*Pov Norman*
Od piątku nie mogę zapomnieć o Ray'u. O naszych rozmowach, każdych widokach. Czy to głupie jeżeli powiem, że chłonąłem je jak gąbka? Chyba trochę tak. Czy sądzenie, że zarumieniony Ray wygląda dosyć uroczo? Powinienem w ogóle myśleć o czymś takim!? Znaczy, to raczej normalne, że przyjaciele o sobie myślą. Zdarza mi się to z Emmą na przykład, ale... To wydaje się być inne. Uh... Czemu wszystko co się z nim wiąże musi być tak zagmatwane? Chyba muszę się już do tego przyzwyczaić.Dalej nie mogę uwierzyć, że jednak odbyliśmy już nasze pierwsze spotkanie. Naprawdę widziałem go. Był na wyciągnięcie ręki. No i... Przytulił mnie... Dwa razy. Muszę przestać tak bardzo cieszyć się z takich rzeczy. Przecież przytulałem się z wieloma osobami. To nic wyjątkowego. Więc dlaczego nie mogę przestać myśleć, że jednak takie jest?
Przechodząc już do samego Ray'a... Niepokoi mnie wiele rzeczy. Brak zmiany zdania, zaskakująco szczupła sylwetka oraz rany z jakimi wtedy przyszedł. Nie jestem lekarzem, ale na sto procent jedna jak i druga były ranami ciętymi. Nie ma opcji, żebym tu się pomylił. Zdawałem sobie sprawę, że istniała opcja, aby się samookaleczał. Wiadomo, nie zapytał bym go wprost czy to robił czy... W najgorszym wypadku dalej robi, ale... Jego reakcja. Sposób mówienia przez telefon. Słyszana przeze mnie panika. Nie mogę wszystkiego zakładać, ale coś mówi mi, że jest to ze sobą bardzo powiązane. Raczej nie zadzwonił by wtedy do mnie. Przynajmniej nie byłby taki przerażony. Ewidentnie była to czyjaś robota i to wcale nie Ray'a. Tylko czyja? Kto chciałby zrobić mu krzywdę i dlaczego? Nieprzewidziany wypadek? Wątpię. W takim razie, co innego? Nagle przed oczami ktoś zaczął mi machać ręką. Zaskoczony, odskoczyłem trochę do tyłu.
- No w końcu. Nie dość, że w piątek z nami nie wyszedł to jeszcze teraz nas zlewa, pfff.- powiedziała z udawanymi pretensjami. Właśnie spędzaliśmy długą przerwę w klasie. Wspólnie połączyliśmy nasze ławki, abyśmy mieli lepszy dostęp do siebie.
- Przepraszam, zamyśliłem się.- wyjaśniłem.
- Tak jak i w ostatnim czasie.- przypomniał Don, biorąc gryz kanapki do ust.- Pomijając ten temat, kim była dziewczyna, z którą szedłeś za rękę?- spytał, poruszając sugestywnie brwiami.
- Eee... Dziewczyna?- podpytałem, próbując zorientować się o czym mówią.
- Jak byliśmy na spacerze, widzieliśmy jak idziesz z kimś za rękę.- oznajmiła Gilda. Jak dobrze, że chociaż ona jest skora do wyjaśnień.- Don i Emma od razu założyli, że to twoja...
- Masz dziewczynę i nic nam nie powiedziałeś, hm? Tłumacz się teraz.- przerwała jej rudowłosa. Cała trójka wpatrywała się we mnie wyczekując jakiejś odpowiedzi. W tym czasie składałem wszystko do jednej wspólnej części. Kiedy dotarło do mnie jak bardzo się mylili, nie mogłem wytrzymać i zacząłem się śmiać.
- Co cię bawi?- spytał czarnoskóry.
- N-Nie, nic.- powiedziałem z trudem.- To była... Niespodziewana sytuacja awaryjna.- patrzyli się na mnie jakbym postradał rozumy, ale nic nie mogłem poradzić, że tak bardzo bawiła mnie ich omyłka. Kiedy przestałem się śmiać, spieszyłem z małą uwagą.- No i nie szliśmy za rękę.- widząc ich niepewny wzrok, kontynuowałem.- Dobra, przyznaję, mogło tak to wyglądać, ale wcale tak nie było. Przysięgam, że gdybym kogoś sobie znalazł, wiedzielibyście o tym jako pierwsi.
- Nie podoba ci się? Tamta dziewczyna?- zielonooka uniosła brew w zdziwieniu.- Może nie było zbyt wiele widać przez kaptur, ale wyglądałeś jakbyś się cieszył, że z nią idziesz.
- Bo na swój sposób to robiłem.- wyznałem nie myśląc o konsekwencjach.
- HA! CZYLI JEDNAK!- Emma jak i Don zawołali w tym samym momencie, wstając ze swoich miejsc. Ludzie w naszym otoczeniu spojrzeli się w naszą stronę.
- Usiądźcie. Błagam.- powiedziała zawstydzona Gilda. Nie miała nic do miejsc publicznych, jednak nie lubiła być zbytnio w centrum uwagi. Cóż, przy tej dwójce było to średnio wykonalne.
- Właśnie. Chyba źle się zrozumieliśmy.- powiedziałem, gdy tamci siadali.- Nie zaprzeczę, że nie cieszyłem się z wizyty, ale nigdy nie powiedziałem, że ta osoba mi się podoba. Nie zakładajcie wszystkiego z góry.
- Kiedyś was to zgubi.- dodała okularnica.
- A wy co się tak nagle dogadujecie?
- Gdyby nie to, że Gilda była z nami, zaczęła bym was podejrzewać.- wywróciłem oczami, opierając podbródek na ręce.
- Jak ja tęskniłem za waszymi bzdurnymi teoriami spiskowymi.
- Serio? I czekaj, jakimi...- przerwałem jej.
- Oczywiście, że nie. Gadacie czasami takie głupoty, że aż strach zapytać na jakiej podstawie je wyciągnęliście.
- Po prostu się nie znasz.- rudowłosa założyła ręce na piersi, udając obrażoną.- No i to wcale nie są głupoty.- chciałem już odpowiedzieć, jednak powstrzymała mnie przed tym szarooka, kładąc dłoń na ramię. Jej wzrok mówił, że nie warto kontynuować, bo i tak nigdzie to nie doprowadzi. Westchnąłem, wiedząc, że ma rację. Kolejną rzeczą, jaka uniemożliwiła nam dalszą rozmowę, był dzwonek.- Ja nie chcę już lekcji.- zaczęła narzekać. Zostaliśmy tym zmuszeni do przywrócenia ławek na ich normalne miejsce. Nauczyciel już niedługo po tym zjawił się w klasie, rozpoczynając naszą naukę.
•«♪»•
- Pojedziecie ze mną do miasta? Potrzebuję kupić kilka produktów do kuchni.
- Chyba nie zamierzasz gotować? Dobrze wiemy, że może się skończyć gorzej niż u Don'a.
- Ha, ha. Naprawdę śmieszne. Ciekawe skąd w tobie tyle sarkazmu, Normanie.- powiedziała, mrużąc oczy.- W każdym razie, nie. Mama nie ma dzisiaj czasu pójść na zakupy, więc muszę ją wyręczyć. Pies za nas nie pójdzie.- zaśmiała się.- Więc jak? Możemy wtedy zajść do jakiejś kawiarni.
- Z chęcią.- odpowiedziała Gilda. Don i ja również się zgodziliśmy. Zielonooka bardzo się ucieszyła. Wyszliśmy ze szkoły.
- Swoją drogą, słyszeliście, że za tydzień na sali mają być jakieś zawody?- spytał czarnoskóry.
- Tylko nie mów, że sportowe.- mruknąłem.
- Nie jestem pewny, ale chyba tak.
- Ale mega!- zawołała podekscytowana Emma.
- Niech to szlag.- wymamrotałem.
- Czemu aż tak ich nie lubisz?- spytała rudowłosa.
- Serio? Co roku wyrzucacie mnie na biegi. Sama mówisz, że sześciolatek ma lepszą kondycję ode mnie, więc pomyśl chwilę.
- Może w tym roku będzie inaczej.- powiedziała zielonowłosa.
- Wszyscy wiemy, że nie.- czarnowłosy zachichotał.- Od kiedy pierwszy raz go na to wrzuciliśmy*, postanowiliśmy to robić przez następne lata.- jęknąłem przeciągle.- Ale wiesz, może kondycja ci się poprawiła?
- Ciekawe od czego.- może od biegania jak wariat do Ray'a? To się zalicza?
- Na pewno dasz radę. Coś czuję, że w tym roku sobie poradzisz.
- Dzięki, ale jakoś nie podzielam twojego optymizmu...
_________________________________________
*Jeżeli komuś się chciało liczyć, dojdzie do wniosku, że niemożliwe, aby Norman brał udział w zawodach sportowych (tych znanych w połowie października), skoro są teraz w pierwszej klasie. Można to wywnioskować m.in. z ich wieku. Przypominam, że rok szkolny w Japonii rozpoczyna się w kwietniu. Nie widzę przeciwwskazań, aby wtedy nie mogły się odbyć jakieś zawody szkolne. Stąd wynika coś takiego.
CZYTASZ
~°Połączenie°~
RomanceRobienie sobie żartów przez telefon. Popularna zabawa, z której dalej większość nie rezygnuje. Norman i jego przyjaciele postanawiają wziąć udział w całej zabawie, jednak nikt nie spodziewał się, że niewinne żarty przerodzą się w miesięczny zakład o...