19- Wdzięczność

44 5 3
                                    

*Pov Ray*

- Ha...-

-Co mam zrobić? Nie mogę, po prostu nie mogę. Nie dam rady.- powiedziałem to jak najszybciej
z nadzieją, że ten mnie zrozumie. Nie mogłem się w ogóle uspokoić. Miałem wrażenie, że coraz bardziej brakuje mi powietrza, przez co brałem coraz to większe oddechy. Czułem, że bez tego się po prostu uduszę.

- Hej, hej, spokojnie. Ray, bo nic nie zrozumiem. Co się dzieje?- usłyszałem jego jak zwykle opanowany ton głosu.

- J-ja nie wiem. Nie wiem co ze sobą zrobić. Nie wiem co robić. Błagam, powiedz, że nie jesteś zajęty. Możesz rozmawiać, prawda? Możesz?- o czym ja w ogóle mówię!? Co ja robię!? Nie mogę mu tak ufać. Chciałem mieć przyjaciela, ale zaufanie jest przy tym niezbędne. Co ja sobie myślałem, dzwoniąc do niego!? Przecież radziłem sobie do tej pory samemu. Czemu akurat teraz musiałem się pokusić!?

- Ray, powiedz mi gdzie jesteś.- powiedział stanowczo. Czy jest o coś zły?

- Nie...- czy to głupie, że mimo wszystko chciałbym go spotkać?

- Na razie jestem w domu. Ale nie na długo. Ubieram się i wychodzę, żeby cię szukać.- czekaj... On nie żartuje, prawda..? To przecież Norman. Wcale nie robi sobie żartów.

- C-Co? Nie! Nie rób tego, nie trzeba...- zacząłem próbować się tłumaczyć, jednak mi przerwał.

- Przestań mnie denerwować. Gdzie jesteś, bo wychodzę. Jeżeli mi nie powiesz, nie spocznę, dopóki cię nie znajdę.- nie odezwałem się. Powinienem odpowiedzieć..?

- Jestem... prawie koło głównego przystanku... w mieście.- wydukałem. Następnie zostałem poinstruowany przez niebieskookiego.

Autobus był już na widoku, a ja nie wiedziałem co zrobić. Wciąż byłem na linii z białowłosym, który ciągle próbował mnie uspokoić. To było... Całkiem miłe. Mimo tego, wahałem się czy wejść do środka. W końcu pierwszy raz zobaczymy się na żywo. Dodatkowo, musiałem mu teraz napędzić niezłego stracha. Spędzał jakoś dzień, a tu znikąd dzwoni ktoś taki jak ja. Pewnie brzmiałem jakbym przechodził przez coś złego... To po prostu była moja codzienność. Dlaczego, więc do cholery do niego zadzwoniłem!? Czemu sam ze sobą, zachowuje się nielogicznie!? Ostatecznie... Wsiadłem. Będę tego później żałować...

- Jestem...- powiadomiłem o swoim przybyciu. Kilkoro ludzi również wysiadło na tym samym przystanku.

- Ja praktycznie też.- usłyszałem po drugiej stronie słuchawki. Powoli zacząłem się rozglądać, aż nagle zza rogu zauważyłem bardzo jasną czuprynę. Nie ciężko było się domyślić do kogo należała. Miałem wrażenie, jakby wszystko wokół zatrzymało swój bieg, a na całej tej prostej drodze, byliśmy tylko my. Emocje buzowały w całym moim ciele. Nie mogąc dłużej ustać w miejscu, zacząłem kierować się w stronę białowłosego, coraz to bardziej przyspieszając. Widocznie nie byłem jedyny. Praktycznie nie mogąc zapanować nad sobą, rozszerzyłem ramiona, a gdy mnie i Normana nie dzieliła spora odległość, mocno go przytuliłem. Byłem niemal nieświadomy tego co robię. Nie pamiętam kiedy zadecydowałem się to zrobić i czy w ogóle miałem taki zamiar. Pod wpływem chwili, zacisnąłem dłonie na materiale jego płaszcza. Nawet powiększający się ból, nie był w stanie mi w tym przeszkodzić. Czułem się jak bezradne dziecko. Nie mogłem nic zrobić jak tylko przytulić się do chłopaka przed sobą i wstrzymując łzy.

- Co się stało?- zapytał z... Troską?

- Nie ważne.- pokręciłem głową.- Cieszę się, że cię widzę.- odpowiedziałem. Norman nie był głupi. Wiedziałem, że widzi mój zamiar zmiany tematu i nie odpuści tak szybko, jakbym tego chciał.

- Jak to "nie ważne"? Przecież to trzeba opatrzyć.- mówiąc to, złapał mnie za prawą rękę, pociągając za sobą.

- Gdzie idziemy?- zapytałem, próbując poznać jego zamiary.

- Do mnie.- stanąłem. O-On chyba żartuje?

- N-Nie, ja wolę zosta...- przerwał mi.

- Nie próbuj się migać. Poza tym nie ma u mnie nikogo w domu. Tylko ja. No, i twoja druga ręka nie wygląda najlepiej.- ha..? Kiedy w ogóle zauważył?

- C-Co? Skąd Ty..?

- Nie jestem ślepy. A teraz bez zbędnych czy głupich pytań.- wtedy nastała totalna cisza. Nie odzywaliśmy się choćby słowem. Być może nie tylko z powodu całej sytuacji. Sam nie wiedziałem co miałbym mu powiedzieć, a co dopiero on...

Jakiś czas zajęło nam dotarcie pod blok mieszkalny. Stanęliśmy przed sporymi, ciemnymi drzwiami z przywieszoną, pozłacaną cyfrą pięć nad judaszem. Znajdowaliśmy się na (o ile dobrze liczyłem) trzecim piętrze. Weszliśmy do środka. Zacząłem się rozglądać. Aktualnie znajdowaliśmy się w dosyć małym przedpokoju. Stąd prowadziły dwa korytarze. Na lewo i na wprost od wejścia. Wraz z chłopakiem przeszliśmy przez ten drugi, gdzie od razu skierowaliśmy się na prawo. Po drodze widziałem jeszcze dwie pary drzwi, jednak nie pytałem dokąd prowadzą. Zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu, w którym się teraz znajdowaliśmy. Tak jak kazał niebieskooki usiadłem na grafitowej kanapie z ciemnymi poduszkami. Ten na chwilę wyszedł, więc poświęciłem ten czas, aby dalej móc obejrzeć pokój, w którym jestem. Naprzeciwko kanapy, znajdował się drobny stolik, a kawałek dalej, na ścianie przywieszony telewizor. Po jego bokach ustawione były dwie wysokie półki, a pod nim mała komoda. Po bokach stolika umiejscowione były fotele, kolorystycznie pasujące do kanapy. Pod stopami mogłem wyczuć miękki dywan. Pomieszczenie było raczej średniej wielkości
Miało jasno szare panele podłogowe jak i ściany, a po mojej prawej znajdowało się sporych rozmiarów okno, gdzie o ile się nie mylę, było również wyjście na balkon. Jednym słowem, naprawdę, było tu bardzo ładnie.

Białowłosy nagle pojawił się z apteczką. Usiadł koło mnie, chwycił lewą dłoń i zaczął ją opatrywać. Nie mogłem się ani przez chwilę odważyć by spojrzeć mu w oczy.

- Kto ci to zrobił?- spytał, unosząc wzrok z nad tego co robił.- Co się stało?- zadał następne pytanie, które znowu postanowiłem zignorować. Nie mogę mu powiedzieć. Nie teraz. Westchnął.- Jak nie chcesz, nie musisz odpowiadać.- potem dostałem trochę... Sporo wyjaśnień i zaleceń. Nie wiem czy mu za nie podziękować czy już w trakcie poprosić, żeby nic więcej nie mówił...

- Dziękuję...- odparłem cichym tonem.

- Um... J-Jak się czujesz?- spytał niepewnie.

- Jest... Dobrze. Już jest dobrze.- zapewniłem. Mimo to widziałem, że niebieskooki nie jest skory, aby uwierzyć w moje słowa.

- A... wcześnie...- od razu mu przerwałem.

- Nie zrozum mnie źle. Jestem wdzięczny za pomoc i w ogóle, ale... Po prostu nie chcę o tym rozmawiać.

- Rozumiem. Przepraszam, że próbowałem drążyć.- byłem wdzięczny, że nie kontynuowaliśmy tego tematu. Wcale nie muszę tutaj długo siedzieć... By wiedzieć, że przed nami jeszcze spora droga, aby osiągnąć to czego chce białowłosy. Zapowiada się niezła akcja... 

~°Połączenie°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz