39- Nienawidzę cię

32 5 0
                                    

*Pov Ray*
Jak najostrożniej otworzyłem drzwi od swojego pokoju. Wychyliłem głowę z powstałej małej szpary pomiędzy wykończeniem, a framugą. Zbliżała się dwudziesta trzecia, a ja nie chcąc słuchać darcia się w salonie, postanowiłem jak najszybciej ulotnić się na jakiś spacer. Dlatego staram się niepostrzeżenie wymknąć. Nie widząc nikogo, kto przechodziłby do kuchni (skąd od razu byłoby mnie widać), wyszedłem zamykając za sobą drzwi. Powoli stawiałem najcichsze kroki na jakie mnie było wtedy stać, kierując się korytarzem. Kiedy dotarłem do końca ściany, zajrzałem do salonu. Telewizor dudnił chyba na najgłośniejszym poziomie. Rozejrzałem się wokół. Zmarszczyłem brwi w zdziwieniu. Na kanapie czy na fotelu nikogo nie było. W kuchni również pustka. Gdzie się podział ten skurw... Kiedy uświadomiłem sobie jedyne możliwe położenie było już za późno. Stanąłem prosto niczym jak kij od szczotki, całkowicie spięty i nie mogąc się ruszyć. Byłem w tej chwili na siebie wściekły. Jak mogłem nie zauważyć światła w łazience!? Aż taki ze mnie idiota!?

- Co ty tu kurwa robisz!?- usłyszałem donośny głos zza swoich pleców. Chcąc czy nie, obróciłem się w jego stronę. Schowałem ręce do przedniej kieszeni bluzy, udając całkowicie niewzruszonego jego obecnością. Nie mogę mu pokazać strachu. Jak raz zobaczy jakąś słabość, będzie próbował za każdym razem ją osiągnąć.

- Stoję? Idę się przewietrzyć.- odparłem, spiesząc ku drzwiom wyjściowym. Zapomniałem jednak, że w życiu nic nie uchodzi mi płazem. Poczułem mocne szarpnięcie za kaptur. Siła była na tyle wysoka, że bezwładnie wpadłam na ścianę, zza której jeszcze chwilę temu zaglądałem do salonu.

- Już ostatnio coś o tym mówiłem. Jak twoja matka się dowie, będę miał przejebane. Nigdzie nie pójdziesz, słyszysz?

- Tsh, martwisz się tylko o własną dupę.- stwierdziłem.- Ciekawe jakby zareagowała, że zamiast zajmować się jej synem jak trzeba, traktujesz go jak śmiecia.

- Przede wszystkim traktuję cię odpowiednio do tego czym jesteś. Przestań robić szopkę i wracaj do siebie.- czy on za mało dzisiaj pił? Jest zbyt spokojny jak na siebie.

- Daj mi spokój. Powiedziałem, że wychodzę.- złapałem go za nadgarstek, chcąc zabrać jego rękę z dala ode mnie, jednak ten tylko wzmocnił uścisk na kapturze.

- Chyba się nie zrozumieliśmy. Zostajesz.

- Puść mnie!- krzyknąłem, próbując się wyrwać.

- Zamknij mordę!- wrzasnął.- Kurwa, że też na mnie padło zajmowanie się takim czymś jak ty. Twoja matka nie wspomniała ani słowem jak się zaczęliśmy spotykać, że jesteś takim problemem!- zaczął mną szamotać.

- A ty myślisz, że kim jesteś, ha?!- wybuchłem.- Kto ci pozwolił tak do mnie mówić?! Sądzisz, że możesz sobie mną rządzić do woli?! Nie jestem żadną twoją marionetką! Nie pozwolę sobą manipulować ani dawać traktować jak śmie...- przestałem mówić przez nagły ból jaki odczułem na policzku. Stałem jak sparaliżowany. Nie mam pojęcia kiedy w ogóle zacząłem pokazywać jak bardzo się trzęsę.

- Nigdy nie widziałem kogoś tak upartego jak ty. Jesteś naprawdę żałosny, wierząc, że jesteś w stanie coś zdziałać. Nawet nie wiesz jak zabawnie mi się to ogląda.- zaśmiał się.- A teraz bez dyskusji. Zostajesz w domu.- nie mogłem uspokoić oddechu. Serce waliło z zawrotną prędkością. Zaczęło się robić duszo. Ciężko było mi nabrać powietrza. Miałem wrażenie, że zaraz się tam uduszę.

- Nienawidzę cię.- wycedziłem przez zęby, wpatrując prosto w jego ciemne oczy. Nie myśląc zbyt wiele, jednym ruchem ściągnąłem bluzę.

- Co do...- najszybciej jak mogłem złapałem klamkę od drzwi mieszkania i wybiegłem z domu.- Wracaj tu cholerny gówniarzu!!- słyszałem jeszcze jakieś krzyki czy obelgi skierowane w moją osobę, ale całkowicie je zignorowałem. Pomijając fakt, że zbiegając połamałbym sobie z jakieś sześć razy nogi, wyszedłem z klatki. Nie oglądałem się za siebie. Pędziłem jak wariat tak długo, aż nie dotarłem na dobrze mi znany, opuszczony most. Tam usiadłem na krawężniku przy barierkach. Dopiero teraz mogłem odetchnąć z ulgą. Podsunąłem nogi pod klatkę, oplatając je rękami. Starałem się zacząć oddychać równomiernie, by się uspokoić. Wydaje mi się, że trochę to trwało, ale kiedy ostatecznie do tego doszło, dotarło do mnie, co właściwie się stało. Okropny chłód tegorocznej jesieni, zaczął opatulać moje gołe ręce oraz resztę ciała. Powinienem wrócić. Dla własnego dobra o ile nie chcę być chory. Siedzenie na takim mrozie w krótkim rękawie jest całkowicie głupie i nierozsądne. Ale nie chcę iść do domu. Nie teraz, kiedy on na sto procent rozprawi się ze mną za całą sytuację. Nie chcę ryzykować w ten sposób. Nikogo nie znam, żeby mógł mnie przygarnąć. A Normanowi nie będę przeszkadzać. Nie mam innego wyboru. Zamknąłem oczy, pozwalając sobie na większe rozluźnienie. To dopiero będzie długa noc.

•«♪»•

Stałem na klatce schodowej przed jego drzwiami już od jakiegoś czasu. Nie mam pojęcia która jest godzina, bo kiedy się obudziłem, zauważyłem, że mam rozładowany telefon. Naprawdę mam ogromnego pecha. Wahałem się czy to, aby na pewno dobry pomysł. Ostatecznie, wziąłem głęboki oddech i zapukałem. Błagam, byleby tylko nie otworzył jego tata. Nagle klamka się ruszyła, a zaraz po niej drzwi. W framudze stał na moje szczęście Norman, a nie jego starsza wersja.

- Raey?- spytał z szczoteczką w buzi. W zasadzie kiedy tak mu się przyglądam... Ubrany był w białe spodnie do kostek oraz koszulę. Obie były ozdobione w ciemne, niebieskie paski.- So ty tutaj lobisz?- uniosłem brew. Wszystko rozumiał, ale nie lepiej mu było ją wyciągnąć? Jasnowłosy jakby czytał mi w myślach.- Co się stało?- spytał, lustrując mnie wzrokiem.

- Ja...- nie zdążyłem się nawet tłumaczyć, kiedy mi przerwał.

- Czy ty tak przyszedłeś? Zdajesz sobie sprawę, że temperatura jest prawie na minusie?- wyciągnął dłoń w moim kierunku. Nie powstrzymywałem go. Prędzej czy później i tak by zauważył. Położył dłoń trochę poniżej mojego ramienia.- Cholera, jesteś cały zziębnięty. Ile siedzisz na dworze?- zapytał, marszcząc brwi. Nie chciałem mu odpowiadać. Dobrze wiem jak to się skończy.- Ray.- odparł stanowczno.

- Całą.

- Co?

- Całą noc.- dodałem.

- ŻE CO?- wrzasnął.

- Norman? Coś się dzieje?- usłyszeliśmy niższy głos mężczyzny.

- Nie, nie! W porządku tato!- zapewnił niebieskooki, wychylając się zza drzwi do ojca.- Czemu nie dzwoniłeś? Zrobiłbym coś bylebyś nie musiał spać na dworze.

- Telefon mi się rozładował. Z resztą, nie chciałbym przeszka...

- Kiedy w końcu zrozumiesz, że mi nie przeszkadzasz!?- uniósł się.- Cholera, martwię się o ciebie, idioto!- odparł zezłoszczony.- Co jakby coś ci się stało? Myślałeś o tym?- westchnął bezradny. - Poczekaj tu.- zamknął drzwi. Po chwili wrócił, wręczając mi bluzę.- Bez żadnego gadania, zakładasz ją w tej chwili. W domu jest mój tata, ale za moment wychodzi do pracy. Poczekaj chwilę przy bloku i jak tylko wyjdzie, przyjdź. Rozumiemy się?- brakowało mi słów. Jedynie kiwnąłem głową w odpowiedzi. Żaden z nas nie poruszył żadnego słowa, ale również nie odszedł. Nagle ktoś zaczął schodzić z wyższego piętra. Gdy uniosłem głowę, pożałowałem, widząc znajomą po części sąsiadkę chłopaka. Kobieta kiedy nas zauważyła, zmieniła mimikę twarzy z łagodnej na... Taką trochę pogardliwą? Nie mam pojęcia, ale jej twarz z takim grymasem raczej nie wygląda jak emocja, którą chciała oddać. Przeszła koło nas, idąc na niższe piętra.

- Czy ona nie mieszka w bloku na przeciwko!?- szepnąłem by wspomniana nie raz kobieta niczego nie usłyszała.

- Jej córka mieszka nad nami.- odparł białowłosy. Wtedy dopiero na jego twarzy pojawił się drobny uśmiech. Zdecydowanie wolałem go w takiej wersji.

- Norman? Co ty tam robisz?

- Nic! Już idę!- spojrzał się na mnie.- Uważaj na siebie, dobrze?- po czym zamknął drzwi. Cholera, martwię się o ciebie, idioto! ... Przygryzłem wargę powstrzymując rosnące ku górze kąciki ust. Nie daj się Ray. Musisz z tym walczyć. Tak jak chciał jasnooki założyłem bluzę. Później wyczekałem wyjście jego taty. A następnie wróciłem do środka.

___________________________________________
Witam, prosiaczki!
Nowy rozdział, nowa ja.
A poważnie XD
Zdobyłam troszkę doświadczenia. Pierwszy raz piłam, więc rozdziały wzbogacone o kolejne opisy. Po drugie chyba się zauroczyłam... Problem w tym, że typ jest młodszy, ale cii, ja wyglądam jak z podstawówki a on jak milion dolarów. Za te uśmiechy co mi posyłał mogę oddać wszystko. 😶‍🌫️

A teraz równiutko gdy tj wstawiam, 9h do matury z polskiego. Robiłam dzisiaj jeden wielki speed run lektur XD Toposy gdzieś tam liznęłam, a środki stylistyczne jutro rano XDDDDD
Jak zdam z tymi strzępkami wiedzy (a już pisałam na 73% bez wiedzy) lepiej nic ci co się uczą od początku roku to będę się śmiać, poważnie.

Ale teraz miłej nocy czy tam wieczoru!🤗💗

~°Połączenie°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz