51- Miłosne korepetycje

45 6 4
                                    

*Pov Norman*
Napisałem ostatni wyraz jasną kredą po zielonej tablicy, po czym odłożyłem ją na specjalnie wystającą blaszkę.

- Niewiadoma równa się pięć lub minus pięć.- odparłem, spoglądając na swoje ubrudzone dłonie.

- Wspaniale. Możesz usiąść.- kiwnąłem lekko głową, udając się na miejsce i wycierając ręce o siebie z nadzieją na pozbycie się białych, sproszkowanych śladów. Nauczyciel rozpoczął w tym czasie tłumaczenie rozwiązanego przykładu "na wszelki wypadek". Usiadłszy zacząłem przepisywać swój przykład, gdy przerwał mi w tym szept z prawej strony. Kątem oka spoglądnąłem ma siedzącą obok rudowłosą.

- Psst, Norman! Norman!- zerknąłem na nauczyciela, aby mieć pewność, że nie zwraca na nas większej uwagi.

- Co jest?- dziewczyna od razu wyciągnęła karteczkę w moją stronę.

- Kolejna fanka chce się umówić na randkę.- powiedziała z drażniącym uśmieszkiem.

- To nie są żadne fanki.- wywróciłem oczami, rozwijając kawałek papieru.- Tylko osoby proszące o korki z matmy.- uśmiechnąłem się, pokazując prośbę o pomoc.

- Albo proszące o twoją uwagę, bo wiedzą, że inaczej nie mają szans spotkać się z tobą sam na sam.- odparła, kładąc długopis pod nosem i manewrując nim górną wargą.

- Nie rozumiem jak możesz być w stosunku do nich taka nieczuła.

- Nie rozumiem jak możesz być taki łatwowierny!- szepnęła raczej głośniej niż miała w planach, a bynajmniej utwierdza mnie w tym następna reakcja.

- Możesz mi powiedzieć o czym tak zaciekle rozmawiacie, Emmo?- zapytał nagle nauczyciel, przerywając tłumaczenie.

- O niczym.- zapewniła jak najszybciej.

- Może w takim razie rozwiążesz następny przykład?- spytał, podnosząc podręcznik.

- Jestem święcie przekonana, że Norman z wielką chęcią wolałby za mnie pójść.- odparła z szerokim uśmiechem. Spojrzałem na nią ze zmarszczonym i brwiami. Nie ma opcji, że dam się znowu wkopać.

- W to nie wątpię, jednak wolałabym, żebyś to ty przyszła. W tym przypadku mam pewność, że on poradzi sobie na jutrzejszym teście.- powiedział, zakładając ręce na piersi. Wszyscy zaczęli narzekać i podszeptywać na wspomnienie formy zaliczeniowej, o której dopiero się dowiedzieliśmy. Zielonooka miała już wstawać, gdy dosłownie na ratunek przybył jej szkolny dzwonek.- Nie licz, że o tym zapomnę. Na następnej lekcji przyjdziesz do przykładu.- poinformował, notując coś ołówkiem w książce.- Dobrze to na tyle dzisiaj, dziękuję.- spakował swoje rzeczy, po czym po pożegnaniu wyszedł z sali.

- Przysięgam, że jeżeli jeszcze jeden raz spróbujesz wkopać mnie do zadania na jakiejś lekcji, skończysz marnie.- zagroziłem, kierując słowa od razu do dziewczyny.

- Oj, nie marudź. Zdolny jesteś, dałbyś radę.- burknęła.- Co ważniejsze... Zamierzasz się zgodzić na te korepetycje?

- Potrzebujesz korków?- podpytał zaskoczony Don, siadając na blacie ławki rudowłosej.

- Nie on tylko dziewczyna, która chce się umówić z nim na randkę.

- To nie byłaby żadna randka!- powiedziałem trochę zbyt głośno, zaciekawiając tym kilka osób.- Uh, mogłabyś przestać zakładać, że każda próba kontaktu ze mną to podryw czy zaproszenie na randkę?

- Ale to przecież jest oczywiste jak diabli.- wtrącił czarnoskóry.

- Nie pomagasz.- skomentowałem.

- Po prostu jesteś naiwny i ślepy.- kontynuowała.

- Dobra, nie było tematu. Zapomnijcie, że cokolwiek mówiłem.- ostatecznie poddałem się. Drążenie tematu z tą dwójką przeciwko sobie było jak rozmowa do samego siebie czy słupa. Nagłe wibracje telefonu w kieszeni, zwróciły moją uwagę. Szczerze byłem całkowicie przekonany, że go wyłączyłem. Wzruszyłem ramionami, po czym sięgnąłem urządzenia. Widząc znajomy kontakt, po części byłem zdziwiony. O ile dobrze pamiętałem, mieliśmy się spotkać po moich zajęciach. Chyba powinienem być zaniepokojony tym stanem rzeczy. Odebrałem przychodzące połączenie, nie spodziewając się jeszcze do czego ono doprowadzi.- Cześć. Nie mieliśmy się spotkać przypadkiem o...

- Co zrobiłem takiego źle?- usłyszałem jego głos. Był... Strasznie do niego niepodobny. Wyższy, ale przede wszystkim łamliwy. Dodatkowo słyszane co chwilę podciągnięcia nosem ostatecznie utwierdziły mnie w przekonaniu, że chłopak był roztrzęsiony.- Dlaczego to zawsze spotyka mnie? Niczego nie zrobiłem. Nawet go nie sprowokowałem...

- Hej, poczekaj. Nic z tego nie rozumiem. O co chodzi?

- Boję się, Norman. Tak bardzo się boję.- wyjaśnił spanikowany.- Co mam teraz zrobić? Co zrobić? Mam taką ochotę, żeby... Po prostu sobie ulżyć. Proszę... Pozwól mi. Mam dość. Chcę od tego uciec.

- Ej, ej, ej, spokojnie. Nie popadajmy w skrajności.- czym prędzej wstałem ze swojego miejsca, zaczynając się pakować.- Gdzie teraz jesteś?

- Niedaleko parku.- wyjawił.- Co planujesz?

- Nie ruszaj się. Już do ciebie idę.- poinformowałem.

- Masz przecież lekcje.

- Nie. Ruszaj się.- podkreśliłem. Zwłaszcza zaprzeczenie. Nastolatek nie ważył się sprzeciwić, dlatego szybko się rozłączyliśmy. - Jakby ktoś pytał, wróciłem do domu bo źle się czułem. Nic innego nie wiecie.- powiedziałem do dwójki siedzącej obok.- Wyjaśnię kiedy indziej.

- I tak wiemy o kogo chodzi.- powiedziała Emma.- Uważaj tylko po drodze. Nie rób niczego głupiego.- ostrzegła.

- Jasne, mamo. Będę uważać.- powiedziałem prześmiewczo nim na dobre wyszedłem z sali.

•«♪»•

Wysłałem chłopakowi wiadomość, aby poczekał na mnie w parku. Nie dostałem niestety żadnej odpowiedzi zwrotnej. Chciałem wierzyć, że po prostu ją odczytał i w emocjach zapomniał odpisać, jednak wydawał się być tak bardzo roztrzęsiony... Wszedłem na teren parku rozglądając się po wszelkich ławkach w poszukiwaniu znajomej osoby. Początkowo zaczynałem panikować, gdy w pobliżu nie znalazłem nikogo chociażby podobnego do nastolatka, jednak wtedy na jednej z ławek przy stawku, w oczy rzuciła mi się postać ubrana na czarno z założonym kapturem na głowie. Czym prędzej do niej podbiegłem.

- Ray!- mówiąc to położyłem dłoń na jego ramieniu. Czarnowłosy jednak mnie zaskoczył, podskakując jak poparzony na drugą stronę siedzenia. W jego oczach widziałem zaskoczenie, ale i... Nutkę przerażenia..?- A, um, przepraszam! Nie chciałem cie przestraszyć.- poinformowałem dla sprostowania.- A teraz śmiało. Co się dzieje?- spytałem, starając się jak najbardziej nasączyć swój głos pełnymi emocjami. Jednak to stawało się coraz bardziej cięższe, gdy miałem okazję coraz bardziej przyjrzeć się jego twarzy. Napuchnięte, czerwone oczy, drżące wargi. Czy on...?

- Norman...- wypowiedział słabo, niemalże szeptem. Przygryzł wargę by utrzymać usta w wąskiej linii, jednakże jego oczy w jednej chwili przepełniły się łzami. Chłopak wstał z miejsca po czym bez słowa mocno mnie objął. Jego uścisk był mocny. Bezgłośnie błagał, abym nie odsuwał się choćby na chwilę. Od razu odwzajemniłem gest. Dopiero wtedy wyczułem drżenie jego ciała. Ciemnooki schował twarz w moim torsie, zacieśniając ręce na mojej osobie. Nigdy wcześniej nie widziałem go w takim stanie. Nie tak przerażonego. Wydawał się przestraszony, a ja byłem wielce zaniepokojony. Cokolwiek się stało... Życie po raz kolejny go zawiodło, pozwalając załamać się na nowo.

___________________________________________
Witam, prosiaczki!
Zanim ja to konto w mediach stworzę to my tą książkę skończymy XDD (jeszcze sporo rozdziałów zostało). Ogólnie, dostałam się na studia 😌Więc od października będę zapierdalać pociągiem do Poznania. Niby mam niedaleko, ale to półtorej godziny jazdy ;)). Prawko też już idzie mi super, dwa spotkania i egzamin praktyczny 🤙

Miłego wieczoru. 🤗💗


~°Połączenie°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz