Rozdział 40: Nadzieja

12 6 1
                                    

Nie mam pojęcia, skąd Mage bierze te wszystkie książki. Znaczy, wiem, że część kupuje od handlarzy, którzy od czasu do czasu zatrzymują się w naszej wiosce. Niektóre pewnie oddali mu mieszkańcy, kiedy znaleźli je na strychach swoich domów i stwierdzili, że już ich nie potrzebują. Pewnie na tych wszystkich półkach stoją też książki z młodości mężczyzny, które dostał od przyjaciół lub rodziny.

Mage mógł zdobyć te książki na najróżniejsze sposoby. Ale naprawdę nie wiem, jak to się stało, że na jednej z półek znalazło się coś na kształt pamiętnika wilkołaka.

Zakochanego wilkołaka.

Przyszliśmy z Sorą do antykwariatu, żeby poszukać kolejnych dzienników opisujących wędrówki i przygody odważnych skrzydlatych. Pierwsza książka, po jaką sięgnęliśmy okazała się jednak starą księgą kucharską, więc od razu odłożyliśmy ją na miejsce. Druga była wypełniona rysunkami i opisami zwierząt oraz roślin, a trzecia zawierała porady dotyczące prowadzenia ogrodu. Dopiero za czwartym razem trafiliśmy na coś podobnego do dziennika. I nawet jeśli jego autor nie opisywał swoich zapierających dech w piersi przygód, które spotkały go podczas samotnej wędrówki po lesie, nie szukaliśmy dalej. Sora bardzo chciał poczytać więcej o obiekcie westchnień wilkołaka, a ja, choć zalewało mnie zażenowanie (głównie dlatego, że większość tych wpisów była przerażająco podobna do moich westchnień w niewysłanych niby-listach do Sory i dopiero teraz dotarło do mnie, jak beznadziejnie to brzmiało), nie przeszkadzałem brunetowi. Co kilka stron pojawiały się rysunki kobiety, która zawróciła w głowie autorowi pamiętnika, co było swego rodzaju urozmaiceniem, więc co chwila zerkałem Sorze przez ramię, żeby obejrzeć jej portret. Ale przez większość czasu bawiłem się wstążką przyczepioną do grzbietu dziennika.

- To musi być miłe, kiedy ktoś tak o tobie pisze. - rzucił nagle chłopak, przekręcając powoli kolejną stronę. Spojrzałem na niego niepewnie, próbując odgadnąć, co miał na myśli.

- Myślisz, że wiedziała, że o niej pisał? - zapytałem cicho, ponownie spuszczając wzrok.

- Nie wiem. Myślę, że nie. To była jednostronna, nieszczęśliwa miłość.

To by było przykre. Ten, kto zapisał cały ten zeszyt westchnieniami do swojej ukochanej brzmiał tak, jakby wielbił ją ponad wszystko. Pół biedy, jeśli o tym nie wiedziała, ale jeśli wiedziała i nie odwzajemniała jego uczuć... To musiało być bolesne.

Miłość to taka skomplikowana rzecz. Taka... Dziwna. Patrzysz na kogoś i myślisz, że chcesz spędzić z nim resztę życia, być z tą osobą na dobre i na złe, zawsze i wszędzie. A ta osoba albo czuje to samo do ciebie, albo nie, a jeśli nie, to próbujesz przestać czuć to do niej, ale im bardziej skupiasz się na tym, by w ogóle o niej nie myśleć, tym więcej o tym myślisz i zakochujesz się jeszcze bardziej. To smutne. Byłoby o wiele łatwiej, gdybyśmy mogli po prostu wybrać, kogo lubimy. Albo przynajmniej, gdybyśmy zakochiwali się tylko z wzajemnością. Wtedy nikt by nie cierpiał z miłości.

I byłoby strasznie nudno.

Usłyszałem dźwięk dzwoneczka wiszącego nad drzwiami w antykwariacie i odwróciłem się, by zobaczyć, kto przyszedł. Poczułem, jak serce podjeżdża mi do gardła, kiedy zauważyłem Kaveha i Vile'a. Rozejrzeli się, zaraz dostrzegając nas.

Starszy chłopak wywrócił oczami i westchnął męczeńsko, zaraz po tym kierując się w przeciwnym kierunku. Całe szczęście. Byłoby jednak lepiej, gdyby zabrał Kaveha ze sobą, bo brunet po prostu stał w drzwiach i gapił się na nas z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Odwróciłem wzrok, udając, że jego obecność mnie nie obchodzi. Miałem nadzieję, że to zadziała i Kaveh dołączy do Vile'a, ale ciągle czułem na sobie jego przenikliwe spojrzenie.

Sora spojrzał na mnie, zerknął przez ramię, a później zamknął dziennik i odłożył go na półkę.

- Idziemy? - zapytałem zdziwiony, kiedy bez słowa wstał.

- Znudziło mi się czytanie. Idziemy do lasu?

Jestem pewien, że Sora kłamał. Tamte przepełnione miłością wyznania na maksa go wciągnęły i dam sobie rękę uciąć, że gdyby nie Kaveh i Vile, mógłby siedzieć tu do wieczora i tylko czytać, i oglądać rysunki tamtej kobiety.

Nie wiem, dlaczego Sora tak bardzo unikał pozostałych. Myślał, że ja chcę ich unikać? Że nie czuję się przy nich komfortowo? A może to on nie czuł się komfortowo, dzieląc przestrzeń z kimś takim jak oni? Nie rozmawialiśmy o tym. Kiedy powiedziałem mu, dlaczego sprawy wyglądają jak wyglądają, potem zaczął ich unikać i nie miałem nic przeciwko temu, bo nie zależało mi na tym, by spędzać czas w ich towarzystwie, ale przecież nie musieliśmy uciekać za każdym razem, kiedy pojawiali się na horyzoncie.

Czułem, że Sora nie powie mi, dlaczego tak się zachowuje, kiedy istnieje ryzyko, że Kaveh i Vile nas usłyszą, dlatego nie pytałem. Zamiast tego wstałem i podążyłem za nim w stronę drzwi. Rzuciłem Kavehowi ukradkowe spojrzenie, na które poruszył gwałtownie skrzydłami, ale nic nie powiedział. Wyszliśmy na zewnątrz.

***

- Mogliśmy zostać w antykwariacie i czytać dalej, jeśli chciałeś. Nie musieliśmy wychodzić.

Sora spojrzał na mnie tak, jakby nie usłyszał, co powiedziałem, ale zaraz spuścił głowę i poruszył skrzydłami. Czułem się trochę głupio, zaczynając ten temat, ale chciałem, żeby Sora wiedział, że nie musimy przejmować się pozostałymi i zmieniać planów tylko dlatego, że pojawili się w tym samym miejscu, w którym byliśmy my.

Siedzieliśmy w lesie przy strumieniu, opierając się plecami o przewrócony pień. Do tej pory rozmawialiśmy o wilkołakach (nie mogłem się powstrzymać przed wymyślaniem, jak bym się zachował, gdybym spotkał jednego z dala od wioski (i gdyby nie próbował mnie zabić)), ale od kilku chwil panowała między nami cisza. Nie była zła. Była dość miła, ale w końcu musiałem to powiedzieć. Musiałem porozmawiać z Sorą.

- No wiem. - rzucił w końcu, opatulając się skrzydłami i kuląc się. - Po prostu... To głupie, ale... Nie chcę, żeby powiedzieli albo zrobili coś, przez co będzie ci przykro. Bo nie chcę, żeby było ci przykro. Dlatego myślałem, że będzie lepiej, jeśli nie będziemy w tym samym miejscu co oni. To bez sensu.

Chłopak zakrył się skrzydłami już całkiem. Zrobił kokon ze swoich ciemnobrązowych piór, co było urocze, naprawdę, ale nieco mnie zdezorientowało. Dlaczego próbował się schować? I dlaczego myślał, że to, co powiedział, jest bez sensu?

Przeanalizowałem jego słowa jeszcze raz. To zabrzmiało... Jakby Sora się o mnie martwił. I nie powinno mnie to dziwić, w końcu jesteśmy przyjaciółmi, ale sposób, w jaki Sora to powiedział i fakt, że tak bardzo się tym speszył sprawiły, że ja też zrobiłem ze swoich skrzydeł bezpieczny kokon ochraniający mnie przed światem. Czułem, jak moje policzki robią się coraz gorętsze z każdą kolejną chwilą ciszy.

Sora... Naprawdę się o mnie troszczył. Wiedział, że nie lubię pozostałej czwórki, więc robił wszystko, żebyśmy na nich nie wpadli, żebym nie musiał martwić się, że zaraz znowu będą próbować powiedzieć czy zrobić coś, co miałoby mnie obrazić lub zaboleć. Jest moim przyjacielem, więc nie powinienem tak bardzo się tym ekscytować, bo zrobiłbym dla niego dokładnie to samo, gdyby był na moim miejscu, ale... Ale Sora tak bardzo się speszył, kiedy wyjaśniał mi, co kierowało nim wcześniej. Tak bardzo się zawstydził. A ja nie mogę przestać robić sobie nadziei, że to coś oznacza.

Nie powinienem tak myśleć. Jest milion innych powodów, dlaczego Sora schował się w swoich skrzydłach, a szansa na to, że chłopak odwzajemnia moje uczucia jest naprawdę niewielka. Wiem to. Wiem to i nie chcę później się rozczarować, kiedy okaże się, że to było coś innego, a Sora nic do mnie nie czuje. Boję się tego rozczarowania.

Ale mimo to... Naprawdę nie chciałbym się mylić. 

If I Had A FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz