*Pov Norman*
Przez następne trzy dni, Ray w ogóle się ze mną nie kontaktował. Na dodatek nie odpisywał na moje wiadomości. Oczywistym było, że zacząłem się koszmarnie martwić. Nie mam pojęcia co mogło się stać i na co mógł wpaść. Wierzę, że pomimo wszystko trzyma się naszego "zakładu". Jeżeli to potrwa jeszcze następny dzień, przysięgam, że zacznę go szukać. Nawet, jeżeli nie mam pojęcia, gdzie konkretnie mieszka. Doskonale wiem, do której szkoły chodzi, jak i to, że jest to w centrum miasta. Choćbym miał nawet chodzić od domu do domu, znajdę go.Po raz kolejny, ze stresu zacząłem uderzać końcówką ołówka w kartki otwartego zeszytu. Nie mogłem też powstrzymać kolana w ciągłym ruchu. Cholera, a co jeśli coś się stało, a ja siedzę bezczynnie? Przecież mówiłem, że będę osobą, która "uratuje go za wszelką cenę". Muszę się tego trzymać. I będę. Jeżeli faktycznie nie odezwie się do jutra, zacznę poszukiwania. Choćby miał być na mnie zły, czy nie chciałby tym bardziej ze mną rozmawiać, nie obchodzi mnie to. Najważniejszym jest, aby był cały i zdrowy. Jak na razie o nic więcej nie proszę.
- Norman? Norman!- uniosłem głowę z nad notatek, patrząc na nauczycielkę przy tablicy.- Powiedz mi, jaka będzie odpowiedź na to zadanie?
- Osiem pierwiastków z trzech.- powiedziałem od niechcenia, zniżając głowę ponownie w stronę blatu ławki. Kobieta potwierdziła mój wynik szybkim "dobrze" i tym samym dając mi spokój. Naprawdę, w tej chwili mam o wiele większe zmartwienia niż obliczanie ile wynosi pole trójkąta. Dlaczego on do cholery nie odpisuje?
•«♪»•
Następne godziny były kolejną udręką. Lubię się uczyć, ale teraz nie jestem w stanie skupić się na słowach jakie wypowiadane są przez nauczycieli, a co dopiero wiedzieć o czym jest mowa. Ostatecznie, ósma lekcja zakończyła się, pozwalając tym samym wrócić nam do domu. Chwyciłem swoją torbę, kładąc na ławce i pakując rzeczy do środka. Nagle poczułem dotyk na ramieniu. Odwróciłem się, widząc tam Don'a. Chłopak wyglądał na zmartwionego.
- Możemy pogadać? Wiesz, jak facet z facetem.- byłem trochę skołowany, jednak przytaknąłem. Czarnoskóry zasunął drzwi i wrócił koło mnie, siadając na blacie ławki obok.
- Słucham, w czym mogę ci pomóc?
- Pomożesz mi odpowiadając na pytanie. Wszystko u ciebie w porządku? Od kilku dni dziwnie się zachowujesz. Jesteś nieobecny. Wyglądasz na zestresowanego czy zdenerwowanego. Jeżeli masz z czymś problem, możesz...- przerwałem mu.
- Nic się nie dzieje. Przestańcie mnie ciągle traktować jak dzieciaka z podstawówki. Sam dobrze wiem, że mogę w razie czego zwrócić się do was o pomoc. Nie musicie ciągle wypytywać czy jest okej. Gdyby było, dawno bym o tym wspomniał, więc przestańcie wszyscy po kolei zadawać te głupie pytania.- odparłem poddenerwowany. Czarnowłosy wydawał się być niewzruszony, jednak znam go na tyle długo by widzieć co tak naprawdę się dzieje.- Przepraszam... Nie to chciałem powiedzieć...
- Domyślam się.- pochylił się do tyłu, opierając dłońmi o końce ławki. Spoglądał za widok za oknem.- Chyba zbiera się na deszcz.
- Nie zmieniaj tematu, Don.- ten skupił tym razem uwagę na mnie.- Źle zareagowałem. Nie powinienem. Zwyczajnie się martwisz, a ja...
- Mówię, że nic nie szkodzi.
- Zabolało cię to... Przecież wiem.- nastała krótka cisza.- Martwię się. Od trzech dni nie dostaje znaku życia od Ray'a. Nie wiem co robić.- wyznałem, wpatrując się we własne buty.
- Może jest czymś zajęty?
- Aż tak, by nie mieć czasu odpisać chociażby "nic mi nie jest" w ciągu siedemdziesięciu dwóch godzin? To nie ma sensu.
- I może nie musi go mieć? Zdaję sobie sprawę, że niepokoisz się, bo próbował się...- rozejrzał się szybko po pomieszczeniu.-... Zabić, ale musisz mu zaufać. Zgaduję, że chcesz być przyjaciółmi. Przyjaciele sobie ufają. Więc zrób to. Nie myśl. Nie kombinuj. Po prostu nie myśl nadmiernie.
- Don ty... Naprawdę jesteś sobą? To mądre słowa.
- Hej! Jak chcę, to mogę wszystko!- zawołał, na co zachichotałem.
- Gdzie dziewczyny?- zapytałem, zapinając torbę i przekładając przez ramię.
- A! Właśnie. To jest to o czym chciałem ci powiedzieć. Czekają na dole.- nastała między nami głęboka cisza.- One tu zaraz będą.
- Jak nic.- stwierdziliśmy. Czym prędzej wyszliśmy z klasy, kierując się ku wyjściu, gdzie na szczęście w dalszym ciągu czekała Gilda z Emmą.
- Co wyście tam robili? Czekamy od ponad dziesięciu minut!- odparła pogniewana rudowłosa.
- Prawdziwa męska rozmowa. Wszystko zostaje tajemnicą!- powiedział Don, dumnie wypinając klatkę do przodu. Zielonooka widocznie miała już swój własny sposób, aby go do tego zmusić. Z impetem nadepła mu na nogę, co równało się z krzykiem chłopaka.- ZA CO TO BYŁO!?- zawołał, podskakując w miejscu na jednej nodze, bo drugą trzymał w dłoniach.
- Ty już dobrze wiesz.- założyła ręce na piersi i odwróciła. Wraz z krótkowłosą nie mogliśmy powstrzymać się od śmiechu. Cieszę się, że chociaż na chwilę, mogę odwrócić swoją uwagę od tego co mnie martwi.
•«♪»•
Po powrocie do domu, dalej nie mogłam przestać się zamartwiać. Co takiego mogło się stać, że w ogóle nie odczytuje moich wiadomości? Nagle zaczął mnie ignorować? Zwłaszcza po tym jak prawie powiedział, że chce spróbować być przyjaciółmi. Może zrobiłem coś nie tak? Ale nawet jeżeli, to przepraszam bardzo, co takiego? Wydawało mi się, że nie miałem szansy, aby zrobić coś głupiego, ale czyżbym czymś go uraził? Złapałem się dłońmi za boki głowy. Zaraz nie wytrzymam!
- Boli cię coś?- usłyszałem głos swojego taty. Nawet nie słyszałem kiedy wszedł do środka pokoju.- Nie wyglądasz najlepiej.- skomentował, opierając się o framugę drzwi.
- Nie, ja po prostu...- chciałem już zacząć mówić jakąś wymówkę, jednak po szybkim zastanowieniu, postanowiłem zrobić coś innego.- Tato, tak czysto hipotetycznie...
- Hm?
- Gdyby twój przyjaciel nagle przestał się do ciebie odzywać. Nie odbiera telefonów ani nie odczytuje wiadomości, a ty...- na moment rzuciłem okiem w jego kierunku. Widząc, że mężczyzna uważnie mnie słucha i analizuje każde moje słowo, odwróciłem wzrok nie mogąc się zmusić by ciągle na niego patrzeć.-.. Masz prawo podejrzewać, że może zrobić coś głupiego... Co byś zrobił?
- Cóż... Spróbował bym pójść do niego i sprawdzić czy wszystko jest okej.
- A... Jeżeli nie znał byś jego adresu..?
- Norman, czym miałyby służyć te pytania?
- Po prostu odpowiedz.- westchnął.
- Nie wiem. Szczerze byłaby to ciężka sytuacja. Nie mam też pojęcia co masz na myśli przez "coś głupiego", jednak jeżeli jest to coś poważnego, powinieneś...- głośny dźwięk przychodzącego połączenia przerwał wszelkie próby dokończenia zdania. Niemalże rzuciłem się na urządzenie, a widząc nieznanego adresata... Poniekąd się zawiodłem.
- Muszę odebrać. Skończymy kiedy indziej, dobrze?- zapytałem, próbując wzbudzić wrażenie, że faktycznie, moje pytania były tylko hipotetyczne. Mężczyzna kiwnął tylko głową, po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi. A teraz pora się dowiedzieć, kim jest osobą dzwoniąca.
CZYTASZ
~°Połączenie°~
RomantizmRobienie sobie żartów przez telefon. Popularna zabawa, z której dalej większość nie rezygnuje. Norman i jego przyjaciele postanawiają wziąć udział w całej zabawie, jednak nikt nie spodziewał się, że niewinne żarty przerodzą się w miesięczny zakład o...