61- Ostateczne porachunki

9 4 5
                                    

*Pov Ray*
Myślałem jak rozpocząć jakiś temat. Ostatecznie nie czułem się na siłach by wyznać komuś z wyjątkiem Normana jak się czuję. Zresztą, nie sądzę, aby była to odpowiednia chwila, żeby "pochwalić" się swoimi przejściami. No i nie miałem pojęcia co na to wszystko myśli białowłosy. Od kiedy odeszliśmy, a ja puściłem jego rękę, nie miałem odwagi by spojrzeć mu w oczy.

- Ray.- usłyszałem nagły odzew ze strony niebieskookiego. Niechętnie uniosłem głowę w jego stronę. Nie wiedziałem czego się spodziewać. Chociaż powinienem wiedzieć, że ten chłopak potrafi niejednokrotnie zaskoczyć. Wyciągnął dłoń w moją stronę, po czym zmierzwił włosy.- Jestem bardzo dumny.- zaskoczony, nawiązałem z nim kontakt wzrokowy. Jego spojrzenie wyrażało więcej niż sam wypowiedział.- Ale i tak spodziewaj się reprymendy kiedy tylko wrócimy.- odparł bardziej poważniejszym tonem.- A wy? W którą stronę?- tym razem zadał pytanie w kierunku trójki idącej tuż obok nas.

- Do parku. Tam skręcimy do Don'a.- poinformowała. Nastolatek tylko pokiwał głową, dając znać, że rozumie. W prosty sposób atmosfera zrobiła się lżejsza, a wszyscy śmiało zaczęli dyskutować o jutrzejszej grze na konsoli. Jeden przez drugiego niemal przekrzykiwali się, kto jest najgorszym graczem. Mimo, że to same sprzeczanie, miło było mi tego słuchać. Tak samo jak przez wcześniejsze słowa białowłosego sam nabrałem lekkiej wiary w siebie. Ciężko byo postarać się, aby nie zacząć szczerzyć jak idiota.

Nagle podczas, gdy wszyscy zawzięcie kontynuowali rozmowę, poczułem jak Norman złapał moją rękę. Kciukiem gładził jej wierzch, jakby próbował pocieszyć mnie po spotkaniu ojczyma. Nie rozmawialiśmy jeszcze kiedy powiemy o naszym umawianiu, jednak z pewnością w najbliższym czasie. Cała ta trójka jest naszymi wspólnymi, najbliższymi znajomymi, dlatego ukrywanie tego w nieskończoność byłoby dla nas na dłuższą metę męczące. Ale jak na razie, wszystko było trzeba trzymać w tajemnicy. W tej sytuacji, jednak nie musieliśmy się sporo martwić. Cała trójka była bardzo zajęta dyskusją na tyle, by nawet nie dostrzec, że nasze dłonie są złączone. Gdy rozdzielaliśmy się, na chwilę zabraliśmy je od siebie. Oczywiście, kiedy tylko zostaliśmy sami, na nowo złapaliśmy się za ręce. Norman zaczął opowiadać o swoim dniu w szkole i narzekaniu na zbliżający się bal zimowy. Jako wiceprzewodniczący musiał zając się wieloma sprawami związanymi z jego zorganizowaniem. Właśnie wtedy zauważyłem lekką zmianę głosu.

- Boli cię gardło?- zapytałem, przerywając monolog.

- Nie? Skąd taki pomysł?

- Słyszę jak mówisz. I mam wrażenie, że od kilku dni masz katar. Mylę się?- postanowiłem wyłożyć karty na stół. Byłem niemal pewien, że nastolatek nie czuł się najlepiej.

- Wydaje ci się. Jestem w porządku.- zapewnił. I właśnie w tym momencie na jego nos spadła przezroczysta kropla. Chłopak cofnął głowę w zaskoczeniu. Szybkim tempem wokół nas zaczęło spadać więcej podobnej cieczy, a my wiedzieliśmy, że za chwile rozpada się na amen Jasnowłosy zaczął grzebać w swoim plecaku, ostatecznie wyciągając z niego szarą bluzę. Szczerze, nie pamiętam, żeby ją tam pakował. - Załóż.- odparł, podając mi przedmiot.

- Chyba sobie teraz żartujesz. Jesteś w samej cienkiej koszuli, a dodatkowo ewidentnie przeziębiony. Z twoim organizmem, następnego dnia rozłożysz się na dobre.

- Proszę cię, to nie czas na takie rzeczy.

- Dbanie o twoje zdrowie, nie jest teraz odpowiednie?- powiedziałem, spoglądając na niego z irytacją.- Nie ma opcji. Mi nic nie będzie jak trochę zmoknę. W przeciwieństwie do ciebie.- niebieskookiemu widocznie nie podobał się mój sprzeciw. Zmarszczył brwi, podchodząc do mnie. Jak gdyby nigdy nic, przekładając mi ją przez głowę

- Włożysz ręce czy mam to zrobić za ciebie?- podpytał, unosząc przy tym brew do góry. Z westchnięciem sam poradziłem sobie z ubraniem, widząc ogromną satysfakcję wymalowaną na twarzy nastolatka przede mną. Prychnąłem w odpowiedzi, naciągając kaptur na głowę oraz idąc do przodu. Tak jak przewidywaliśmy w szybkim tempie rozpadało się na dobre. Po kilkuminutowym biegu w deszczu jak totalni wariaci, dotarliśmy do mieszkania.

- Nigdy więcej.- skomentowałem, ściągając nakrycie głowy.- Dlaczego zawsze musi tak lać? Bynajmniej zawsze kiedy tylko jesteśmy na dworze.- mruknąłem. Było zadziwiająco cicho. Shizu jakby całkowicie zniknęła z mieszkania, a chłopak w ogóle się nie odzywał. Chciałem się już odwrócić, gdy nagle poczułem ręce otulające mnie w pasie.- N-Norman?- ten jedynie oparł głowę w zagłębieniu mojej szyi.

- Obiecaj mi, że nigdy nie zrobisz czegoś tak lekkomyślnego.- odezwał się po chwili ciszy.- Nawet nie wiesz jak bardzo przejąłem się widząc cię z tamtym dupkiem. Dlaczego przyszedłeś? Prosiłem, żebyś został. Jeżeli chciałeś coś udowodnić... Niepotrzebnie. Chciałem tylko, żebyś był bezpieczny. W końcu, co byś zrobił, gdyby siłą próbował zaciągnąć cię do samochodu?

- Z pewnością dałbym jakoś radę.- odpowiedziałem, starając zgrywać pewnego. Z ust jasnowłosego wydobyło się ciche westchnienie.

- Nie wątpię w twoje umiejętności ucieczki.- parsknął.- Powiedz, że nie masz zamiaru zrobić niczego równie głupiego.

- Co? Mam to powiedzieć na głos?

- Mhm.

- Zwariowałeś? To głupie!

- Być może. Ale chociaż trochę zrozumiesz jak bardzo się martwię.

- Jak to ma mi niby pomóc?!

- Spróbuj, a zobaczysz.- od samego początku czułem, że robi sobie ze mnie żarty. Zacisnąłem dłonie w pięści, a usta w wąską linię, zastanawiając się czy na pewno chcę zrobić z siebie kompletnego idiotę.

- Obiecuję, że nigdy nie zrobię czegoś tak samo głupiego i nieprzemyślanego.- odparłem na głos, z rosnącymi wypiekami na swoich policzkach. Czułem jak białowłosy chłopak delikatnie się uśmiecha.- Dobra, dosyć tego!- odsunąłem się czym prędzej, na co ten zachichotał.- Zajmę się dzisiejszym obiadem, a ty idź się wykąpać. Śmierdzisz dworem.- odpowiedziałem prowokująco.

- Aha?- spojrzał na mnie z wysoko podniesioną brwią.- Jakoś jak cię przytuliłem to nie słyszałem żadnego narzekania.

- Było, minęło. Zresztą, dopiero teraz poczułem.- skrzyżowałem ramiona na klatce.- Zajmij się sobą, a ja idę szukać swojego kociaka.- skierowałem się prosto do salonu.

- Przecież stoję w korytarzu!- odparł przekomarzająco z figlarnym uśmieszkiem.

- Pierdol się.- wystawiłem środkowego palca.- Mam na myśli tą słodką kruszynkę.- wyjaśniłem w razie czego podczas chwytania kotki na ręce.- Jak się masz?- uśmiechnąłem się, "sprzedając" jej szybkiego całusa w czoło. Specjalnie zerknąłem na stojącego w tym momencie obok mnie nastolatka. Uniosłem lekko kącik ust ku górze, podchodząc bliżej niego, całując w policzek.- Tobie też się należy za dzisiaj.- powiedziałem, zostawiając chłopaka samego. Zamykając drzwi od pokoju, sam "załamałem" się ze swojego działania, czując jak cała twarz zaczyna się czerwienić. Może jednak jestem kompletnym idiotą.

___________________________________________
Witam, prosiaczki!
Standardowo, gdyby rozdział nie był spóźniony, musiałby być cud. W każdym razie jest. Zajmuje się w międzyczasie innymi książkami, pracę są żmudne, często mi się nie chce + studia wzywają, ale wciąż mam całkiem sporo czasu na pisanie (jeśli tylko mam wenę i ochotę). Więc nie jest jednak tak źle. Ale wciąż nie mam napisanego zakończenia tej książki XDDDD
Nie mogę się zabrać, ciężka ta końcówka, oj ciężka ://

Miłej nocy 🤗💗

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 04 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

~°Połączenie°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz