53- Przekomarzanki

38 7 6
                                    

*Pov Ray*

- Co jest..?- próbowałem zgrywać niewzruszonego. Choć wiedziałem, że nie mam się czego bać... W środku niemal eksplodowałem z niepokoju. Chłopak przede mną wydawał się wahać. Założę się, że rozmyśla jak ująć swoje słowa. Cały Norman.

- Musisz powiedzieć swojej mamie.- odparł stanowczo.

- Nie!- natychmiastowo zaprzeczyłem.- Nie ma takiej opcji!

- Ray, nie możesz od tego ciągle uciekać. Wiesz przecież o tym. Będzie tylko gorzej. Musisz to powstrzymać. I to nie samą myślą o pełnoletności. Porozmawiaj z nią. Dobrze wiesz, że to nic by nie przekreśliło.

- Nie chcę. Jest z nim szczęśliwa, rozumiesz? Cieszyła się, że go zaakceptowałem i nie robiłem żadnych scen. Mówiła mi to w momencie kiedy chciałem jej po raz pierwszy powiedzieć. Pierwszy i jednocześnie ostatni. Potem tylko tak szantażowałem tego dupka z nadzieją, że się opamięta. Ale nie zmienia to dalej faktu, że nie mogę.

- Nie możesz pozbawiać się szczęścia. Zasługujesz na nie, jak nikt inny. Przestań próbować się od niego odcinać.

- To nie tylko jedna kwestia. Wyobrażasz sobie jak miałbym jej to w ogóle powiedzieć? "Przepraszam mamo, ale ten mężczyzna, którego tak bardzo kochasz znęca się nade mną od prawie siedmiu lat, a ja chciałem się już trzy razy zabić"?

- Chociażby i tak.- spojrzałem się na niego jak na co najmniej kogoś niespełna rozumu.

- Nie chcę widzieć jej twarzy, gdybym musiał jej to opowiedzieć. Wyobrażasz sobie jaki to byłby dla niej cios? Nie będę jej krzywdził.

- Nawet jeżeli w grę wchodzi twoje własne cierpienie?- nie odezwaliśmy się.- Musisz zrozumieć, że w ten sposób wcale jej nie chronisz przed prawdą. Nie sądzisz, że bardziej niż to wszystko, zaboli ją fakt, że trzymasz to w tajemnicy? W końcu, nikt nie lubi być oszukiwany.

- Wcale jej nie..!- przerwałem w połowie zdania.- Ja... Naprawdę to robię? Okłamuję?

- Nie bierz tego bardzo dosłownie. Chciałeś to ukryć dla jej dobra, ale czy na sto procent jesteś pewny, że to faktycznie byłoby dla niej dobrze?- ma rację. Nigdy nie myślałem, że to "dobro" w ogóle nim nie jest. Próbowałem sobie to wmówić by po prostu poczuć się lepiej.- Hej. Nawet nie waż mi się tu teraz obwiniać czy cokolwiek. Zrobiłeś co uważałeś za słuszne i prawidłowe.- położył rękę na moim ramieniu by kilkukrotnie przejechać po nim dla otuchy.

- Muszę to wszystko przemyśleć... Czy możemy jutro porozmawiać o szczegółach..?- mina na twarzy białowłosego złagodniała, a usta z wąskiej linii zamieniły się w drobny uśmiech. Zdecydowanie mu ulżyło.

- Oczywiście.- dla zapewnienia pochwycił moje dłonie otaczając swoimi.- Jak ci tylko wygodnie.- rozpoczął zataczać kciukiem kółka po wierzchu mojej mojej ręki. Odwzajemniałem wcześniejszy gest wznosząc kąciki ust ku górze.- Jest coś, co chciałbyś zrobić?- podpytał, przekręcając głowę na bok.

- Myślę, że...- zatrzymałem się przez własne wahanie. Jeżeli przyznam, że chciałbym... Nie wyjdę na słabego, prawda?- Jedna... Rzecz- powiedziałem niepewnie. Jasnooki wpatrywał się we mnie wyczekująco. Teraz jednak żałuję, że zacząłem w ogóle kontynuować ten temat.

- Więc?- przygryzłem wargę, rozmyślając nad swoimi następnymi działaniami. Szczerze, bardzo chciałbym to zrobić, jednak... Nie przejdzie mi to przez gardło. Białowłosy wydawał się stawać zaniepokojony. Nie chcąc go dłużej martwić, przeszedłem do działania. (Co prawda drżącymi, ale jednak) dłońmi oraz spuszczoną głową, objąłem go z cieplejszymi policzkami. Z wielu powodów czułem się tym zawstydzony.- R-Ray?- nie odpowiedziałem zbyt skrępowany by na niego spojrzeć. Po pomieszczeniu rozległ się jego śmiech. -Jeszcze dobre dziesięć minut temu sam się przytuliłeś i powiedziałeś tak zawstydzające słowa, a teraz wstydzisz się na mnie chociaż spojrzeć?- spytał rozbawiony, kładąc ręce na moich plecach, tym samym odwzajemniając uścisk. Chłopak zaczął się lekko bujać w przód i tył, aż ostatecznie wylądowaliśmy na poduszce za nim. Nasza pozycja uległa drobnej zmianie dla zwykłej wygody. Teraz bardziej leżałem na niebieskookim, a nasze nogi były ze sobą splątane.

- To było pod wpływem chwili i emocji...- mruknąłem w dalszym ciągu nie zamierzając na niego popatrzeć.

- A teraz jak rozumiem jest inaczej?- spytał przekomarzająco.

- Oh, daj już spokój!- schowałem bardziej twarz w jego klatce, na co ten zachichotał. Nagle obrócił się na bok, czego w ogóle się nie spodziewałem. W panice zacisnąłem materiał bluzki na jego ramionach.- Nigdy więcej tego nie rób.

- Definitywnie będę robił to częściej.- uśmiechnął się, mogąc teraz spojrzeć mi w oczy.- Wiesz, początkowo nie sądziłem, że możesz się tak łatwo skrępować. To takie urocze.- poczułem mocniejsze mrowienie na policzkach.

- Przestań się ze mną drażnić.

- Kto powiedział, że to robię?- uniósł brew w zapytaniu.

- Ty, robiąc takie rzeczy!- odpowiedziałem, zasłaniając się rękoma, by uniknąć wzroku białowłosego.

- Nic nie poradzę, że mam w ramionach swój cały...- przerwał, słysząc dzwonek telefonu. Bez słowa, wychylił się po urządzenie, odbierając telefon.- Halo? Co? Czekaj, zwolnij. Tyle razy mówiłem, że nie rozumiem nic z tego jak szybko mówisz.- po tych słowach nie musiałem się nawet zastanawiać kto dzwoni.- Jest obok. ... Nie wiem czy... Emma? Halo? Słyszysz mnie?- odsunął smartfon od ucha, aby spotkać się z informacją o zakończonym połączeniu. Zaraz po tym na ekranie pojawiła się jego zwykła, codzienna blokada.

- Jeszcze jej nie zmieniłeś?- zapytałem po części zaskoczony, po drugiej rozbawiony.

- Hm?

- Tapetę.- sprecyzowałem. Wczorajszego dnia, gdy zabrałem mu telefon i w ogóle przestał zwracać na mnie uwagę, zmieniłem jego motyw blokady na jedno ze swoich zdjęć wraz z Shizu. Swoją drogą, ma ich trochę sporo... Dla zabawy zmieniłem pin, ale jak widzę prędko domyślił się jaki jest nowy.

- A! Nie, zostawiłem ją. To ładny widok. A nad nowym hasłem mogłeś się bardziej postarać.- uśmiechnął się drażniąco.- Data naszej pierwszej rozmowy była jedną z pierwszych, na które wpadłem.

- O to chodziło. W końcu, gdybym dał ci coś cięższego, nie wiem czy byłbyś w stanie używać telefonu aż do teraz.- chłopak odłożył w tym czasie urządzenie na wcześniejsze miejsce, po czym ponownie umieścił dłonie na plecach, a twarz schował w moich włosach.

- Wiadomo kto, pyta, czy wyjdziemy na spacer.

- Jest praktycznie wieczór.- skomentowałem, z szczerze niewielką chęcią by gdziekolwiek się w tej chwili ruszać.

- Wiem, próbowałem jej to powiedzieć, ale tak jakby... Powiedziała, że w zasadzie to są pod moim blokiem i będą czekać aż nie zejdę.- wyjaśnił. Jęknąłem przeciągle.

- Dlaczego musi być taka zawzięta...- westchnąłem.

- Czyli idziemy?

- A mam inny wybór? Jeżeli powiem, że nie, to albo za minutę wparuje tutaj Emma, albo ty wpadniesz na jakiś zabójczo głupi pomysł, żeby mnie stąd zabrać.

- Słusznie. W takim razie, chodźmy.- powiedział promiennie. Szybko wstał na równe nogi, pozbawiając mnie całego ciepła.- No dalej, dalej.- chwycił moje dłonie, próbując pomóc wstać. Skąd w nim nagle tyle energii...

- Możesz mi powiedzieć czemu nagle jesteś taki rados...- końcówkę zdania zagłuszyło głośne kichnięcie chłopaka.- Na zdrowie. Dobrze się czujesz?

- Tak, jest w porządku. Po prostu od wczoraj mam jakiś drobny katar czy zdarza mi się czasami kichnąć. Nic poważnego.- chociaż chciałem mu wierzyć... Byłem jakoś sceptycznie nastawiony...I to nie tylko do spaceru.

~°Połączenie°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz