*Pov Ray* (po włączeniu kamerki)
Co ja w ogóle najlepszego zrobiłem!? Pierdolony krawężnik! Wszystko jego wina. Nie, zaraz. To ja nie patrzyłem gdzie idę... Ciekawe co teraz sobie o mnie myśli? Wyglądam źle. Bardzo źle. Jeszcze ten opatrunek... Nie byłem na to w ogóle gotowy. Ani mentalnie ani fizycznie. Poza tym... Nie sądziłem, że Norman jest aż tak atrakcyjny... Starannie ułożone, białe, lokowane włosy. Faktycznie, z lewej strony znajduje się jeden niesforny lok, który o dziwo nie burzył całego widoku. Do tego duże jasnoniebieskie oczy. Chociaż bardziej rozchylone... Chyba ze zdziwienia. Czy to normalne, jeżeli naprawdę przyznam, że jest przystojny? Tak, mam nadzieję, że tak. Włożyłem ręce wraz z telefonem do kieszeni, kierując się w stronę swojego mieszkania. O dziwo, jak na taką porę, było dosyć jasno. Księżyc był w pełni, więc wszystko oświetlał jego jasny blask. Spoglądnąłem na ekran telefonu, zobaczyłem godzinę. Było po północy. Ciekawe czy śpi... Trochę zajęło mi dotarcie do domu. Próbowałem wejść jak najciszej, jednak i to nie pomogło.- Ray!- usłyszałem jego głos. W duchu, miałem nadzieję, że to nic wielkiego. Gdyby jednak...- Chodź tu do mnie!- zawołał ostrzej. Wziąłem spory oddech zanim wszedłem do salonu. W pomieszczeniu były zasłonięte duże firany, a jedynym źródłem światła był telewizor. Sam pokój był zabrudzony, co szczerze nie było nowością. Stanąłem koło ściany, najbliższej korytarza. To było dobre miejsce. W razie czego...
- O co chodzi...?- spytałem ciszej.
- Gdzieś ty do chuja był? Możesz mi to powiedzieć?- spytał, wstając z kanapy, na której do tej pory leżał.
- Przewietrzyć się.- ścisnąłem telefon w dłoni. Byłem gotowy w razie czego na każdą ewentualność.
- Pojebało cię? Gdyby twoja matka się dowiedziała, że wychodzisz o takiej godzinie... Gdyby coś ci się stało, cała odpowiedzialność spadła by na mnie. Szczerze, mam gdzieś, co się z tobą dzieje, ale dobrze wiesz, że niedługo przyjeżdża. Chcesz, żeby mnie wyrzuciła, ha!?- krzyknął, będąc tuż obok mnie.
- Nie zaprzeczę.- powiedziałem. Mężczyzna złapał mnie czym prędzej za materiał bluzy przy szyi pociągając bliżej niego.
- Nie wkurwiaj mnie! Dlaczego nie możesz być jak każde normalne dziecko?- a dlaczego ty nie możesz być jak każdy normalny ojciec? Tak bardzo chciałbym mieć odwagę by móc mu to powiedzieć w twarz.
- Nie dotykaj mnie! Inaczej zadzwonię do mamy!- odparłem, chwytając dłonią jego nadgarstek, próbując zabrać rękę z zaczynającej mnie dusić bluzy. Ten w jednej chwili odebrał mi telefon z ręki.- Oddaj! To moja własność!
- Po moim trupie. Wiesz co się teraz z nim stanie?- spytał z szerokim uśmiechem.
- N-nie, błagam! Nie rób tego...- w ten sposób, tuż przed moimi oczami, urządzenie uderzyło z ogromną siłą o podłogę, roztrzaskując się na dobre części. W końcu, puścił moje ubranie i odszedł z wesołym "powiedzenia w dzwonieniu do matki". Czułem jak łzy próbowały wydostać się z moich oczu. Nie mogę płakać. Nie mogę tego zrobić. Jak zwykle w takich sytuacjach, wbiłem paznokcie w skórę dłoni. Kucnąłem z nadzieją, że da się go jakoś naprawić, ale... Jak!? Został niemalże rozczepiony na części! Jak mam teraz z kimkolwiek się komunikować? Jak wyjaśnić mamie rozwalony telefon, gdy przyjedzie? W jaki sposób mam skontaktować się z Normanem...?
Nie sprzątając tych części, ruszyłem do swojego pokoju. O ile nie myli mnie pamięć, powinienem mieć gdzieś swój stary telefon. Nie mam pojęcia czy w ogóle będzie działać, ale pierw trzeba go znaleźć. Przeszukując pokój znalazłem kilka przedmiotów szukanych już spory czas temu. Mimo to, celu moich poszukiwań jak nie było, tak nie ma.
Pora się zastanowić. Gdybym był odrobinę młodszym sobą. Gdzie schował bym telefon, gdyby coś stało się z moim aktualnym? ... Rzuciłem się niemal jak poparzony w strony komody. Włożyłem rękę pod nią próbując znaleźć coś być może przyklejonego do samej góry. Nie myliłem się. Wyciągnąłem go. Przedmiot całego zamieszania. Chociaż najbardziej dziwi mnie fakt, że zapomniałem, gdzie się znajdował.
Próbowałem go włączyć. Nie działa. Podłączyłem na jakiś czas. Ponowna próba. Nie działa. Westchnąłem. To oznaczało, że będę musiał trochę w nim pogrzebać. Nie jestem jakimś sporym ekspertem w budowie maszyn czy innych takich, jednak podstawową wiedzę posiadam. Ściągnąłem tylnią obudowę, przyglądając się wnętrzu telefonu.
- Cholera...- zaklnąłem sam do siebie. Kilka części nie wyglądało najlepiej. Potrzebował bym czegoś, co byłoby w stanie je zastąpić. Co prawda, mógłbym wrócić po elementy poprzedniego, ale może się to naprawdę źle skończyć. Po drugie, nie jestem pewny, czy do tego modelu jest to w ogóle możliwe... Zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. Na pewno musi tutaj być coś, co mogłoby mi teraz pomóc. I wtedy, moją uwagę przykuł aparat. Trochę przestarzały polaroid, należący kiedyś do mojej mamy. Chwyciłem go do ręki. Jak zwykle, musiał pojawić się moment zawahania, ale nie było teraz na to czasu. Praca zajmie mi z kilka godzin. O ile nie dłużej. Norman... Obyś był wart tego wszystkiego.
•«♪»•
Przez praktycznie trzy dni, nie miałem możliwości skontaktowania się z kimkolwiek. Każdy możliwy czas spędzałem na próbie naprawienia tego starego rzęchu. Byłem zmuszony rozebrać aparat fotograficzny na całkowite części. Nie było niestety innego wyboru...
Telefon po dłuższej pracy... Włączył się. Działał. W końcu udało zrobić mi się coś bez zbędnych strat. Nareszcie niczego nie rozjebałem! A nie... Polaroid... Nie ważne. Włączyłem klawiaturę w kontaktach by móc zadzwonić, ale... No tak. Pojawił się następny problem. Nie znam przecież całego numeru na pamięć. Dwie ostatnie cyferki były czymś, co w ogóle nie chciało zostać w mojej głowie. Dlaczego muszę przechodzić przez tyle problemów..?
Nie mając innego wyboru, zacząłem dzwonić pod różne numery. Oczywiście za każdym razem z inną końcówką. Patrząc na to, że liczby mogą się mieszać, istnieje sto możliwych kombinacji... Mam nadzieję, że to będą któreś z tych pierwszych, bo jak pomyślę sobie ile czeka mnie roboty... To aż mi się odechciewa.
- Błagam, niech to będzie ten...- mruknąłem, po godzinie wydzwaniania. Po chwili sygnał ucichł.
- Halo? Kto mówi?- słysząc znajomy głos... Coś zaczęło rozpierać się w mojej klatce.
- Norman...? To naprawdę ty?
- Ray!?
- Skoro już się upewniłem... Dlaczego do jasnej cholery nie możesz mieć łatwiejszego numeru!? Nawet nie masz pojęcia ile musiałem się namęczyć, żeby się do ciebie dodzwonić!
_________________________________________
Niezły się płot twist zrobił XD
A uwierzcie, nie wiecie jeszcze taaaak wielu rzeczy 😎
W każdym razie, to na tyle by było z wrzucania dwóch rozdziałów na tydzień. Wrzucę o ile się postaram jutro jakiś lub do końca tygodnia.
CZYTASZ
~°Połączenie°~
RomanceRobienie sobie żartów przez telefon. Popularna zabawa, z której dalej większość nie rezygnuje. Norman i jego przyjaciele postanawiają wziąć udział w całej zabawie, jednak nikt nie spodziewał się, że niewinne żarty przerodzą się w miesięczny zakład o...