*Pov Ray*
- Na pewno?- zapytałem wciąż się wahając nad całą ideą.
- Tak. W stu procentach.- zapewnił, rozglądając się po okolicy.
- Naprawdę nie musisz...- sądziłem, że jeszcze uda mi się go przekonać do zamiany decyzji.
- Rozmawialiśmy już o tym.- westchnąłem podczas, gdy białowłosy od razu się na mnie spojrzał.- Za to raczej ty nie wydajesz się przekonany. Jeżeli nie chcesz, wystarczy powie...
- Tak, znaczy nie, znaczy... Po prostu nie jestem przyzwyczajony, żeby ktoś odprowadzał mnie aż pod samo mieszkanie.- wyjaśniłem, spuszczając głowę. Jakoś moje buty wydawały się teraz bardziej ciekawsze.- W zasadzie jesteś pierwszy.- wyznałem, wkładając dłonie do kieszeni.
- W takim razie czuję się zaszczycony.- odparł drażniąco.- Ale na poważnie, jeśli ci to nie odpowiada, mogę...
- Nie. W porządku.- odpowiedziałem mimo wciąż wewnętrznego wahania.- Tak myślę.- dodałem ciszej, grzebiąc coś na dnie wgłębień w moich spodniach. Dochodząc do osiedla mieszkaniowego praktycznie zapomnieliśmy o początkowej rozmowie, zagłębiając w inne, ciekawsze tematy. Nie sądziłem, że cała droga mogłaby tak szybko minąć. Szczerze nie mam nawet pojęcia kiedy znaleźliśmy się pod moimi drzwiami. Choć nie zaprzeczyłem i pozwoliłem się odprowadzić, teraz rozumiałem jak głupi był to pomysł. On na pewno był w domu. Rzadko wychodził. Zazwyczaj już wolał kogoś do siebie zapraszać. Jak na razie nie było słychać żadnych głośniejszych dźwięków. Chociaż bardzo tego nie chciałem, musiałem jak najszybciej pozbyć się stąd Normana.- Too... Dziękuję za odprowadzenie. Do jutra.- powiedziałem jak najszybciej. Chwyciłem czym prędzej klamkę, wchodząc po części do mieszkania, kiedy to...
- Ray.- nastolatek złapał za mój nadgarstek. Odwróciłem się w stronę jasnowłosego chłopaka. Ten wyglądał, jakby wahał się by coś wykonać. Spojrzał prosto w mojego oczy, po czym przybliżył się. Spanikowany zamknąłem oczy.- Dziękuję za dzisiaj.- po tych słowach poczułem coś miękkiego na swoim czole. To... Dosyć przyjemne. Do tego zawstydzające kiedy zdałem sobie sprawę czym konkretnie było owe "coś".- Do jutra.- odpowiedział naprędce, po czym zawrócił i zaczął zbiegać ze schodów. Moje policzki okropnie piekły, a sam stałem w drzwiach z ogromnym szokiem. Czy... Czy on właśnie mnie..?!
- Możesz mi kurwa powiedzieć co to miało być?- stanąłem jak wryty. Powoli obróciłem się za siebie, gdzie w progu do salonu jak i kuchni stał niestety znany mi mężczyzna. O dziwo wydawał się być całkiem trzeźwy. Nie wiedziałem co zrobić. Zamknąłem drzwi, choć w każdej chwili byłem gotów by przez nie uciec.- Powiedz coś!- uniósł ton głosu.
- Niby co?- ledwo powstrzymałem drżenie. Ten jedynie westchnął. Wydawał się aż zbyt spokojny, jak na to co właśnie widział. To był jeden z najgorszych scenariuszy jakie mogłem kiedyś rozważać, a teraz kiedy naprawdę się wydarzył to... Dosłownie nic takiego nie robi? Chociaż jak bardziej mu się przyglądam, wygląda jakby właśnie ktoś wylał na niego kubek zimnej wody.
- Nie mam do ciebie cierpliwości. W tej chwili do swojego pokoju i nie waż mi się nawet z niego wychodzić, zrozumiano? Jutro sobie pogadamy. Nie licz, że ci się upiecze. Już!- wskazał ręką drogę do pomieszczenia. Definitywnie było coś nie w porządku. Powinienem zacząć się martwić, jednak skoro reaguje w ten sposób... Po prostu bez słowa udałem się do siebie. Dopiero teraz odczułem zmęczenie całego dnia. Moje nogi były jak z waty. Oparłem się o drzwi pomieszczenia, po czym delikatnie po nich zjechałem, ostatecznie siadając na podłodze. Przyłożyłem dłoń do czoła, mając wrażenie, że może mam gorączkę. Policzki piekły mnie niemiłosiernie, a serce nie mogło się uspokoić. Starałem się nad tym zapanować, jednak wspomnienie sytuacji sprzed chwili nie mogło wyjść mi z głowy. T-To miało coś znaczyć czy to całkowicie normalne, że w miarę rozwijania się relacji przyjaciele zaczynają żegnać się w ten sposób? Miałem ogromny mętlik w głowie. Zbyt dużo myśli, nad którymi było trzeba zapanować.
CZYTASZ
~°Połączenie°~
Roman d'amourRobienie sobie żartów przez telefon. Popularna zabawa, z której dalej większość nie rezygnuje. Norman i jego przyjaciele postanawiają wziąć udział w całej zabawie, jednak nikt nie spodziewał się, że niewinne żarty przerodzą się w miesięczny zakład o...