Rozdział 24: Tęsknić

19 7 1
                                    

Stało się. Sora wrócił z rodzicami do domu, a ja zostałem sam. Znaczy, może nie dosłownie sam, ale trochę czułem się tak, jakbym został sam, bo naprawdę przyzwyczaiłem się do obecności bruneta i trudno było mi zapamiętać, że pokój gościnny jest pusty i nie muszę zaglądać do niego każdego ranka, żeby sprawdzić, czy Sora już wstał.

Tęskniłem za nim. To głupie. Nie powinienem za nim tęsknić, a już na pewno nie tak bardzo, ale nie ważne, jak bardzo próbowałem się ogarnąć, to uczucie nie chciało zniknąć. Sora mi się podobał. Lubiłem go bardziej niż kogokolwiek innego i ciężko mi było nie dąsać się tym, że nie ma go ze mną. Tak samo, jak ciężko było udawać przed rodzicami i Delilah, że wszystko jest w porządku.

Bałem się, że jeśli coś zauważą, od razu domyślą się, o co chodzi. A ja nie chciałem, żeby wiedzieli. Jestem w końcu Alfą, nie mam prawa lubić innej Alfy tak, jak lubię Sorę. Nie chcę, żeby rodzice patrzyli na mnie inaczej. Żeby się mnie wstydzili. Nie chcę stracić Delilah. Nie chcę, żeby wiedziała, że polubiłbym ją bardziej, gdybym w ogóle mógł polubić Omegi.

Próbowałem więc nie dać po sobie poznać, że brak Sory doskwiera mi bardziej niż powinien. Ciągle chodziłem z Delilah na wzgórze. Zrobiło się chłodniej, jesień zbliżała się wielkimi krokami, a chmur też przybyło, więc mogliśmy patrzeć w niebo całymi dniami. I przynajmniej miałem wymówkę, żeby pogrążyć się w myślach. Nie potrafiłem skupić się na chmurach, kiedy w mojej głowie ciągle był Sora. Robiłem dobrą minę do złej gry i za każdym razem, kiedy Delilah pytała, co dany obłok mi przypomina, rzucałem pierwsze, co przyszło mi do głowy. Mam wrażenie, że dziwiło ją to, że nagle zacząłem zgadzać się z nią w kwestii wszystkich kształtów, ale chyba nie było to aż tak dziwne, żeby zaczęła szukać powodu mojego zachowania gdzieś, gdzie nie powinna.

- Jesteś pewien, że widzisz tutaj to samo, co ja? - pytała zawsze, mrużąc przy tym oczy, a ja uśmiechałem się tylko niewinnie.

- Tak. To samo, co ty. - odpowiadałem.

Jakoś udało mi się przetrwać w ten sposób tydzień. A raczej prawie dwa tygodnie. Myślałem, że potem mi przejdzie, że przestanę tęsknić za Sorą tak bardzo i przyzwyczaję się do tego, że jego tu nie ma, ale to nie mijało. A przynajmniej nie tak szybko, jak bym tego chciał. Brakowało mi Sory. Przyzwyczaiłem się, że rano spotykaliśmy się w jadalni, jedliśmy razem śniadanie z moimi rodzicami, a potem chodziliśmy na wzgórze lub do lasu, czasem z Delilah a czasem sami, a wieczorem siedzieliśmy do późna w moim pokoju i czytaliśmy albo po prostu rozmawialiśmy, dopóki Sora nie mówił, że jest zmęczony i nie szedł do swojej tymczasowej sypialni. Teraz robiłem wszystko sam, a jedyną moją towarzyszką była czarnowłosa. Lubię spędzać z nią czas, naprawdę, ale to jednak nie to samo.

W końcu jednak stwierdziłem, że chyba nic by się nie stało, gdybym napisał do Sory list. Im szybciej to zrobię, tym większa szansa, że dostanę odpowiedź przed zimą. No i, może udałoby nam się napisać do siebie coś więcej, niż tylko dwa listy. W końcu do zimy jest jeszcze tak dużo czasu, jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, moglibyśmy wymienić o kilka listów więcej niż ostatnim razem...

Postawiłem ostatnią kropkę i odłożyłem pióro, delikatnie biorąc do rąk list i czytając go od początku. Nie byłem pewien, czy nie zabrzmiałem zbyt... Nachalnie. Czy nie napisałem za dużo. Albo za mało, albo czy nie zrobiłem żadnych głupich błędów. Kiedy czytałem go raz za razem, wydawało mi się, że jest okej, ale zaraz w mojej głowie pojawiały się kolejne wątpliwości...

Ostrożnie upewniłem się, że atrament wysechł i nic się nie rozmaże ani nie pobrudzi, po czym starannie zwinąłem papier w rulon i zawiązałem sznurkiem, o który wcześniej prosiłem mamę. Nie ma sensu zastanawiać się bez końca, czy dobrze wszystko napisałem i czy Sora w jakiś sposób nie pomyśli o mnie źle, kiedy dostanie ten list. Może powinienem zrobić sobie przerwę od myślenia, bo ostatnio robię to zdecydowanie za dużo. Chwila odpoczynku dobrze mi zrobi.

Zszedłem na dół i od razu skierowałem się do jadalni. Czułem zapach jedzenia, co oznaczało, że mama zrobiła kolację, a ja chętnie bym coś zjadł. Usiadłem przy stole naprzeciwko taty, który posłał mi uśmiech.

- Świetne wyczucie czasu. Twoja mama właśnie skończyła robić kanapki. Dużo kanapek. Będziemy mogli objeść się nimi tak bardzo, jak tylko będziemy chcieli. - powiedział rozmarzenie, gładząc się dodatkowo po brzuchu, co nieco mnie rozbawiło. Tata zawsze chwali kuchnię mamy i nie zawsze jest to zwykłe „bardzo mi smakuje". Czasem robi dziwne rzeczy, żeby pokazać, jak bardzo smakują mu dania mamy. Pamiętam, jak kiedyś przy śniadaniu przez dobre pięć minut opowiadał, jak to jedzenie spod ręki mamy „dodaje mu sił i motywuje go do działania, uspokaja zszargane nerwy i kołysze do snu" i inne, tego typu rzeczy. Śmiesznie się tego słuchało, zwłaszcza, że mama nie mogła powstrzymać się przed śmianiem się co chwila z słów taty.

O wilku mowa. Mama weszła do jadalni, kładąc na stole talerz ze stosem kanapek. Tata od razu sięgnął po jedną i przełożył ją na talerz mamy, a później położył kolejną na ten mój.

- Co to? - zapytała, wskazując zwinięty list do Sory, który położyłem wcześniej na stole. Mimowolnie zerknąłem na papier, czując, jak w moim żołądku pojawia się ten znajomy, nieznośny ścisk.

- List. Do Sory. Pomożesz mi go później wysłać? - zwróciłem się do taty. Od razu pokiwał głową, bo nie mógł mówić z pełnymi ustami.

Ja sam zająłem się jedzeniem. Kanapki mamy były najlepsze na świecie. Zwłaszcza, że nie wszystkie były takie same; na jednej był ser z pomidorem, na innej ser z wędliną, a na jeszcze innej wędlina z ogórkiem. A najbardziej lubiłem te ze wszystkim naraz.

***

Drogi Sora,

Naprawdę podobał mi się ten wspólnie spędzony czas. Mam nadzieję, że Tobie też. Chciałem, żebyś zapamiętał go dobrze, żeby był dla Ciebie miłym wspomnieniem. Byłoby fajnie, gdyby nasi rodzice zgodzili się na coś podobnego też w przyszłym roku. Wtedy moglibyśmy zrobić wszystko to, czego nie zdążyliśmy zrobić teraz. Mielibyśmy więcej czasu, bo nie musiałbym chodzić na nauki. No i, będziemy starsi, więc myślę, że będziemy mogli pójść też nad rzekę. Jest większa od strumienia, a upadki nie będą tak bolesne.
Szkoda, że ten czas tak szybko minął, a nasze następne spotkanie będzie wydawało się być tak daleką przyszłością, jakby czekanie tylko się wydłużało, nie skracało. Też tak się czujesz? Proszę, powiedz, że masz podobnie.

Pozdrawiam,
Kaito.

If I Had A FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz