42- Decyzja

41 8 2
                                    

*Pov Norman*
Powoli wszedłem do środka pokoju dziennego, obserwując jak cała trójka intensywnie wpatruje się w ekran telewizora. Następnie mój wzrok zjechał na cały pozostawiony przez nich bałagan. Ubrania dosłownie leżały gdzie popadnie.

- Nie mieliście przypadkiem pracować nad strojami, zamiast oglądać głupiego teleturnieju? Jest już po szesnastej.- zapytałem, próbując uzmysłowić im mały odstęp czasu od planowanego wyjścia.

- Cii!- rudowłosa machnęła ręką nawet nie spoglądając na moją osobę. Czy ja właśnie zostałem uciszony we własnym mieszkaniu? Podszedłem do stołu i po odszukaniu pilota, wyłączyłem urządzenie.

- Do cholery, czy możecie się skupić na tym co mamy robić?- spytałem, unosząc brew.

- Nie ma co panikować, zdążymy! Zresztą, nic się nie stanie jak wyjdziemy te pół godziny później.- odparła, zakładając nogę na drugą. Zmrużyłem oczy, mrucząc pod nosem "jeszcze zobaczymy", po czym zwróciłem wtedy uwagę na większą torbę, znajdującą się na jednym z foteli. Zielonooka podążając za mną, zauważyła na co się patrzę, pędząc z wyjaśnieniami.

- Przyniosłam w niej stroje. I jeden dodatkowy. O ile wiesz, co mam na myśli.- poruszyła brwiami kilkukrotnie w górę oraz dół.

- Naprawdę nie żartowałem, że ciężko będzie go namówić.- odparłem, opierając się o ścianę od wejścia do salonu.

- Kto powiedział, że musi być łatwo? Lubię wyzwania! Namówię go szybciej niż ci się wydaje.- założyła ręce na piersi, całkowicie pewna swoich umiejętności przekonywania.- A teraz oddawaj pilota.- uniosła ręce w gotowości, aż rzucę jej wspomniany przedmiot.

- Jak się zepsuje, idzie na ciebie.- powiedziałem, gdy w międzyczasie szybkim ruchem "podałem" jej podłużne, małe urządzenie. Dziewczyna bez problemu go złapała, od razu włączając telewizor. Wywróciłem oczami, próbując wyjść z pomieszczenia, gdy poczułem jak mój telefon zaczyna wibrować w kieszeni wraz z wydawanym przez niego dźwiękiem. Wziąłem go do ręki, po czym szybko odebrałem.

- Norman ja... Czy mogę przyjść szybciej? - usłyszałem zasapany głos. Zmarszczyłem lekko brwi.

- Jasne. Przecież nikt nie kazał być ci punktualnie.- zaśmiałem się mimo pewnego sceptyzmu.

- O-Okej. Muszę ci o czymś powiedzieć. Zaraz będę.

- Czekaj. Wszystko w po...- przerwałem zdanie, słysząc sygnał o końcu połączenia. Czy znowu coś się stało? Cholera i o czym chciałby pogadać? Co jak... Dzisiaj trzydziesty pierwszy października. Ostatni dzień naszego małego układu. Co będę musiał zrobić jeżeli chce mi jasno dać znać, że nic z tego? Nie chcę po tym wszystkim usłyszeć "Przepraszam, ale nie mam zamiaru przedłużać swojego cierpienia. Dzięki za to co zrobiłeś dla mnie, ale to tyle. Chcę umrzeć." Na samą myśl po moim ciele przechodziły ciarki. Wzdrygnąłem się pod nieprzyjemnym impulsem przechodzącym wzdłuż kręgosłupa. Nie powinienem myśleć tak negatywnie. Może chodzi o coś innego? Moje przemyślenia zostały przerwane przez nagłe pukanie. Prawie, że podskoczyłem na ten dźwięk. Wziąłem głęboki wdech, po czym ruszyłem w stronę drzwi. Otworzyłem je, przez co zauważyłem stojącego czarnowłosego nastolatka. Chłopak miał spuszczoną głowę.- Ra...- nie zdążyłem skończyć zdania, gdy ten w dosłownym znaczeniu rzucił się na mnie. Poczułem jak mocno oplata ręce wokół mnie. Za to ja sam musiałem zrobić kilka kroków w tył by nabrać równowagi. W innym wypadku raczej upadlibyśmy razem na podłogę. Żaden z nas nie odezwał się choćby słowem. Nie rozumiałem zbyt wiele w tamtym momencie, jednak wiedziałem, że Ray w tej chwili tego potrzebuje.- Hej, co się dzieje..?- zapytałem, licząc na odpowiedź.

~°Połączenie°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz