*Pov Norman*
- Właśnie o to mi kurwa chodzi! W kółko to samo!- przerwał gwałtownym wybuchem. Rozszerzyłem oczy w zaskoczeniu. Chłopak usiadł zaraz koło mnie, wpatrując w swoje kolana. Ręce znajdowały się na udach. Zaciśnięte w pięści. Cokolwiek działo się teraz w jego głowie... Było jednym wielkim bałaganem.
- O co ci chodzi? Wiesz, że możesz...
- Przestań!- zawołał.- Przestań to ciągle robić!- byłem całkowicie skołowany.
- Ale o czym mówisz? Co takiego robię?
- Oh, proszę cię, nie udawaj.- prychnął.- Dobrze wiesz co mam na myśli. To jaki jesteś. To co robisz. Wszystko. Nie mogę słuchać jak uprzejmy dla mnie jesteś. Nie mogę znieść jak za każdym razem okazujesz mi tyle troski. Nie zasługuję, rozumiesz? Nie musisz mnie tak oszczędzać. Zniosę już raczej każdą rzecz, ale tylko nie to. Twoje zachowania, słowa. Nie mydl mi nimi oczu.- przerwał, przygryzając dolną wargę.
- Przecież wiesz, że to nic złego. Nie robię tego bo muszę, a chcę. I co do tego ma zasługiwanie? Ray, jesteś pierwszą osobą, która właśnie powinna dostać takich rzeczy. Nie rozumiem czemu aż tak bardzo cię to frustruje.- nastała między nami cisza. Nie odrywałem wzroku od czarnowłosego. Niepokoił mnie jego stan. A zwłaszcza to, że najprawdopodobniej został on wywołany spotkaniem z ojczymem. Któraś z jego głupot uderzyła go na tyle by teraz tak bardzo cierpieć. Dlaczego nie przyszedł z tym od razu do mnie? Chociaż... Każdy potrzebuje też chwili dla siebie. Ah, cholera! Dlaczego to się robi takie poplątane?
- "Czemu"? Naprawdę jeszcze pytasz? Bo nie mogę tego znieść. Gdy dzień w dzień dajesz mi jeszcze większą nadzieję. Prosto z mostu. Bądź ze mną szczery. Tylko nie waż się oszczędzić moich uczuć! Masz przestać być dla mnie miłym z litości! Nie mogę dłużej znosić jak każdy patrzy na mnie jak na zranione zwierzę! Ze zwykłego szacunku do drugiego człowieka, powiedz mi wyraźnie, że nie czujesz tego samego, żebym mógł to przeboleć i iść dalej!
- Ty...- zacząłem, jednak nie dokończyłem. Moje niedowierzanie było aż zbyt duże. Nagle chłopak koło mnie uniósł głowę, patrząc w moją stronę.
- Tak, Normanie. Mam w stosunku do ciebie uczucia. Nie tylko te przyjacielskie.- odparł bezpośrednio. Jego ciemne tęczówki wpatrywały się wprost na mnie. Bez żadnego słowa siedzieliśmy nawiązując coraz to głębszy kontakt wzrokowy.- I co zamierzasz teraz z tym zrobić? Zwyczajnie mnie odrzucisz? Czy obrzydzony, wyrzucisz z mieszkania? Zignorujesz, wracając do normalnego, dotychczasowego życia? A może w zaskoczeniu poprosisz o trochę czasu, wiedząc, że mimo wszystko i tak usłyszę negatywną odpowiedź?- nie wiedziałem co powiedzieć. Czułem się tak bardzo szczęśliwy. Bałem się podjęcia tej rozmowy. Jednak nie sądziłem, że to ona przyjdzie do mnie. W dodatku w takiej postaci. Gdyby tylko porozmawiał o tym ze mną wcześniej... Teraz z pewnością założył kilka rzeczy. Uparciuch będzie w nie wierzył aż do samego końca. Westchnąłem.
- Dlaczego musiałem się w tobie zakochać...- pokręciłem lekko głową, zamykając oczy. Nagle oprzytomniałem. Czy ja...
- Co..?- zapytał z drżącym głosem.- C-Co ty powiedziałeś..?- a jednak. Nie tak miało to wyglądać.
- Wiesz... Jesteś bardzo inteligentny.-zrobiłem krótką pauzę.- Ale czasami potrafisz być takim idiotą.
- Czekaj. Nie... Kłamiesz. Robisz to z litości! Zrobiło ci się mnie żal, tak?
- Ray. Nie umiem kłamać. Pamiętasz? Naprawdę mamy spore szczęście, że mój tata jeszcze o niczym nie wie. Poza tym nigdy nie byłbym w stanie żartować sobie z czyiś uczuć. To co powiedziałem...- podrapałem się po karku.- Może nie do końca wyszło tak, jakbym chciał to zrobić, ale tak. Zakochałem się w tobie. Nie dlatego, że byłem znudzony i kogoś potrzebowałem. Nie dlatego, że brakowało mi uwagi czy taką miałem właśnie ochotę. A dlatego, bo dałeś mi do tego powód. By znów poczuć się kochanym. Za każdym razem, gdy na ciebie patrzyłem, wyobrażałem sobie z tobą całą przyszłość. Chcę więcej wygłupów, sprowokowanych przekomarzań czy niekończących śmiechów. Nie chcę tego przeżyć z nikim innym. Chcę tego z tobą.
- Ale ja... Ja... Nie jestem wystarczający.
- Dla mnie wcale tak nie jest. Wypełniasz tą część mnie, która dawno na to czekała. Idealnie do niej pasujesz, jakby przez cały ten czas czekała tylko na ciebie.
- Nie mam ci nic do zaoferowania.
- Masz. I to w dodatku całkiem sporo. Tylko tak ci się wydaje.
- Jestem nikim.
- Tak? Więc dlaczego widzę w tobie pełnowartościowego człowieka? Osobę lśniącą blaskiem każdego dnia, za każdym razem, gdy cię widzę?
- Ale, ja... Ja...
- Nic więcej. Nie zmienisz mojego punktu widzenia. Próbujesz przekonać bym uwierzył w to jaki rzekomo jesteś. W głębi tego właśnie się najbardziej boisz, prawda? Że któregoś dnia zobaczę "tą" stronę ciebie i porzucę. Jakbyś nic nie znaczył. Ale nie uda ci się to. Możemy prowadzić taką rozmową dzień w dzień. Tydzień po tygodniu. Jednak dalej nie dostrzegę tego co próbujesz mi przekazać. Więc proszę, nigdy nie myśl, że jesteś dla mnie nikim. Jesteś całym moim światem. I nic tego nie zmieni.
- Naprawdę mnie lubisz? N-Nie przeraża cię wizja związania się ze mną?
- Oczywiście, że cię lubię. Za każdym razem kiedy mogę spędzić z tobą więcej czasu, moje serce nie może się uspokoić. Jesteś mądry, zabawny, a przy tym taki słodki. Bywasz też szalony. Do teraz nie zapomnę jak stroiłeś miny do Shizu. Jesteś doskonały w niedoskonały sposób. Na dodatek zawsze mówisz, co myślisz. Strasznie bezpośrednio. Masz najśliczniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałem. To oczywiste, że cię lubię, marudo. Ponieważ to właśnie ty.- w jednej chwili oczy czarnowłosego stały się zaszklone. Otworzył usta, próbując coś powiedzieć, jednak zaczęły drgać do tego stopnia, że ponownie je zamknął, starając się trzymać zaciśnięte w wąską linię. Wtedy też na jego policzkach pojawiło się kilka łez, które w krótkim czasie zamieniły się w drobne strumienie. Nie mogąc dłużej patrzeć na niego w tym stanie, wyciągnąłem ręce w jego stronę, obejmując całe jego ciało. Ciemnowłosy (z początkowym wahaniem) położył dłonie na moich plecach, chwytając kurczowo materiału. Zacząłem uspokajająco się kołysać, w dodatku zataczając ręką kółka na jego plecach.
- Dziękuję ci.- nagle usłyszałem zachrypnięty głos Ray'a.
- Za co?- zapytałem poniekąd zaskoczony.
- Za zaakceptowanie mnie. Całego mnie.- odpowiedział. Zacisnąłem mocniej uścisk. Tak bardzo go kocham. Zadbam o niego jak najlepiej. Nie pozwolę by stała mu się jeszcze jakakolwiek krzywda. Na pewno nie na mojej warcie.
___________________________________________
Witam, prosiaczki!
Zwlekałam z wstawieniem tego rozdziału, bo chciałam, żeby tylko tak woooow czy coś, ale nie wyszło. :')Zaczynam dzisiaj studia, pozmieniali mi plan i musiałam zapieprzac na tu i teraz na pociąg. Pragnę zaznaczyć, że na studia jadę 1,5h do sąsiedniego województwa XD. Spóźnię się pieprzone pół godziny na zajęcia i jedyne co mam ochotę to wskoczyć w Poznaniu pod najbliższy samochód. Nikogo nie znam, a jeszcze wpieprze się tam na salę wykładową z ostrym spóźnieniem :D.
Liczę, że macie lepszy dzień niż ja, a jeśli też nie wyszło dobrze u was to mam nadzieję, że ten rozdział poprawił wam chociaż trochę humor. Wstawię drugi gdy będę wracać ( ◜‿◝ )♡
(czyli spodziewajcie sie jakoś pod wieczór).Miłego dnia 🤗 💗
CZYTASZ
~°Połączenie°~
Roman d'amourRobienie sobie żartów przez telefon. Popularna zabawa, z której dalej większość nie rezygnuje. Norman i jego przyjaciele postanawiają wziąć udział w całej zabawie, jednak nikt nie spodziewał się, że niewinne żarty przerodzą się w miesięczny zakład o...