*Pov Ray*
Nie do końca pamiętam wszystko wyraźnie z tamtego dnia. Podejrzewam, że zwyczajnie wyparłem część wspomnień. Mimo to nigdy nie zapomnę, że w ogóle miał miejsce... Dzień, w którym wyjawiłem komukolwiek prawdę o sobie i swoim życiu.Pomimo swojego stanu, dalej próbowałem ukryć fakt oczu pełnych łez, które w każdej chwili groziły swoim wylaniem. Nie do końca jestem pewien jak trafiliśmy do mieszkania Normana, jednak od razu po wejściu poczułem się... Bezpieczniej? Chłopak przez cały czas otaczał mnie ramieniem. Nalegał nawet na pomoc w dotarciu do kanapy. Nie miałem siły, żeby się przeciwstawić, więc bez słowa dałem się mu zaprowadzić.
- Potrzebujesz wody?- zapytał, kładąc dłoń na moim ramieniu, aby zwrócić moją uwagę. Kiwnąłem w miarę wyraźnie głową, przez co ten na moment zniknął. Zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu, jakby dla pewności, że znajdujemy się tam gdzie myślę. Nowy drapak przy wejściu, biała ramka ze zdjęciem dobrej kobiety, jasne ściany, puchaty dywan pod nogami, eleganckie meble... Tak, z pewnością nie byłem u siebie. Chyba zaczynałem popadać w paranoję. Przestałem obserwować pokój, gdy zauważyłem kątem oka białowłosego z naczyniem w ręce.- Proszę.- podał mi szklankę z przezroczystą substancją, by po jej przyjęciu zaraz zająć miejsce obok. Wziąłem kilka łyków napoju, po czym odłożyłem go na pobliski stolik. Właśnie wtedy nastała chwilowa cisza. Myślałem jak ubrać myśli pędzące po mojej głowie. Tak wiele muszę mu powiedzieć... Nie mam pojęcia nawet jak miałbym zacząć ten temat.- Więc... Jak się teraz czujesz?- spytał, przerywając milczenie.
- Ja...- zatrzymałem się, słysząc swój poniekąd zdarty głos. Odchrząknąłęm z nadzieją, że chociaż trochę powróci do swojego normalnego brzmienia.- Jest do... Lepiej.- poprawiłem się. Dobrze zdawałem sobie sprawę, co usłyszałbym w zamian za taką odpowiedź.
- Cieszę się. Jednak wiesz, że musimy o tym porozmawiać, prawda?
- Wiem.- westchnąłem, opierając twarz o dłonie na kolanach.- To znowu ten czas kiedy mam wszystkiego dość. Czuję, że to ponad mnie.- odsunąłem głowę od rąk, wpatrując się w nie. Broń boże na chłopaka obok.- Mam wrażenie jakby każda najmniejsza rzecz przelatywała mi przez palce, a ja nie mogę jej złapać by ją zatrzymać. O ile rozumiesz co chcę przez to powiedzieć. Ciągle dzieje się to samo, zataczając błędne koło. Nie wiem co robić. Jestem taki pogubiony. A teraz... Tym razem było chyba jeszcze gorzej niż zazwyczaj.- głos począł się łamać, ręce trząść.- Przysięgam, nie zrobiłem nic co mogło go sprowokować.
- Ale kogo? Możesz jaśniej?- podpytał, pochylając się lekko do przodu. Zacisnąłem dłonie w pięści, chcąc pohamować zbierające łzy.
- Kiedy to się stało byłem w łazience. Ja...- przygryzłem wargę, zastanawiając się czy warto kończyć to zdanie. W zasadzie to chyba teraz wszystko jedno.- Chciałem się opatrzyć. Wtedy wszedł znajomy mojego... No. Wiesz. Już wcześniej zachowywał się jakoś dziwnie. Ciągle się gapił. Rzucił nawet ohydnym tekstem, ale całkowicie to zignorowałem. Nie pomyślałbym, że jak gdyby nigdy nic wejdzie do środka i... Zacznie się... Do mnie dobierać. Nie wiem czy udałoby mi się uciec jeśli nie zauważyłbym dezodorantu.- widziałem kątem oka jak Norman wstrzymuje powietrze, a jego ręce zaciskają się w pięści.
- Co... Zrobiłeś?- wydusił.
- A to nie oczywiste? Psiknąłem go w oczy i wybiegłem. Przecież nie mogłem pozwolić, żeby... Żeby...- właśnie wtedy poczułem jak obejmuje mnie swoimi ramionami. Było to niemal jak punkt zapalny. Pęknąłem, zalewając się szlochem. Ręce mi drżały przez niemal skoczne ruchy moich nóg. Nie byłem w stanie zapanować na nerwowym zachowaniem swojego ciała.- Czuję się tak ohydnie. Mam wrażenie, że wciąż jego ręce są na moim ciele. Jakby wypaliły jakieś ślady, które nie chcą zniknąć.- szczerze nie mam pojęcia czy zrozumiał cokolwiek z mojego bełkotu, jednak po tych słowach przyciągnął mnie jeszcze bliżej do siebie.
CZYTASZ
~°Połączenie°~
RomanceRobienie sobie żartów przez telefon. Popularna zabawa, z której dalej większość nie rezygnuje. Norman i jego przyjaciele postanawiają wziąć udział w całej zabawie, jednak nikt nie spodziewał się, że niewinne żarty przerodzą się w miesięczny zakład o...