6- Progres

32 4 0
                                    

*Pov Norman*
Poprzedniego wieczoru, Ray nie odpisał mi już na wiadomości. Martwiło mnie to, a jednocześnie frustrowało, że nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Najgorszym był fakt, że nie posunęliśmy się w ogóle do przodu, a pierwszy dzień mam już w plecy.

Przy nim, czuję jakbym poruszał się po omacku. Nie wiem na czym konkretnie stoję. Nie mam pojęcia co zrobić. Jestem po części bezradny. Tak bardzo chcę mu pomóc. Obiecałem jej. Jednak nie wiem jak powinien się za to w ogóle zabrać. Przecież nie mogę zapytać wprost, jaki był powód aż tak drastycznej decyzji jak samobójstwo. Chociaż myślę, że tak było by najłatwiej, a sam Ray odpowiedziałby na to jak, gdyby nigdy nic. Jednak nie mogę tego zrobić. Byłoby to sprzeczne z własnym mną.

Nad ranem czułem się strasznie zmęczony. W nocy praktycznie nie zmrużyłem oka, znów myśląc o całej sprawie. Pomimo, że minął jeden dzień, zaczynam panikować, że nie dam rady i coś sobie zrobi. Jestem niemalże w rozsypce. Na dodatek nie mogę poprosić nikogo o pomoc. Ray z pewnością tego by nie chciał. Dlaczego to musi być takiego skomplikowane!?

Jak na co dzień, zacząłem zwykłą rutynę, która kończyła się wczesnym wyjściem z domu. Przechodząc przez skrzyżowanie, wszedłem na teren parku, w którym jak za każdym razem czekali na mnie przyjaciele. Przywitaliśmy się ze sobą i ruszyliśmy do szkoły.

•«♪»•

- Co wy na to, żeby w weekend wybrać się do kina?- spytała rudowłosa, poprawiając uchwyt torby.

- Czemu by nie.- odezwała się krótkowłosa.- Tylko proszę, nie na horror.

- Co? Dlaczego!? Właśnie najlepsza na nich zabawa.- zawołał czarnowłosy.

- Bawi się dobrze ten, kto prawie nie schodzi na zawał.- mruknęła niezadowolona, poprawiając okulary na nosie.

- Hej, spokojnie. Najwyżej zdecydujemy na miejscu.- powiedziałem.

- Czyli wszyscy się piszą.- uśmiechnęła się, a jej zielone oczy niemal zabłysnęły z radości.- A, właśnie. Jak tam z tym chłopakiem?

- Huh? A, tak. Cóż... Powiedzmy, że nad tym pracuję.

- Mam nadzieję, że uda mu się pomóc.- chciałbym wierzyć w to samo. Pożegnaliśmy się na wyjściu z parku, a ja podążyłem prosto do własnego domu. Na miejscu nie było nikogo z moim wyjątkiem. Tata był w pracy, więc do wieczora powinno go nie być. W takim wypadku mam cały dom dla siebie. Nie, żebym coś planował. Wszelkie obowiązki wykonałem jak najszybciej, aby mieć więcej czasu. Chciałem spróbować dzisiaj wyciągając coś z Ray'a. A może lepiej nazwać to, zwykłą rozmową? Tak, zdecydowanie brzmi to o wiele lepiej. Chwyciłem komórkę w dłoń i zacząłem wpisywać odpowiednie słowa.

Ja
Jak minął dzisiejszy dzień w szkole?

Szczerze, nie spodziewałem się, żeby odpisał mi jakoś w zawrotnym tempie. W końcu, możliwym było, że miał jeszcze zajęcia. Nie przemyślałem tego, ale... Troszkę się podekscytowałem na samą myśl, że moglibyśmy popisać. To głupie, patrząc na to ile się znamy. Jednak jest on... Strasznie interesujący. Ma w sobie coś, co po prostu mnie "przyciąga". To serio głupie.

Ray
Odważne założenie, że
w ogóle się w niej zjawiłem.

Ja
Nie poszedłeś?

Ray
Oczywiście, że nie.
Po co mam się dodatkowo męczyć?
Ogarniam materiał, więc nie mam
się czym martwić. Przynajmniej
tymczasowo.

Ja
Rozumiem, ale to raczej nie
powód by nie chodzić do szkoły.

Ray
Jak zgaduje, piszesz w jakimś
konkretnym celu, więc przestań
mi tu matkować i mów o co chodzi.

Ja
Okej, masz mnie.
Nie daje mi spokoju pewna myśl.
Czemu posunąłeś się do tak
drastycznego środka jak...
No wiesz.

Ray
Bo życie jest do dupy, pasi?

Ja
Pytam poważnie.

Ray
A ja poważnie odpowiadam.
Nie będę ci się spowiadał, więc
nie wiem na co liczysz.

Ja
Słuchaj, chciałem być miły, dobra?
Ale się nie da. Przestań w końcu zgrywać
ważniaka i chociaż trochę spróbuj ze mną
współpracować!

I z tą wiadomością nic więcej nie nadeszło. Chyba właśnie go obraziłem. Co ze mnie za kretyn. W ogóle co mi odbiło, żeby pisać coś takiego!? Gdzie zniknęła moja wiecznie opanowana strona!? Kiedy już myślałem, że jestem na straconej pozycji, na ekranie telefonu pojawiło mi się przychodzące połączenie. Niemal spadłem z łóżka widząc kto jest jego nadawcą. Usiadłem, opierając się o ścianę. Wziąłem głęboki wdech i przycisnąłem palcem zieloną słuchawkę.

- Ha...- chciałem się już odezwać, jednak zostałem od razu odcięty.

- Kim myślisz, że do cholery jesteś? Wchodzisz w moje życie z buciorami, a potem liczysz, że będę współpracować by cieszyć się życiem? Nie po to podjąłem decyzję, żeby się zabić by zacząć wierzyć przypadkowej osobie, że życie jest super piękne i nie wolno tego robić. Ani ty, ani ja nie mamy pięciu lat by pokładać wiarę w takie głupoty. Nie jesteś żadnym bohaterem, więc możesz sobie odpuścić tu i teraz.- zacisnąłem dłonie w pięści. Możesz być tym kimś chcesz, Norman. Możesz zostać bohaterem.

- To ty przestań pieprzyć głupoty!- wrzasnąłem, nie mogą dłużej słuchać jego tonu.- Zacznij w końcu brać mnie na poważnie! Przestań do cholery lekceważyć i zakładać, że prowadzę czy prowadziłem szczęśliwie życie. No i nie jestem "przypadkową osobą". Jestem osobą, która uratuje cię za wszelką cenę.- powiedziałem pewny z dosyć ostrą miną, choć chłopak i tak nie mógł jej zobaczyć. Teraz nastała między nami cisza. Czyżbym ponownie przesadził..?- Znaczy... Wiesz, przepraszam. Poniosło mnie. Aż za bardzo. To wszystko przez emocje. Nie chcę się nimi usprawiedliwiać. Nie patrz tak na to.- po drugiej stronie słuchawki dalej panował spokój.- Zrobiliśmy dosyć... Sporo błędów jak na początki relacji, ale dalej myślę, że nie jest za późno by lepiej się poznać. Zacznijmy od początku. Co ty na to?- zapytałem z nadzieją w głosie. Gdy w dalszym ciągu brakowało odpowiedzi z jego strony, zaczynałem się martwić, że wszystko w jednej chwili zostało zaprzepaszczone, jednak...

- Niech będzie. Zacznijmy od nowa.- wtedy żadne słowa nie były w stanie ująć, jak bardzo cieszyłem się słysząc taki odzew z jego strony. Uśmiech sam cisnął mi się na usta, a zamiast wszelkiego zmartwienia pojawiła się ulga.- Ale jeżeli cokolwiek spieprzysz, nie dam Ci drugiej szansy. Lepiej to zapamiętaj.

- Oczywiście! Nie popełnię żadnego błędu.- odparłem całkowicie przekonany, a po drugiej stronie słuchawki rozległo się westchnięcie. Zaraz po tym równie kilka klaksonów aut.- Jesteś na zewnątrz?

- Pewnie. Inaczej bym z tobą nie rozmawiał.- przysiągł bym, że wywrócił teraz oczami.- Mam jedno miejsce, które dosyć lubię. Spędzam tu większość czasu.

- Jakiś most, prawda?

- Ta... Czekaj, skąd wiedziałeś?- spytał z wyraźnym zdziwieniem w głosie.

- Powiedzmy, że intuicja.

- "Intuicja"? Za kogo ty mnie masz, żebym w to uwierzył.- zaśmiałem się.

- Dobrze, dobrze. Po prostu to było pierwsze co wpadło mi do głowy.- wyjaśniłem. Jeżeli w ten sposób ma przebiegać nasza rozmowa, to może jednak coś z tego będzie. Mam wrażenie, że właśnie przede mną otworzyły się nowe drzwi, aby spróbować pomóc Ray'owi.

_________________________________________
Witam, prosiaczki!
Powoli akcja zaczyna się rozwijać, a przed nami jeszcze wiele, wiele innych!

Byłam wczoraj w większym mieście w swojej okolicy. Nigdy w życiu nie zapieprzałam w każdą możliwa stronę MZK-mi, żeby ze znajomymi szukać ozdób na Halloween. Nigdy. Więcej. Dosłownie mieliśmy taki pospiesz, że myślałam, że nie wyrobie.

Słyszymy się jutro na kolejnym rozdziale!

Miłego dnia 🤗💗

~°Połączenie°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz