wyglądał tak, jakby chciał mi o czymś powiedzieć, ale nie wiedział, jak zacząć. To nie musiało być nic złego, ale od razu zacząłem się stresować, bo... Bo chyba każdy na moim miejscu zacząłby się stresować, prawda?

- Twoja mama mnie tu przysłała. - oznajmił nagle, na co pokiwałem tylko głową. - Wiesz, że nie jestem najlepszy w poważnych rozmowach... No dobra, w każdym razie, przyszedł do nas list od mamy Sory. Pytała, czy Sora znów może przyjść do nas na wiosnę i lato. My z twoją mamą nie mamy z tym problemu, absolutnie, ale... Wiesz, w obecnej sytuacji...

Poruszyłem nerwowo skrzydłami. Ostatnio dużo myślałem na ten temat, ale mimo tego nie doszedłem do żadnej konkluzji. Chciałem, żeby Sora znów mnie odwiedził? A może wolałem, by w tym roku tu nie przychodził? Boże, to była ciężka decyzja.

Tata umiał rozmawiać o poważnych rzeczach – od czasu do czasu rozmawialiśmy o tym, jak wygląda otaczający nas świat, dlaczego rządzą nim takie prawa a nie inne, a kiedy znalazłem u Mage'a jakąś książkę, która przepełniona była filozoficznymi pytaniami i słowami, których nawet nie rozumiałem, razem z tatą wymyślaliśmy odpowiedzi z kosmosu na zagadki podobne do „czy jeśli ktoś zrobił coś złego, to jest złym człowiekiem, czy jest dobrym człowiekiem popchniętym w stronę zła przez okrucieństwo świata".

Ale tata miał rację; nie był dobry w rozmawianiu o poważnych rzeczach, jeśli dotyczyły one nas. Kiedy rodzice dowiedzieli się, że zakochałem się w Sorze, ani razu nie rozmawialiśmy na ten temat dłużej niż kilka minut. Pytał, jak się z tym czuję, powiedział, że kocha mnie bez względu na wszystko, ale to z mamą przegadałem kilka godzin tylko o tym, co czuję i jak czuję. Nie to, że miałem mu to za złe. Tata to tata i ja też go kocham, nie ważne, czy potrafi rozmawiać o uczuciach czy nie. Ale mimo wszystko pewnego razu zapytałem go, czemu tak jest, a on powiedział, że jest raczej prostą osobą. Słyszy problem i szuka rozwiązania. Tylko że nie wszyscy potrzebują rozwiązania; niektórzy potrzebują tylko wysłuchania. Chcą ponarzekać z kimś, razem, bo razem zawsze raźniej, a potem samemu zrobić coś ze swoim problemem.

Wiem, że tata pewnie miał już przygotowane wyjście z tej sytuacji. Gdyby był na moim miejscu, pewnie powiedziałby, że Sora może przyjść na samo lato, żebyśmy mogli spędzić ze sobą ten miesiąc lub dwa, ale żeby nie siedział tutaj też zbyt długo, no i żeby nie przyszedł zbyt wcześnie, kiedy plotka byłaby świeższa. Cóż, to nie był głupi pomysł.

Ale czy chciałem spędzić z Sorą tylko te marne dwa miesiące?

- Chciałbym, żeby przyszedł. - powiedziałem w końcu, na co tata pokiwał głową. - Tylko trochę boję się, że się dowie. - dodałem ciszej.

Nie spodziewałem się, że w odpowiedzi poczochra moje włosy.

- Ja też bym się bał. Ale wiesz, co powiedział mi Onyr, kiedy zapytałem, czy nie bał się, że Rafir przestanie się z nim przyjaźnić przez to, że się w nim zakochał? - zapytał. Spojrzałem na niego niepewnie i pokręciłem powoli głową, bo nie przypominam sobie, żebym miał szansę usłyszeć tę historię wcześniej. - Stwierdził, że wtedy Rafir okazałby się idiotą. A on nie lubi idiotów.

Uśmiechnąłem się. Może tata nie jest zbyt dobry w rozmowach o uczuciach, ale zawsze wie, co powiedzieć, żeby poprawić mi humor. 

If I Had A FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz