Rozdział 12: Przytulas

30 7 1
                                    

Mama przyznała mi się, że list od mamy Sory dostała jeszcze przed zimą, wtedy, kiedy ja dostałem list od Sory. Na początku byłem trochę zirytowany, że powiedziała mi o nim dopiero teraz, ale później zrozumiałem, że raczej nie przeżyłbym zimy, gdybym wiedział o wizycie chłopaka. Ciągle czekanie, odliczanie dni, wyobrażanie sobie, jak to będzie wyglądać i co będziemy robić byłoby bardzo męczące. No i sprawiłoby tylko, że czas dłużyłby mi się niesamowicie. Ledwo wytrzymałem ten miesiąc, całe pół roku byłoby istną torturą.

Jednak nie ważne, jak bardzo to wszystko się przeciągało (zwłaszcza, że dni były coraz dłuższe co dodatkowo sprawiało wrażenie, że czas leci wolniej, co było nie do zniesienia), w końcu nadszedł ten dzień, w którym Sora i jego rodzice mieli nas odwiedzić. I, tak jak w przypadku ich pierwszej wizyty, rodzice wygonili mnie z domu do czasu obiadu.

- Ah, mam dość! Czy mogę już wrócić do domu?

- Cierpliwości, Kaito.

Tym razem wyjątkowo poszedłem na wzgórze z Avel, nie z Delilah. Czarnowłosa została w domu, bo Dahli chyba zachorował (zwykłe przeziębienie, nic poważnego) i wolała nie zostawiać mamy samej i z chorym dzieckiem, i z całym domem do ogarnięcia. Ale moja kuzynka, odkąd rozstała się z Elijahem, miała naprawdę dużo czasu wolnego, a wyjście na wzgórze było miłą odmianą od codziennej rutyny.

A przynajmniej tak mi się wydawało, dopóki nie przypomniałem sobie, że do tej pory przychodziła tutaj głównie z Elijahem, który... Cóż, zostawił ją. Ale Avel chyba o tym nie myślała. Albo myślała i nie czuła się źle, albo czuła się źle, ale ukrywała to przede mną. Nie wiem, która opcja była bardziej prawdopodobna, choć w jej zapachu nie wyczułem żadnych złych emocji, co mogłem chyba uznać za dobry znak.

- Ja po prostu chcę już zobaczyć się z Sorą. - jęknąłem. Może i ostatni miesiąc zleciał dość szybko, ale teraz czas ciągnął mi się jak chyba jeszcze nigdy. Za każdym razem, kiedy zamykałem oczy na kilka godzin, a potem je otwierałem, okazywało się, że słońce nie jest nawet w zenicie. A do domu miałem wrócić na obiad, który był o piętnastej. Może to też dlatego, że wcześnie wstałem. Obudziłem się przed wschodem słońca, a potem, choć bardzo próbowałem, nie mogłem już zasnąć. Pewnie dlatego to wszystko tak mi się dłuży i rozciąga w czasie...

- Zobaczysz się z nim później. Teraz posiedź trochę ze mną. Bo się obrażę. - zagroziła dziewczyna, szturchając mnie łokciem.

- Nie obrażaj się. - przytuliłem się do jej ramienia, niemal od razu czując, jak obejmuje mnie skrzydłem. - Masz jakieś ciekawe plotki? Może jak będziemy kogoś obgadywać, to czas szybciej zleci.

- Twoja szczerość mnie powala, Kaito.

Mimo tego, że Avel na początku próbowała wytłumaczyć mi, że rozmawianie o innych osobach, kiedy ich nie ma w pobliżu jest bardzo niemiłe i niekulturalne, to jednak nie mogła zbyt długo powstrzymywać się przed powiedzeniem mi, że Elijah i Zava już oficjalnie są razem i są tak okropnie uroczy, i pasują do siebie jak dwie krople wody, co z jednej strony mega ją wkurza, a z drugiej sprawia, że cieszy się, że ważne dla niej osoby są szczęśliwe. Opowiedziała mi też o tym, jak pewnego zimowego dnia Zava ją odwiedził, żeby porozmawiać. Byli przyjaciółmi, kiedy Elijah był jeszcze z Avel, ale później z wiadomych powodów ich relacje trochę się pogorszyły... Chłopak chciał po prostu odzyskać przyjaciółkę. Albo dowiedzieć się, czy jest to możliwe. Jak by nie patrzeć, to nie jego wina, że on i Elijah zakochali się w sobie. Zwłaszcza, że gdyby nie Alfa, chłopak zapewne ukrywałby swoje uczucia do końca, bo za nic w świecie nie chciał wchodzić pomiędzy przyjaciół... Ale wyszło jak wyszło. Avel nie miała serca się na niego gniewać, bo, jak to powiedziała, "jest zbyt uroczy". Czasem widuję Zavę w wiosce i tak, jest uroczy. I piękny. Ma czarne włosy i skrzydła, które w słońcu mienią się wszystkimi odcieniami brązu, a na lato robią się jaśniejsze. Ile ja bym dał, żeby moje skrzydła zmieniały kolor...

If I Had A FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz