Rozdział 38: Sora

22 6 3
                                    

- O co chodziło na wzgórzu?

Nie denerwowałem się tak bardzo, jak na początku myślałem, że będę; po pierwsze dlatego, że wiedziałem, że Sora prędzej czy później o to zapyta, a po drugie dlatego, że nie znał żadnej wersji wydarzeń, a to oznaczało, że prędzej uwierzy mi, kiedy wszystko na spokojnie mu wyjaśnię, niż pozostałym, którzy mają milion głupich powodów, by rozpowiadać na mój temat nieprawdziwe rzeczy.

Nie zamierzałem kłamać. Ale nie zamierzałem też mówić całej prawdy. Poruszyłem skrzydłami i odchrząknąłem, rzucając kostką i przesuwając swój pionek o tyle pól, ile oczek wyrzuciłem.

- Jakoś na początku zimy poszedłem z Kavehem do antykwariatu. I znalazłem wiersze. - zacząłem.

- Jakie wiersze?

- O dwóch Alfach.

Rzucił kostką, przesunął swój pionek i spojrzał na mnie. Chyba nie był zniesmaczony informacją o tym, że czytałem wiersze o dwóch Alfach. Może nie wie, że te wiersze były o miłości, a może domyślił się tego, ale ma to gdzieś. Mam nadzieję, że to ta druga opcja. Byłoby mi łatwiej wytłumaczyć resztę.

- No i mi się spodobały, bo były naprawdę piękne, ale Kaveh zobaczył, że je czytam i zaczął gadać, że ja też lubię Alfy. A do tego dochodzi też fakt, że Delilah się we mnie zakochała, a ja w niej nie i wszyscy myślą, że to dlatego, że zakochałem się w tobie.

- Zakochałeś się we mnie?

Pokręciłem głową.

- Nie, ale wszyscy tak myślą, bo nie zakochałem się w Delilah i czytałem tamte wiersze.

Sora zmarszczył brwi, spuszczając wzrok z powrotem na planszę do gry. Przez chwilę nic nie mówił i graliśmy dalej, a ja zastanawiałem się, czy powiedziałem to wystarczająco wiarygodnie, by mi uwierzył, czy nie zabrzmiałem zbyt desperacko, by rozpoznał w moich słowach kłamstwo. Nie chciałem go pośpieszać z odpowiedzią, bo to byłoby podejrzane, ale z każdą kolejną sekundą ciszy zaczynałem denerwować się coraz bardziej.

W końcu jednak westchnął cicho i podniósł się do siadu. Do tej pory leżał na brzuchu, ale widocznie przestało mu być wygodnie w tej pozycji.

- Przecież to głupie. - powiedział, rzucając kostką. - Nie musisz lubić Delilah, nawet jeśli ona lubi ciebie. To tak nie działa. I masz prawo czytać co chcesz. Jeśli czytasz o dwóch zakochanych Alfach, nie znaczy to, że sam też lubisz Alfy. Tak samo, jak czytanie o grzybach nie oznacza, że lubisz je jeść.

Nie mogłem się nie zaśmiać na to porównanie. Sora miał rację; czytanie o czymś nie znaczy od razu, że lubisz te rzeczy w konkretny sposób lub chcesz je zjeść. Dla nas to oczywiste. Dla innych niekoniecznie, ale to już nie nasza sprawa. To oni nie potrafią dorosnąć i zająć się czymś pożytecznym zamiast ciągle obgadywać innych tak, jak te starsze panie ciągle szepczące po kątach.

Poczułem się lekko. Tak lekko, jak nie spodziewałem się, że będę się czuć. Sora wiedział tyle, ile musiał wiedzieć, a ja nie musiałem mówić mu nic więcej. Teraz to ja byłem na wygranej pozycji, bo chłopak już wie, że inni myślą, że mi się podoba, co jest nieprawdą. Nie ruszy go to, jeśli ktoś zechce mu powiedzieć, że rzekomo się w nim zakochałem. Nie uwierzy im. A nasza przyjaźń nie rozpadnie się przez coś tak głupiego.

- Chwila, czy ja dobrze zrozumiałem? - zapytał nagle, przyglądając mi się zmrużonymi oczami. - Inni myślą, że nie lubisz Delilah tylko dlatego, że niby lubisz mnie?

Zastanowiłem się przez chwilę.

- No. Właściwie to tak.

- To jest jeszcze głupsze. Jakbyś musiał kogoś lubić. Jakbyś miał do wyboru lubienie jednej osoby albo lubienie drugiej osoby i nic pomiędzy.

To takie... Urocze. Sora naprawdę się tym przejął. Nie może pojąć, jak można być takim idiotą, by myśleć, że ktoś nie lubi jednej osoby, bo lubi kogoś innego. Choć tak naprawdę tak właśnie jest – gdybym nie lubił Sory, najbardziej prawdopodobne byłoby to, że zakocham się w Delilah. A przynajmniej do tej pory tak myślałem, bo co, jeśli wcale nie chodzi o mnie ani o bruneta, tylko o czarnowłosą? O naszą relację? Przecież jeszcze zanim zakochałem się w Sorze, nie patrzyłem na nią w ten sposób. Zawsze widziałem w niej tylko platoniczną przyjaciółkę, nie ważne, czy Sora mi się podobał czy nie. Może więc to nie jest niczyja wina, że nie potrafię polubić jej w ten sposób? Może nawet gdybym nie znał Sory, nie chciałbym być z Delilah?

Wzruszyłem ramionami. Zmarnowałem wystarczająco dużo czasu, zastanawiając się, czy mógłbym polubić Delilah, gdybym nie lubił Sory. To przecież nie tak, że muszę kogoś lubić albo że muszę poznać miłość swojego życia już teraz. Rodzice poznali się, kiedy mieli dwadzieścia lat. Avel zaczęła chodzić z Elijahem, kiedy była w moim wieku, ale potem okazało się, że to nie to i dopiero niedawno, mając już prawie osiemnaście lat, zaczęła spędzać coraz więcej czasu z Ravim. Kilka dni temu widziałem ich, kiedy wymykali się nad rzekę.

W każdym razie, zakochiwanie się i nie zakochiwanie się tak naprawdę nie zależy od nas. Nie tak bardzo, jak byśmy tego chcieli. Może nie mógłbym wybrać Delilah, nawet jeśli nie byłoby nikogo innego, kogo wybrałbym zamiast niej. Ona też nie wybrała mnie – po prostu się zakochała. Może też tego nie chciała? Może to się stało, nawet jeśli broniła się przed tym rękami i nogami?

Teraz mi głupio. Tyle czasu spędziłem na wmawianiu sobie, że to moja wina, że to wszystko się stało. Że to moja wina, że zakochałem się w Sorze a nie w Delilah, że żadna z rzeczy, które ostatnio się wydarzyły, nie miałaby miejsca, gdybym tylko mógł wybrać czarnowłosą zamiast bruneta...

Ale ja nie mogłem jej wybrać. Nie mogłem wybrać nikogo, tak jak nikt nie mógł wybrać mnie, bo uczucia nie są kwestią wyboru.

Ciekawe, kiedy bym to zrozumiał, gdybym nie powiedział Sorze.

If I Had A FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz