Rozdział 42: Pióro

13 5 1
                                    

Rodzice Sory przyszli do nas, co oznaczało, że za kilka dni znów będziemy musieli się pożegnać na kolejne kilka miesięcy. Chyba obaj nie byliśmy z tego powodu zadowoleni. Chociaż niezadowolenie Sory rzucało się w oczy bardziej.

Przyglądałem mu się. Patrzyłem, jak zachowuje się przy rodzicach. Niewiele było do tego okazji, bo jedyny czas, gdy byliśmy razem był przy obiedzie, ale i tak próbowałem rozszyfrować, jak wyglądają ich relacje. Matka Sory zachowywała się tak, jakby chłopak nie istniał i nawet na niego nie patrzyła, zamiast tego ciągle plotkując z moją mamą. Sora mówił, że zajmuje się nim głównie ojciec, ale on też nie wydawał się zbyt przyjaźnie nastawiony do własnego syna. Jednego dnia mojego taty nie było na obiedzie, bo musiał coś załatwić. Mama poprosiła mnie o pomoc w noszeniu talerzy i przez moment Sora i jego rodzice byli w jadalni sami. Nawet nie rozmawiali. Nie wymienili ani słowa.

Poza tym, kilka razy przyłapałem matkę Sory na posyłaniu mi krzywych spojrzeń. Nie wydaje mi się, żeby było to coś bardzo złego czy strasznego, choć nie było to komfortowe, ale cóż... Sam się na nią gapiłem. I choć starałem się zachować obiektywność w moich obserwacjach i nie pokazywać po sobie, że jestem do niej negatywnie nastawiony, to nie wiem, czy mi to wyszło. Może zauważyła, że mam powód, by ją obserwować? Że Sora coś mi powiedział?

Chociaż kiedy to tata Sory przyłapał mnie na przyglądaniu mu się, posłał mi tylko krótki uśmiech i wrócił do jedzenia. Albo nie przeszło mu przez myśl, że wiem coś o ich relacji z Sorą, albo nie obchodziło go to za bardzo. Nie wiem.

W każdym razie, przez ostatnie trzy dni próbowałem dowiedzieć się więcej o stosunkach Sory do rodziców i na odwrót. Nie rozmawiali. Ich przywitanie ograniczyło się tylko do „dzień dobry" i krótkiego uśmiechu ze strony jego ojca. To było... Dość ubogie przywitanie po kilku miesiącach nie widzenia się. Brunet wzdrygał się za każdym razem, kiedy jego matka wyciągała rękę, by sięgnąć po coś leżącego na stole. Znów trzymał głowę nisko, choć ostatnio zaczął czasem patrzeć na moich rodziców, kiedy z nimi rozmawiał. Większość czasu spędzaliśmy w moim pokoju, żeby nie natknąć się na jego rodziców, kiedy byśmy wychodzili na zewnątrz.

Nie wiedziałem wszystkiego. Nie miałem pojęcia, jak ta trójka zachowuje się, gdy są sami i nikt ich nie widzi. Wiedziałem tylko tyle, ile powiedział mi Sora, a to na pewno nie było wszystko. Nie sądzę, by kłamał, ale podzielił się ze mną tylko częścią jego rzeczywistości. I może nie powinienem oceniać jego rodziców, bo na początku, przy naszym pierwszym spotkaniu wydawali się trochę zimni, ale mili, ale... Nie lubiłem ich. Jego tata nie był jeszcze taki zły, bo on wyglądał tak, jakby mimo wszystko trochę przejmował się Sorą, ale jego mama... Chyba nie muszę w tej sprawie nic mówić.

To sprawiało, że jeszcze bardziej nie chciałem, żeby Sora wracał do domu. Dlaczego nie mógł zostać u nas na zimę? Co za różnica, czy spędzi u nas kilka miesięcy w cieple czy przyjdzie wraz z początkiem pory deszczowej? Może przesadzałem. Może Sora już się przyzwyczaił albo przynajmniej nie przejmował się tym tak bardzo, jak ja, a powrót do domu traktował jako zwykłą konieczność a nie coś złego czy strasznego, ale i tak... To była ciężka sytuacja. Ale nieunikniona. I powinienem zadbać o to, by Sora wrócił do domu szczęśliwy zamiast zepsuć jego ostatnie chwile pobytu tutaj swoimi zmartwieniami.

Siedzieliśmy w moim pokoju. Za oknem było już ciemno, na niebie można było dostrzec kilka gwiazd. Graliśmy w jedną z tych planszówek, w których jedynym celem było rzucanie kostką i ściganie się do mety. Do tej pory nie rozumiałem, po co ktoś stworzył taką nudną grę, ale teraz nawet trochę się cieszyłem, że nie trzeba przy niej myśleć i za bardzo się skupiać. Zwłaszcza, kiedy grało się w dwie osoby i nie trzeba było pilnować swojej kolejki. Teraz mogłem spokojnie oddać się rozmyślaniom i zmartwieniom na zupełnie inny temat niż rodzice Sory.

Chciałem... Chciałem dać mu swoje pióro. To było stresujące, bo co, jeśli nie zrozumie przekazu tego gestu? Albo jeśli zrozumie, ale poczuje się niezręcznie, bo on nie chce dawać mi swojego pióra? Jeśli, sam nie wiem, to zły pomysł i coś się między nami popsuje? Może to za szybko. Znamy się trzy lata. Dla mnie to wystarczająco długo, ale co, jeśli dla Sory to wciąż za wcześnie na takie gesty? Ale... On też mnie lubi. Może to wcale nie jest za wcześnie? Może to idealny czas, by dać mu swoje pióro?

Rzuciłem kostką. Graliśmy już od jakiegoś czasu, więc zgaduję, że zaraz będziemy iść spać, bo uznamy, że jest już późno. Nie chcę, żeby coś odebrało mi szansę okazania Sorze swoich uczuć, więc powinienem się pośpieszyć i po prostu to zrobić. Co może pójść nie tak? W najgorszym wypadku zrobi się niezręcznie, ale odrobina niezręczności jeszcze nikogo nie zabiła, prawda?

Wziąłem głęboki wdech, zbierając się w sobie, by przestać pochylać się nad planszą do gry i sięgnąć do swojego skrzydła.

Czułem na sobie wzrok Sory. Rzucił kostką, ale kiedy zobaczył, że się odsuwam, spojrzał na mnie, zamiast ruszyć pionkiem. To zestresowało mnie jeszcze bardziej, ale nie przestawałem dłubać w swoich piórach, szukając tego idealnego.

- Co robisz? - zapytał, kiedy w końcu wyrwałem jedno pióro, które wydawało mi się największe i najbardziej miękkie. Strzepnąłem skrzydłami i odwróciłem się przodem do bruneta, obracając je w palcach. Przełknąłem nerwowo ślinę.

- Chciałem... Dać ci moje pióro. - odpowiedziałem, wyciągając dłoń przed siebie. Nie miałem odwagi na niego spojrzeć.

Przez chwilę nic się nie działo. Było cicho i nikt się nie ruszał, a ja już zacząłem się bać, że może to była zła decyzja, może powinienem był zrezygnować z tego pomysłu już na starcie i nie robić z siebie idioty... Ale kiedy już chciałem się cofnąć i powiedzieć coś w stylu „wiesz, w sumie nie ważne, zapomnij", Sora ostrożnie wziął moje pióro. Kątem oka widziałem, że spuścił na nie wzrok, co pozwoliło mi spojrzeć na niego bez strachu, że może przypadkiem nawiążemy kontakt wzrokowy.

- Co się z tym robi? - zapytał cicho. Wyprostowałem się nieco, poruszając z zaintrygowaniem skrzydłami. - Kiedyś widziałem w książce, że skrzydlaci wymieniają się czasem piórami, ale nie wiem, co to znaczy. I co się robi z piórami, które się dostanie. - wyjaśnił, z każdym kolejnym słowem spuszczając głowę coraz niżej.

Czyli Sora nie znał tego zwyczaju. Cóż, wiedziałem, że może tak być. Nie mieszkał w końcu w żadnej zamkniętej społeczności, gdzie mógłby dowiedzieć się więcej o tego typu tradycjach, a jego rodzice chyba nie dbali o to, by chłopak znał kulturę skrzydlatych. Nie miałem nic przeciwko wytłumaczenia mu znaczenia tego gestu, jeśli to oznaczało, że nasza przyjaźń pogłębi się jeszcze bardziej.

- Skrzydlaci dają swoje pióra osobom, które są im bliskie. Przyjaciołom, rodzinie lub partnerom... A podarowane pióro wsadzasz między własne, żeby pokazać, że... Właściwie to nie wiem, co dokładnie to oznacza, ale tak się przyjęło. Chyba chodzi o to, żeby pokazać też innym, że jesteście sobie bliscy. Tak mi się wydaje.

Sora pokiwał w skupieniu głową, obracając moje pióro w dłoniach. Patrzyłem na niego ze wstrzymanym oddechem, czekając, co zrobi. Prawie odetchnąłem z ulgą na głos, kiedy bez słowa sięgnął po swoje skrzydło, niezdarnie wsadzając podarunek między swoje pióra. Zaraz wypadło, lądując na podłodze, a wtedy brunet sięgnął po nie i szybko wsadził z powrotem, tym razem upewniając się, że zostanie na miejscu. Potem odwrócił się do swojego drugiego skrzydła i wyrwał jedno z piór, podając je mi.

- Nie musisz mi dawać pióra. - powiedziałem od razu. Nie chciałem, żeby myślał, że musi dać mi pióro, skoro ja dałem je jemu. - Nie musisz dawać pióra komuś, komu nie chcesz, nawet jeśli ta osoba dała je tobie. To indywidualna sprawa.

- Wiem. - odpowiedział. Nie cofnął ręki.

Powoli sięgnąłem po pióro i równie powoli wsunąłem je między te swoje. Przez kolejne kilka sekund żaden z nas nic nie mówił, w ciszy podziwiając podarunek od tego drugiego. To było... Bardzo osobliwe doświadczenie.

A potem wróciliśmy do gry. 

If I Had A FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz