9- Odmowa

33 4 0
                                    

*Pov Norman*
- Wybrać się z nami.- słowa zostały niemal wypowiedziane przeze mnie automatycznie, a ja dopiero później zdałem sobie sprawę z tego co właśnie zrobiłem. Matko, dlaczego jestem przy nim taki nierozsądny?!

- Ty... chcesz mnie zaprosić na wasze spotkanie..?- byłem zaskoczony, słysząc jego odmienny ton głosu. Był ściszony i lekki, jakby nie mógł uwierzyć w złożoną przed moment propozycję. Sam byłem zszokowany własnymi słowami, jednak sposób w jaki zadał to pytanie...

- O-Oczywiście!

- Nie boisz się co powiedzieli by twoi przyjaciele?- spytał zdezorientowany.

- Niezbyt. Nie byli by źli. Wręcz przeciwnie.- odpowiedziałem. Zwłaszcza w tym wypadku... na sto procent by zrozumieli.

- Co masz na myśli?

- Cóż... Nie wiem o ilu osobach pomyślałeś, ale łącznie ze mną jest nas czwórka. Może nie jesteśmy nie wiadomo jak rozległą grupą znajomych, jednak wcale to nie przeszkadza. Jeżeli chcesz, mogę trochę o nich opowiedzieć, ale nie wiem czy chciałbyś o tym słuchać. W końcu cię to nie doty...

- Posłucham.-słysząc pewność w jego głosie, nie mogłem sobie odmówić. Uśmiech sam cisnął mi się na usta. Fakt, że chciałby to zrobić, powodował mile ciepło. - Zacznij od tej całej Emmy. Wspominasz ją już któryś raz.

- Okej, więc... Emma jest strasznie nadpobudliwa, pełna energii. Chodzący wulkan radości. W połączeniu z towarzyskim i rozrywkowym Don'em tworzą śmieszne, chaotyczne wręcz duo. A na sam koniec potrzeba spokojnej, rozważnej osoby, która byłaby w stanie ich uspokoić. Właśnie taka jest Gilda.

- A co z Tobą?

- Hm, myślę, że dryfuję pomiędzy ich trojgiem. Potrafię się rozerwać, ale głównie musze pilnować by Emma i Don nie zrobili nic głupiego.- zaśmiałem się na samo wspomnienie, gdy przechodząc gdzieś w okolicy, rudowłosa zobaczyła jakiegoś psa i usilnie z pomocą czarnoskórego próbowała wejść na teren czyjejś posesji tylko po to by móc go pogłaskać. Właściciel nie był zbytnio zadowolony, że dwójka obcych nastolatków starała się przejść przez jego płot.

- Brzmi... Jak jeden wielki chaos.- skwitował.- Dogadujecie się?

- Z pewnością. Przynajmniej lepiej niż możesz sobie to wyobrazić.- nie sądziłem, że będzie aż tak chętny do rozmowy o nich. W końcu -jak sam twierdzi- nie ma nikogo...- Więc? Pójdziesz z nami?- czarnowłosy chłopak nie odezwał się przez moment. Miałem ogromną nadzieję, że właśnie przemyśla całą sprawę. Faktycznie, nie było to w ogóle przemyślane. Skoro nie ma ochoty spotkać się ze mną sam na sam, to istnieją jeszcze mniejsze szanse, żeby wyszedł z całą naszą czwórką, choć... Co jak tym razem..?

- Może innym razem.- po kilku minutach, po drugiej stronie rozebrzmiał znajomy głos. Ciche westchnięcie wydało się z moich ust. Oby tego nie słyszał.

- W porządku. Najwyżej innym razem się uda.- zerknąłem na godzinę.- Cholera.- szybko wstałem ze swojego miejsca podążając korytarzem na przedpokój. Zacząłem zakładać trampki jakbym uczestniczył w jakimś wyścigu. Dodatkowo nie pomagał mi telefon przytwierdzony do ucha i podtrzymywany przez ramię.

- Co jest?

- Trochę się zasiedziałem. Jak zaraz nie wyjdę to spóźnię się na spotkanie.- odpowiedziałem, chwytając jednoczenie za cienką kurtkę.

- W takim razie lepiej się rozłączę.- stwierdził.- Nie będę przeszkadzać skoro się spieszysz.

-Nie! Znaczy, nie przeszkadzasz mi, a i tak muszę przejść jeszcze kawałek drogi, więc...

- Rozumiem. Nie musisz wyjaśniać.- chociaż jedno mam z głowy. Zakluczyłem drzwi i zacząłem szybkim tempem iść w stronę znanego mi skrzyżowania.- Co ty, biegniesz?

- Nie? Skąd ten pomysł?

- Dyszysz jak mops i brzmisz jakbyś miał zaraz wypluć płuca, a co?- doskonale zdawałem sobie sprawę, że specjalnie próbuje się ze mną drażnić.

- Ha, ha. Ostatnio jakiś się dowcipny zrobiłeś. Wszystko w porządku? Gdzie zniknął ten wiecznie obojętny Ray? Tylko mi nie mów, że porwali go kosmici, bo nie uwierzę.

- Próbujesz mnie rozbawić?

- Być może. Udało się?

- A słyszałeś, żebym się zaśmiał?

- Nie... Ale wszystko da się zrobić. Od dzisiaj moim celem będzie próba doprowadzenia cię do śmiechu.

- Marne szanse, jednak proszę bardzo. Nikt ci nie zabrania czy coś.- z tymi słowami, wszedłem na teren parku.- Powiedz, masz astmę czy coś w tym stylu?

- He? Nie, czemu pytasz?

- Rozważam czy nie zadzwonić po pogotowie, bo zaraz padniesz na miejscu.

- Jakiś ty śmieszny. Nie, nie trzeba. Po prostu mam słabą kondycję.- wyjaśniłem, machając w stronę swoich przyjaciół. Cała trójka uśmiechnęła się i również odmachali.

- Szczerze? Nie zauważyłem.- założę się, że właśnie przewrócił oczami.

- Powiem ci, że jestem w szoku. Taki rozmowny się w końcu zrobiłeś.

- Twoja wina. Kazałeś współpracować. Jestem pewien, że nie masz pojęcia co robić, więc nie zaszkodzi mi, żeby trochę pobawić się przed następną próbą.

- Co? Czekaj, nie mów mi, że...

- Tak. Nie było tylko jednej. Nie ważne, pewnie jesteś praktycznie na miejscu. Rozłączam się.- połączenie zostało zakończone. Nie byłem w stanie zabrać urządzenia z dala od ucha. To nie była jego pierwsza..? Już wcześniej... Chciał ze sobą skończyć? Na dobrą sprawę, była szansa, że... Teraz, a nawet wcześniej. Nigdy byśmy nie rozmawiali...

- Norman? Co się stało?- rudowłosa zaczęła machać mi dłonią przed twarzą.- Żyjesz? Halooo!- oczywiście, istniało prawdopodobieństwo, że gdy przypadkowo zadzwoniliśmy, jego próba nie była pierwszą. Nawet chodziło mi to po głowie, ale... Starałem się unikać tej myśli i odkładać gdzieś na dalsze tory. To nie tak, że w ogóle się tego nie spodziewałem. Miałem przeczucie. Ale teraz, gdy zostało to potwierdzone... Czuję się okropnie.

- Nic mi nie jest.- odważyłem się w końcu zabrać telefon. Spojrzałem na wyświetlacz jakby z nadzieją, że pojawi się zaraz na nim wiadomość w stylu "żartowałem" czy "to nie było serio", ale nic takiego nie było. Naprawdę chciał już wcześniej...

- Znamy Cię zbyt długo, żeby móc w to uwierzyć.- stwierdził Don, zakładając ręce na klatce.

- Nie wyglądasz najlepiej. Może wolisz zostać w domu?- zaproponowała szarooka.

- Nie no, co wy. Planowaliśmy wyjście, więc...- Emma od razu nie pozwoliła mi skończyć.

- Zdrowie jest ważniejsze. Wyjść możemy również jutro czy za tydzień.- odparła, kładąc dłonie na bokach bioder.- Widać, że nie czujesz się dobrze. Wrócimy z tobą do domu, zaparzymy herbatę oraz porozmawiamy. To nie jest pytanie, tylko plany.- uśmiechnęła się. Reszta kiwnęła głowami uświadamiając mi, że nie mam prawa głosu i muszę się zgodzić. Bez większego wyboru, przystałem na ich opcję. Całą czwórką podążyliśmy tą samą drogą, którą tu przybyłem, trafiając prosto pod drzwi mojego domu.

_________________________________________
Witam, prosiaczki!
Czy przez dwa tygodnie nie wrzucałam rozdziałów bo zapomniałam...? Tak.
Ja naprawdę mam coś z pamięcią. Dlatego od dzisiaj do 31 wrzucam po dwa rozdziały dziennie. I kurcze mam nadzieję, że nie zapomnę.

Miłego dnia, do zobaczenia w drugim rozdziale!

~°Połączenie°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz