Rozdział 22: Gest

23 8 1
                                    

Rodzice Sory nie są tacy jak moi. Wiedziałem to od początku. Nie głaskali go po włosach, nie uśmiechali się, nie klepali go po ramionach. Myślałem, że po prostu mają taki sposób bycia albo nie lubią okazywać miłości przy innych, co było w pełni zrozumiałe, bo nie każdy lubił, kiedy wszyscy wokół widzieli go tak... Odsłoniętym. Ale to, co usłyszałem od Sory rzuciło zupełnie nowe światło na całą tę sytuację.

Nie mogłem przestać o tym myśleć. Jego rodzice straszyli go wilkołakami. Opowiadali mu o nich wszystko, nie pomijając żadnego szczegółu, żeby się bał. Jak okropnym trzeba być, żeby robić coś takiego i to własnemu dziecku?

Trochę pomogło mi to też zrozumieć Sorę. A przynajmniej tak mi się wydaje. Nie jestem pewien, ale myślę, że on boi się dorosłych. Cóż, skoro jego rodzice są tacy okropni, a on do niedawna nie znał innych dorosłych osób, bo mieszka na odludziu, to pewnie myśli, że wszyscy są tacy straszni. Dlatego nie patrzył na Zireva, kiedy z nim rozmawiał. Nie patrzy na moich rodziców.

Nie wiem tylko, co się stało tamtego ranka, kiedy podejrzałem i podsłuchałem jego rozmowę z mamą. Nigdy więcej tak nie rób. Nigdy. Nie dotykaj mnie. Rozumiesz? Ale co zrobił Sora? Czy to naprawdę było coś złego, czy jego mama odpychała go bez powodu? I czy to, że Sora nie lubi gwałtownych ruchów ma jakiś związek z jego rodzicami? Czy oni... Robią mu krzywdę?

Zerknąłem na chłopaka, który w spokoju jadł zupę. Mama ugotowała moją ulubioną, warzywną, ale dziś jakoś nie potrafiłem się z niej cieszyć. Znaczy, cieszyłem się, ale nie tak bardzo, jak zawsze. Ciągle myślałem o Sorze. Przestałem tak bardzo roztrząsać to, że mi się podoba, ale za to zacząłem się o niego martwić. Nie rozmawialiśmy o jego rodzicach. Nie pytałem o nich, bo właściwie mnie nie interesowali. Sora powiedział mi o nich sam. A jednak nie potrafię cieszyć się z tego, że otworzył się przede mną i nawet nie musiałem za bardzo go pytać (tak, zapytałem, czemu rodzice opowiadali mu o wilkołakach, ale zawsze mógł skłamać. Albo zmienić temat, albo powiedzieć, że nie chce o tym rozmawiać. A jednak mi powiedział).

- Macie jakieś plany na dziś, chłopcy? - zapytała nagle mama. Spojrzałem na nią, na swoją do połowy pustą miskę zupy i znów na nią, wzruszając powoli ramionami.

- Chyba pójdziemy z Delilah na wzgórze, tak jak zawsze. Albo do lasu. - odpowiedziałem w końcu, na co mama pokiwała w skupieniu głową.

- Tylko nie chodźcie za daleko. - powiedziała.

- Nie chodzimy. Delilah boi się wchodzić głębiej, więc zawsze zostajemy przy ścieżce.

- Jesteś taki uroczy, synku.

Poczułem, jak moje policzki gwałtownie oblewają się rumieńcem. „Uroczy"? Naprawdę musiała to powiedzieć? I to przy Sorze! Zażenowanie zalało mnie od środka, a ja jęknąłem cicho z frustracją.

- Przestań, mamo. Nie jestem uroczy. - mruknąłem.

- Oj, jesteś, jesteś. - machnęła ręką i uśmiechnęła się. Poważnie, dlaczego ona musi tak bardzo mnie zawstydzać? Robi to specjalnie! Świetnie się bawi patrząc, jak czerwienię się i frustruję, bo nazywa mnie „uroczym" przy chłopaku, który mi się podoba.

O czym ona nie wie i raczej wątpię, że kiedykolwiek się dowie, ale to jej nie usprawiedliwia. Ani trochę.

***

Zatrzymałem się, kiedy tylko dostrzegłem na wzgórzu trzy znajome sylwetki. Kaveh i Vile ganiali się, a Saleya siedziała pod drzewem i patrzyła na nich tak, jakby byli małymi, irytującymi dziećmi. Wywróciła oczami i odwróciła się w naszą stronę. Teraz wyglądała na jeszcze bardziej zdenerwowaną naszą obecnością.

If I Had A FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz